Paryż jest zawsze jednym z miast, o których marzę na żywo, Paryż to słowo romantyzmu i mody. Niestety dwa francuskie filmy, które ostatnio oglądałem, „Model” i „L'amant double”, są dla mnie dość chore. Myślę, że prawdopodobnie „nie jestem przyzwyczajona” do paryskiej kultury, ponieważ oba filmy nie pokazały mi niczego poza seksem i kłamstwami. Główna bohaterka Modelki, Emma, to kokietka. Używając słów z mojego rodzinnego miasta, klasyfikujemy tego rodzaju kobiety i nazywamy je „Zieloną Herbatą be-tri” – tą, która jest świeża jak zielona herbata, która jest dobra w zachowywaniu się naiwnych i niewinnych, ale manipuluje emocjami. O czym jest ten film: Emma przyjechała do Paryża, aby rozpocząć karierę modelki, schrzaniła swoją pierwszą pracę i odzyskała ją, uwodząc fotografa. Okłamała fotografa, że nie ma chłopaka, w rzeczywistości zwykle ma go w mieście. Do tego momentu nie byłam zaskoczona ani zła, jeśli Emma po prostu zakochała się w innym facecie. Fotografka jest przystojna i sławna, co będzie pomocne w jej karierze. Poza tym związek na odległość jest trudny, zwłaszcza mieszkając w obcym kraju, ludzie muszą stawiać czoła wszystkim nowym i nie mogą być pocieszeni, gdy tego potrzebują. Co idzie nie tak po tym, jak Emma bawiła się między mężczyznami, zdradzała z różnymi mężczyznami. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak można napisać tę fabułę w tak niespodziewanie głupiej i dramatycznej. Niedługo potem dziewczyna nie tylko grała z 2 mężczyznami, grała z 3! Po odkryciu, że Emma ma romans z trzecią osobą, fotograf zakończył ich związek. Potem Emma udała, że jest w ciąży, aby go odzyskać, ale wkrótce została złapana i zdradzona przez współlokatorkę. Zakończenie jest jeszcze bardziej dramatyczne, mydlane, spoilery można zamieścić w kilku słowach z gwałtem, nożem i policją, a ja już nie mam ochoty przypominać ich w szczegółach, bo już zaniemówiłem i jestem chory. Moja opcja/dlaczego mi się nie podoba Film wyolbrzymił ten chaotyczny związek i pokusę, ale brak rzeczywistości, i zignorował tych prawdziwych, ciężko pracujących pracowników. Nigdy nie będę fanem tego rodzaju chorobliwie sentymentalnej historii, zbyt fałszywej i negatywnej. Demonizował także branżę modelarską.
dr Dawid Dudek
„Model” otwierają ujęcia ulic miasta – ale jakie miasto? To nie Nowy Jork – żadnych błyszczących drapaczy chmur – a te wąskie, pagórkowate uliczki nie należą ani do Londynu, ani do Kopenhagi (to duński film). Właściwie to Paryż – reżyser Mads Matthiesen oszukuje widza, ignorując filmową konwencję, że każde ujęcie wprowadzające francuską stolicę musi przedstawiać wieżę Eiffla. Historia opowiada o Emmie, boleśnie szczupłej młodej Duńczyku, która przybywa do miasta gotowa rozpocząć karierę modelki. Jej drugoplanowa obsada szybko się ugruntowuje - Zofia, kłująca koleżanka modelka, która zostaje jej przyjaciółką; i ojcowski właściciel. Jej pierwsza sesja zdjęciowa z temperamentnym brytyjskim fotografem Shane'em nie idzie dobrze, ale po jednym tańcu w nocnym klubie Emma jest nie tylko ulubioną modelką Shane'a, ale także wpada z nim do łóżka. Wkrótce zostaje wciągnięta w ekscytujący styl życia, pełen efektownych sesji modowych, dziewczęcych zwierzeń z Zofią i przyjęć, na których kokainowe potrawy prezentowane są jako ciekawa dekoracja stołu. Szczerze mówiąc, film nie jest sukcesem. Fabuła jest bardzo mydlana, ale tempo jest wolne w zbyt wielu miejscach. Dzieje się tak częściowo dlatego, że główna bohaterka, Emma, grana przez Marię Palm (prawdziwą modelkę), jest raczej ponura i pozbawiona życia, unosząca się po ekranie niczym zwiewna kurtyna (ale Palm zasługuje na uznanie nie tylko za grę w swoim ojczystym języku duńskim, ale i także w języku angielskim i francuskim). Wrażenie widza, że ogląda operę mydlaną, wzmacnia Ed Skrein jako Shane, którego ochrypły głos i popisowe maniery rodem z „Hollyoaks”. Opowieść nie dzieli się z widzem prawnych konsekwencji dla Emmy kulminacyjnej sceny (będziesz wiedział, kiedy do niej dojdziesz) i pojawia się bardzo zauważalny błąd ciągłości, gdy podczas rozmowy Emmy i Shane'a kamera skupia się na kark tego drugiego - w jednym ujęciu metka jego T-shirtu wystaje, w drugim już go nie widać - wprawdzie drobiazg, ale mnie rozpraszał. Wszystko to oznacza, że zaznaczam ten film „musi się bardziej starać”.
Mieszko Czerwiński
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco