Gdy Batman poluje na zbiegłego Jokera, Clown Prince of Crime atakuje rodzinę Gordonów, aby udowodnić diabelskie posunięcie, odzwierciedlające jego własny popadnięcie w szaleństwo.

Kiedy "The Killing Joke" jest właściwie o materiale źródłowym, jest to przyzwoita adaptacja. Jest wierny dialogowi, ton jest dobry i naprawdę, jeśli dwójką głównych bohaterów są Conroy i Hammill, wiesz, że traktują to poważnie. A ta niesławna scena jest niesamowicie efektowna. Ale to pierwsze pół godziny nie działa. Jest przyklejony i na pewno nie wyświadcza Batgirl ani Batmanowi żadnych przysług (z których ten ostatni wydaje się po prostu trochę przerażający). To jest (na dobre lub złe) historia powstania Jokera, choć jest zapalająca, i rozumiem, dlaczego chcieliby rozwinąć postać Barbary; ale to nadal nie działa, ponieważ Batman nie przypomina sobie jej przerażającego losu w dalszej części filmu. Nie ma już znaczenia poza wartością szoku. Intencje były, ale można było to zrobić lepiej. W tym czasie jest 45 minut dobrego filmu. Pomiń pierwsze 30 i niczego nie przegapisz. 6/10

dr inż. Dagmara Mróz

Jedna z najbardziej uznanych powieści graficznych wszech czasów pojawiła się teraz na dużym ekranie. Jest to nie tylko jedna z najbardziej uznanych powieści w historii, ale także jedna z najbardziej kontrowersyjnych. Historia jest w zasadzie opowieścią o pochodzeniu niesławnego złoczyńcy Batmana, Jokera. Kiedy ten film został po raz pierwszy ogłoszony na początku 2016 roku, był wokół niego jakiś poważny szum. Zwłaszcza, gdy otrzymał ocenę R. Jedną rzeczą, która naprawdę mnie denerwowała, było to, jak szybko to się wydało. Oczywiście mógł być w produkcji na długo przed ogłoszeniem tego na początku roku, ale po obejrzeniu filmu nie sądzę, żeby tak było. Pierwsze trzydzieści minut filmu to rodzaj preludium z udziałem głównie Batgirl. Mówi o tym, jak zrezygnowała z bycia superbohaterką i rysuje nić między nią a Batmanem. Ta historia jest kontrowersyjna nie bez powodu. Nie tylko bada trudne tematy, ale pokazuje szczegóły tych okropnych rzeczy. Fabuła komiksu jest brutalna, bezkompromisowa i dość trudna do przejścia. Jednak w filmie jest dokładnie odwrotnie. Próbuje opowiedzieć historię z powieści, ale każdy emocjonalny dramat jest prawie stracony. Ma to związek głównie z długością samego filmu. Ponieważ zajmuje tylko 80 minut, jest raczej krótki. Jak powiedziałem, pierwsze trzydzieści minut kręci się wokół Batgirl. A ten odcinek czasu jest absolutnie najgorszy do siedzenia. Jest żmudny, zbyt długi i tak banalny i przewidywalny, że nie ma w nim nic przyjemnego. Chociaż ta część filmu jest niewątpliwie najgorsza z punktu widzenia opowiadania historii, jest wiele rzeczy, które przez cały czas pozostawały złe. Najważniejsza była animacja. Od studia takiego jak Warner Bros można by się spodziewać przyzwoitej pracy artystycznej, ale nie tutaj. Tylne krople ani projekt artystyczny są dobrze połączone. Jest niezgrabny, bez stylu. Wygląda na to, że wzięli animację z szkicu serialu animowanego i pokolorowali ją. Ten problem staje się jeszcze wyraźniejszy, gdy próbuje się animacji 3D. Innym rażącym problemem, który przewija się przez cały film, jest muzyka. Co jest całkowicie wymyślone i sformułowane do tego stopnia, że ​​jest tak banalne, że w rzeczywistości nie jest banalne. Gdy film się skończył, tłum, który kiedyś wiwatował za przyciemnionymi światłami, pozostał w oszołomionym milczeniu. Niezbyt dobra oszołomiona cisza, jak po obejrzeniu „Gone Girl”, ten rodzaj ciszy to taki, w którym ludzie nie wiedzą, co właśnie zobaczyli. Dla mnie miało to związek z całkowitym brakiem rezonansu emocjonalnego. Kiedy próbuje odtworzyć moc powieści, zawodzi. Nie angażuje wystarczająco dramatu historii. Nawet z oceną R nie rysuje tej samej wytrzymałości, co powieść. Brakuje w nim tej surowości, która musi przyprawiać publiczność o mdłości. Nie jest wystarczająco graficzny, aby przeszkadzać i nie jest wystarczająco beztroski, aby być zabawnym. Po prostu odbija się od sceny do sceny, nie łącząc się ze sobą. Najlepszym sposobem na opisanie tego jest to, że przechodzi z tej sceny do tej sceny, a potem się kończy. O to chodzi. ​To jeden film, który powinien być świetny. Wszystkie kawałki tam są. Ma za sobą świetne studio, doskonały zespół głosowy i genialną historię. Ale brakuje jej emocjonalnej mocy, jaką ma powieść. Mimo że ma ocenę R, nie zobowiązuje się do tego w pełni ani do niczego w tym zakresie. Bez spójnej reżyserii i ogólnego klimatu pierwszego szkicu filmu nie jest to doświadczenie, w które wierzymy, że jest.

inż. Antonina Kaźmierczak

Może się wydawać, że jest to wysoka ocena, biorąc pod uwagę animację DC The Killing Joke, którą otrzymała, jednak jest to uśredniona ocena. Szczerze mówiąc, nie jest to zbyt dobry film, pomimo faktu, że kiedy filmowcy i adaptator Brian Azzarello (czy spieszę nazywać go „scenarzystą” po tym jednym zadaniu?) trzymają się oryginalnego źródła Alana Moore'a, jest to mroczne i z zachwytem. To, co jest przed tym, jak robią z tego „pełny film”, że wszystko się rozpada. To schizofreniczne doświadczenie pełne wzlotów, ogólnych upadków i trochę tego, co do cholery wszechmocnego Jezusa na dokładkę. I rozumiem to, co próbowali zrobić lub czuli, że muszą zrobić, aż do uczynienia z tego pełnego doświadczenia jako 75-minutowego filmu. Barbara Gordon, znana jako Batgirl, jest raczej narzędziem fabularnym w komiksie (spoiler? Joker strzela do niej i sparaliżował ją przed porwaniem komisarza za jego koszmarne gry w parku rozrywki), więc dobrze jest rozwinąć jej historię z Batmanem. Na papierze. Właściwie nie w tej gazecie, bo zamienia się ona w półgodzinną historię, w której Batgirl goni za ho-Hum „czarującym” przestępcą, którego nawet nie pamiętam z komiksów (jeśli był w nim, to z pewnością nie zapada w pamięć) i wszystko po to, aby stworzyć opowieść o Batgirl, w której Batman jest głównie jako uparta postać ojca... Co sprawia, że ​​to „coś”, co dzieje się między nimi, jest tak irytujące; gdyby to była po prostu historia batmana/batgirl, teoretycznie mogłoby to gdzieś dojść ) Nie mówię, że to dobry pomysł w każdym kontekście, znowu ci tacy jak Robin czy Batgirl są bardziej jak dzieci Batmana, a nie te, które on wkurza i brudzi z). Ale Azzarello wpycha go tam, gdzie nie pasuje, a jeśli już, to sprawia, że ​​motywacje do tego, co pojawia się w rzeczywistej historii Killing Joke, są hamowane. Nie wspominając o tym, jak się to prezentuje, jest głupie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, który pokój jest otwarty z oceną R (pierwszy dla każdego filmu Batmana, jak na ironię, można to pokazać większości dzieci w wieku od 12 lat i byłoby dobrze). Pomimo tej kłopotliwej i/lub typowej historii Batmana/Batgirl, która marnuje potencjał, naprawdę zagłębiając się w historię, o której wspominał komiks, lub właśnie z tego powodu, kiedy druga połowa filmu zaczyna działać i otrzymujemy historię komiksu, która jest przedstawione w dużej mierze wiernie, a geniusz i moc tej historii ujawnia się; Joker jako „sympatyczna” istota z własną historią pochodzenia, która pod koniec jest satysfakcjonująca jako własna historia i jest genialna jako ostrożna narracja od niewiarygodnego gawędziarza. Mogę też być frajerem Hamilla jako Jokera, ale jak nie być, kiedy on zawsze zatapia zęby i sprawia, że ​​jest prawdziwą OBECNOŚCIĄ w pokoju? Dodając do tego, tworzy dobry, możliwy do odniesienia głos dla Jokera sprzed transformacji w retrospekcjach, a my wciągamy się w jego historię w dużej mierze dlatego, że pojawia się ten głos. Animacja jest również na najwyższym poziomie (o ile pozwala na to ograniczony budżet), a niektóre momenty w tym wesołym domu/parku rozrywki są z jakiegoś powodu kultowe; jeśli masz jakiekolwiek aluzje do Burtona 89 Batmana, jest ku temu powód. Myślę, że moja wysoka ocena wynika z tego, że główna historia jest tak fascynująca – co oznacza bohater lub złoczyńca, gdy muszą stawić czoła egzystencjalnym pytaniom i jak odnoszą się do siebie nawzajem przez „jeden zły dzień” (co ciekawe, chociaż Moore ostatnio powiedział, że nie t jak jego własna praca tutaj uważam, że nie docenił tego, że dostał się pod skórę tych ikonicznych postaci, aby pokazać je jako ludzi). Chciałem więc, żeby był świetny i flirtuje z byciem tak silnym, jak pierwsza część filmu Powrót Mrocznego Rycerza czy nawet Maska Fantasmu. Ale to pierwsze pół godziny wciąga go w mroczne, średnie uczucie, w którym ogólnie mówisz „w porządku, jak sądzę”, z niejednoznacznym zakończeniem, które również nie ma wymaganej wagi.

