Informacje o filmie

Na czystym niebie Montany, podczas bezprecedensowego, ogólnoświatowego incydentu jednoczesnego pierwszego kontaktu z pozaziemskimi formami życia, złowieszcza kapsuła obcych, z łącznie dwunastu, zatrzymuje się, unosząc się zaledwie kilka stóp nad zielonymi łąkami. Nieuchronnie, w panice, pułkownik G.T. Weber rekrutuje zespół różnych ekspertów, w tym cenioną lingwistykę i dialektologię, profesor dr Louise Banks oraz fizyka teoretycznego, dr Iana Donnelly'ego, obarczając ich niemożliwym zadaniem rozszyfrowania zakodowanej rozmowy z intergalaktycznymi gośćmi. Ale kiedy wszystkie próby komunikacji okażą się bezowocne, pojawi się praktyczne, ale bardzo ważne pytanie: czy ludzkość ma wystarczająco dużo słownictwa, aby zrozumieć odpowiedź kosmitów, zanim wybuchnie nowa globalna wojna?

„Kiedyś myślałem, że to początek twojej historii… Jesteśmy tak związani czasem”, powiedziała dr Louise Banks w ciągu pierwszych 30 sekund filmu. Niewiele wiedziałem po pierwszym obejrzeniu, że to był prawdziwy motyw całego filmu. Dotarcie do jego rdzenia dotyczy potęgi języka i tego, jak bardzo język kształtuje to, kim jesteśmy, co myślimy, jak postrzegamy otaczający nas świat itp. Kiedy rasa obcych przybywa na ziemię, zadaniem dr Banksa jest odkrycie ich języka i jak się z nimi komunikować, aby zrozumieć, dlaczego tu są. Gdy dowiaduje się więcej, odkrywa, że ​​nie myślą tak, jak my myślimy, ani nie komunikują się tak, jak my się komunikujemy. Odkrywa, że ​​kosmici nie są związani czasem, tak jak ludzie, i zachęca doktora Banksa do użycia „broni”. W połowie filmu trwa dialog między Ianem i dr Banksem, w którym omawiają hipotezę Sapira-Whorfa, co zasadniczo oznacza, że ​​jeśli uczysz się języka obcego wystarczająco długo, możesz przeprogramować swój mózg; że język, którym mówisz, determinuje sposób myślenia. W miarę jak dr Banks uczy się więcej o tym obcym języku, zaczyna zdobywać wiedzę, jak myśleć, jak myślą – co jest nieliniowe, niezwiązane z czasem. Ten motyw jest obecny w całym filmie: od jej córki, przez pisownię jej imienia, Hannah (ma więcej sensu po obejrzeniu filmu), po wielkie odkrycie na końcu. Ale prawdziwe piękno polega na tym, że im dalej widz idzie i zdobywa wiedzę wraz z doktorem Banksem, my też rozumiemy, że sama historia jest nieliniowa – początek filmu to tak naprawdę koniec. Widzimy początek i myślimy, że to początek, tak jak ty normalnie, ale kiedy zanurzamy się i podążamy za doktor Banks, ucząc się tego, czego się uczy, my również zostajemy uwolnieni przez czas. Pytanie brzmi: gdybyś znał swoje życie od początku do końca, czy byś coś zmienił? Ten film to coś więcej niż inwazja obcych, którą widzieliśmy tysiące razy. Jest znacznie głębszy i jako taki powinien być doceniany. Przyjazd pokazuje sztukę opowiadania historii. Łatwo 10/10

Alan Kubiak

To bardzo, bardzo dobrze zrobiony film, który jest prowokujący do myślenia, mierzony, wciągający i bardzo dobrze zrobiony. Nie ma w tym nic zuchwałego ani ciężkiego, historia jest znakomicie opowiedziana, z dobrze ugruntowanymi postaciami. Historia jest oczywiście science fiction i jest niezwykle twórcza, ale nigdy nie jest głupia, jest niesamowicie inteligentna. Niesamowite efekty specjalne, podobał mi się projekt obcej rasy i ich język, całkiem niesamowity. Historia nadziei, którą pokochałam. 9/10

