W drugiej części serii filmów Death Note Light Yagami spotyka drugą Kirę i wierną zwolenniczkę Misę Amane i jej Shinigami o imieniu Rem. Light próbuje pokonać L wraz z Teru Mikami (zwolennikiem Kiry) i Kiyomi Takadą (kolejną zwolenniczką Kiry), ale ostatecznie wygra Light? czy też Shinigami o imieniu Ryuk będzie miał decydujący wpływ na zwycięstwo Lighta lub jego ostateczną śmierć?

Wiedziałem, że historii Death Note nie da się opowiedzieć w jednym filmie, a Amerykanie kilkakrotnie udowodnili, że Japończycy zrobili to na dwie części i choć nie dorównuje anime, to i tak świetnie się ogląda. Kontynuując historię z pierwszego spotkania Light & L, bitwa dwóch wielkich umysłów trwa nadal, próbując prześcignąć się nawzajem, aż do fantastycznego finału. Po raz kolejny istnieją różnice w stosunku do anime, a historia nie jest identyczna (w tym finał), ale jest wystarczająco wierna oryginalnemu materiałowi, aby nie była obraźliwa. Po raz kolejny aktorzy Light i L wyrzucają swoje występy z parku i nadrabiają tandetną cgi i wątpliwą ścieżką dźwiękową. Poleciłbym filmy Death Note każdemu fanowi Death Note, każdemu, kto widział tylko wersję amerykańską i każdemu, kto po prostu nie ma ochoty na anime. Teraz wydaje mi się, że wyruszam na spin-offy na żywo. Dobro: To Notatka Śmierci Idealny casting Niezwykle dobrze napisany Złe: Zmienili całą płeć Remsa! Znowu Red Hot Chilli Peppers!? Naprawdę!? Ryuk/Rem nadal sfx Rzeczy, których nauczyłem się z tego filmu: Historia notatki o śmierci może zostać ukończona w ciągu 4 godzin dzięki poprawkom

Daria Majewska

Death Note II pojawia się dokładnie tam, gdzie skończyła się pierwsza część, a Light i L są ze sobą związani. Pojawia się tylko nowy notatnik i shinigami, wprowadzając Kirę II do równania, komplikując sprawę Lightowi, jednocześnie zapewniając mu środki do pokonania L. Ten film przewyższa pierwszy film, oferując więcej zwrotów akcji i lepsze kreślenie. Erika Toda jako Misa Amane wciela się w płytką rolę idolki popu, jednocześnie zapewniając obszerną komiczną paszę, która odwróci nas od gier umysłowych. Shunji Fujimura jako Watari poprawia tutaj swoją grę. Światło musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań i wątpliwym charakterem niektórych swoich wyborów. Ken'ichi Matsuyama znów błyszczy jako idiosynkratyczny L. Tym razem jest więcej śmiechu, więcej pytań, więcej niespodzianek i satysfakcjonujący punkt kulminacyjny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie obejrzy tego przed obejrzeniem pierwszego, a jeśli podobał ci się pierwszy, będziesz chciał to obejrzeć. Zapewniamy, że nie zawodzi.

Gabriela Makowska

Wielu fanów mangi narzeka na zmiany. Szczerze mówiąc, mają bardzo mało miejsca, na którym mogą się oprzeć. W żaden sposób nie mogli lepiej skondensować historii. Z drugiej strony, są to zazwyczaj ten sam rodzaj fanów, którzy krzyczą o cholernym morderstwie, jeśli zmieni się choć jedną literę w linii dialogu. Niektórzy ludzie nie mogą być zadowoleni i najlepiej je zignorować. Pierwszy film był w większości dobrze zrobiony, więc co z tym filmem? Dobrze.... Mamy tych samych aktorów, którzy powtarzają swoje role z pierwszego filmu, a ich występy nie słabną. Aktor grający L musi tym razem pokazać więcej emocji, ale robi to bez przesadzania i zabijania swojej postaci. Działanie Światła jest również nadal solidne, zdolne do przejścia między "Niewinnym" Światłem i "Kira" Światłem. Misa jest grana do perfekcji. Głos i maniery są niemal dokładną kopią materiału źródłowego. Jest kilka drobnych różnic w jej charakterze, ale są one niewielkie i nie przeszkadzają. Czy zmieniono elementy? Tak, musiały być. Niektórzy ludzie mogą tego nie zrozumieć, ale nikt nie chce oglądać 10-godzinnego filmu. Wiele obszarów musiało zostać skondensowanych, ale wykazywały na tyle, że nie wyeliminowały elementów międzygalowych, z wyjątkiem Neara i Mello. Właściwie jest to poprawa. Te postacie zaowocowały strasznie nudnym i okropnym zakończeniem. Zamiast tego dostaliśmy fascynujące, intensywne zakończenie z przeplatającymi się serdecznymi chwilami i historią, która została utrzymana tam, gdzie powinna. Więc tak, mówię to, ten film był lepszy niż oryginalna manga pod względem zakończenia. 9,5/10

Cezary Wójcik

Druga część serii filmów „Death Note”, „The Last Name” zaczyna się od miejsca, w którym zakończyła się pierwsza. Yagami Light, który używa notatnika Boga Śmierci, Death Note, do zabijania przestępców, dołączył do zespołu swojego ojca, inspektora Yagamiego i największego detektywa na świecie, L, aby schwytać Kirę. Light, który jest Kirą, jest zmotywowany potrzebą odkrycia prawdziwego imienia L, aby pozbyć się detektywa. Tymczasem L jest pewien, że Light to Kira, ale bez dowodów nie może zrobić nic poza czekaniem i patrzeniem. Jakby nie było wystarczająco źle, znikąd pojawia się Drugi Kira, aby pomóc Kirze. Druga Kira to Amane Misa, wschodząca idolka, która czci Kirę i ma swój własny Notatnik Śmierci. Sprawy dochodzą do końca. „Death Note: the Last Name” to świetna poprawa w porównaniu z pierwszym filmem. Podczas gdy pierwszy film był jeszcze nieco powolny i niepewny, druga część utrzymuje zainteresowanie widza całą długością: prawie dwie i pół godziny! Druga część jest również bardziej wierna oryginalnej mandze niż pierwsza. Największą różnicą byłoby usunięcie postaci Higuchi i zastąpienie go Takadą, który w mandze pojawił się dużo później. Drugi film jest również ostatnim, co może być mylące, ponieważ oba filmy razem opowiadają tylko o pierwszej połowie wydarzeń w mandze. Mimo to finał został sprytnie wierny mandze i osobiście podoba mi się nawet bardziej niż zakończenie mangi. Występy Tatsuya Fujiwary (Światło), Ken'ichi Matsuyamy (L) i Takeshi Kaga (Inspektor Yagami) komentowałem już w recenzji pierwszego filmu "Death Note", więc skomentuję tylko nowe imprezy tutaj. Erika Toda zaskoczyła mnie rolą Misy. Chociaż, podobnie jak wielu innych fanów mangi, ja też chciałabym zobaczyć blond Misę, kolor włosów był jedynym narzekaniem, jaki mogłem wymyślić. Jej Misa jest naiwna, ale nie tak denerwująca, jak w mandze, ale w rzeczywistości sprawia, że ​​jest wiarygodna. Nana Katase dobrze sobie radzi jako ambitna Takada, chociaż wydaje mi się, że mogła zrobić to lepiej. Narzekania są takie same, jak poprzednio: pomniejsze postacie policyjnych śledczych pozostają w tle, a Bogowie Śmierci wyglądają śmiesznie, ale tym razem dynamiczne posunięcie fabuły dużo oszczędza. Co mogę powiedzieć? Zdecydowana poprawa pierwszego filmu i świetne zakończenie historii.

Tomasz Kalinowski

Zwiastun

Podobne filmy