Mariusz Wysocki

Batman: Zabójczy żart (2016) *** (z 4) Już i tak zła sytuacja dla Batmana staje się jeszcze gorsza, gdy zdaje sobie sprawę, że Joker uciekł i znów jest na ulicach. BATMAN: THE KILLING JOKE pojawił się właściwie znikąd i stał się wielkim hitem dla fanów i krytyków. Myślę, że łatwo zrozumieć, dlaczego tak wiele pozytywnych wibracji kierowało się na ten film animowany, a zwłaszcza, że ​​tak wielu ludzi było niezadowolonych z BATMAN VS SUPERMAN: ŚWIT SPRAWIEDLIWOŚCI. Powiedziawszy to, mimo że ten film jest dobry, nadal uważam, że został przereklamowany przez niektórych, którzy nazywają go arcydziełem. Mimo to nie ma wątpliwości, że jest to bardzo zabawny film, w którym udaje ci się przykleić do osobistego dramatu, który wpływa na Batmana, a także jest świetna rywalizacja z Jokerem. Te aspekty sprawiają, że film toczy się w tak dobrym tempie i naprawdę myślałem, że postać Jokera jest bardzo zabawna i złowroga, dokładnie taka, jak powinna. Mark Hamill wykonuje bardzo dobrą robotę z wokalem na Jokerze i pomyślałem, że Tara Strong była również bardzo dobra z Batgirl. Animacja jest na najwyższym poziomie, jak można się spodziewać, a scenariusz pozwolił, aby ciemność miasta wtopiła się w postacie. To mroczniejsze podejście jest czymś, co „niektórzy” nie lubią, ale pomyślałem, że idealnie pasuje do animacji. BATMAN: KILLING JOKE to cholernie dobry film, który powinien obejrzeć więcej osób.

Łucja Ziółkowska

„Och, to nie miało być nudne”, mówi Joker. Dobrze, że tak. Niewiarygodne, że tak. Po prostu nie zrozumiałem szumu ani „żartu” Batman: The Killing Joke. Myślałem, że to miało prowokować do myślenia. Myślałem, że to ma być waaay Rated R. Myślałem, że po pierwszym rozdziale będzie lepiej. Myślałem źle. To było nie tak. Zasadniczo film jest podzielony na trzy historie, z których żadna nie była zabawna, interesująca, głęboka, pełna akcji, godna detektywa ani niezapomniana. Pierwsza, „Bat-Crybaby”, dosłownie uśpiła mnie. Na szczęście nie musiałem cofać, ponieważ zdemaskowali bzdury ze wszystkich wydarzeń, przez które przespałem, w kółko i w kółko, aż zaczynasz kwestionować, dlaczego cokolwiek jest pokazywane, kiedy po prostu zamierzają wszystko powtórzyć niezliczoną ilość razy w przyszły dialog. Druga i trzecia historia nakładały się na siebie i dawały wgląd, którego naprawdę nie chciałem znać, a kiedy to zrobiłem, przepraszam *to* to, co wymyślili. Żadna z postaci nie miała zagrożenia, głębi ani charyzmy. Animacja była blah, nieinnowacyjna i losowo próbowali nowych rzeczy, aby była „ostra”, kiedy po prostu nie pasowała do reszty kreskówek z lat 80-tych. Plus jest nawet piosenka i taniec, których słuchanie było bolesne. Chociaż Batman i Robin pozostają najgorszym punktem każdego filmu o Batmanie, jest to bardzo zbliżone do tego, jak zły był ten film. W tym filmie było mnóstwo scen, które zawierały bardzo mało sensu, wiarygodności, realizmu lub były fizycznie możliwe. Czekać. Trzymać się. Zapomniałem, który film opisuję. Najzabawniejszą częścią tego „Żartu” było to, że mając tylko 76 minut, czułem się, jakbym zmarnował na to całą noc. Całkowicie pomiń to marnotrawstwo. *** Ostatnie przemyślenia: zgrywaj Jokera Jareda Leto, ile tylko chcesz. Ten był najgorszy, jaki widziałem na ekranie.

Marcel Nowakowski

Zwiastun

Podobne filmy