mgr doc. Konstanty Duda

Kiedy kulminacja filmu słabnie, a ty powoli zaczynasz zdawać sobie sprawę z prawdziwego znaczenia tego filmu, nie możesz nie czuć się przytłoczony i zadać sobie pytanie: „a co, jeśli będę miał kolejną szansę na życie?” To nie jest film science fiction. To prawdziwa historia miłosna. Nie romans, ale jak nazywają go Grecy, Agape. Najwyższa forma miłości. Wie, jak kończy się jej historia, ale postanawia przeżyć swój los na nowo. Naprawdę nie chcę tutaj zdradzać niczego krytycznego, ponieważ ten film trzeba obejrzeć i trzeba go poczuć. Każdy, kto doświadczył bólu, rozczarowań lub żalu, musi obejrzeć ten film ze względu na jego piękne przesłanie i cieszyć się nim takim, jakim jest – dobrze zrobionym filmem, który jest wyjątkowy i piękny pod każdym względem, czego w dzisiejszych czasach bardzo brakuje w Hollywood. Jedna uwaga: „O naturze światła dziennego” Maxa Richtera został doskonale wykorzystany w tym filmie, naprawdę nie sądzę, aby moment, w którym został użyty, nie miałby takiego wpływu, gdyby nie ta piękna piosenka. Koniec był zdecydowanie punktem kulminacyjnym filmu, a kiedy słyszysz słabe, szlochające struny, to prawie automatycznie, zaczynasz czuć, że wydarzenia, które się rozgrywają, przydarzają ci się. Naprawdę niezwykły film pod każdym względem.

dr doc. Lidia Wilk

Czasami przyczepa bardzo mnie irytuje, że rozdaję za dużo (np. „Pokój”, a ostatnio „Pasażerowie”). Czasami potrafię być bardzo podekscytowany naprawdę dobrym zwiastunem (np. „10 Cloverfield Lane”). Ale przez większość czasu zwiastun „ho hum” zazwyczaj wzbudza oczekiwanie na film „ho hum”: „Jack Reacher: Never Look Back” jest dobrym przykładem z ostatnich lat. Potem jest „Przybycie” Ponieważ zwiastun „Przybycia” absolutnie nie przeczy głębi i złożoności filmu. Na pierwszy rzut oka wygląda na podejrzanego kandydata do „Bliskich spotkań”, z groźbą ruszenia w kierunku takich jak „Dzień Niepodległości” i „Piąta fala”. Właściwie otrzymujesz film, który zbliża się do wielkości "Bliskich spotkań", ale łączy go z intelektualną głębią "Incepcji", tajemnicą "Intersteller" i ciężkim emocjonalnym wstrząsem lub dwoma "Up". Amy Adams („Batman kontra Superman”) gra dr Louise Banks, nauczycielkę języka na amerykańskim uniwersytecie, która pewnego ranka staje przed grupą szczególnie niezaangażowanych studentów. Nie bez powodu, skoro nadchodzą wiadomości ze świata. Dwanaście obcych statków rozmieściło się strategicznie na całym świecie, wisząc kilka stóp nad ziemią w taki sposób, w jaki nie mają cegieł. Do Banksa podszedł pułkownik Weber (Forest Whitaker) i zaproponował mu zadanie porozumiewania się z kosmitami: skąd oni przybyli? dlaczego oni są tutaj? Banki stoją przed największym wyzwaniem w swojej karierze akademickiej, próbując opracować strategię komunikacji bez jakiejkolwiek wiedzy, na jakim poziomie komunikacja w nich się sprawdza. Wspomagani przez Iana Donelly'ego (Jeremy Renner, „Mission Impossible IV/V”, „Avengers”), fizyka teoretycznego, para próbuje złamać kod w terminie wyznaczonym przez nieubłagany wzrost napięć międzynarodowych – napędzanych przez generała Chang z Chin ( Tzi Ma, „Veep”; „24”). Steven Spielberg popełnił rzadki błąd w ocenie, dodając sceny w swoim „Edycji Specjalnej” „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” pokazujących każdego człowieka mocy Roya Neary'ego (Richard Dreyfuss) wchodzącego do statku kosmicznego obcych. Niektóre rzeczy najlepiej pozostawić wyobraźni. Tutaj powtórka tego błędu wydaje się nieunikniona, ale – przewrotnie – wydaje się być wykonana z mistrzostwem i pewnością siebie. Obcy są dobrze oddani, a mały charakter planu (jestem pewien, że byłem w podobnych obskurnych poczekalniach na brytyjskich dworcach kolejowych!) jest sprytnie obsługiwany przez warunki środowiskowe. Ale scenariusz naprawdę zabija go w pojawieniu się prawdziwej mocy wyzwolonej przez pracę tłumacza. Powiedzieć więcej, dostarczyłoby spojlerów, czego nie zrobię. Ale to jest mistrzowskie dzieło science fiction. Scenariusz napisał Eric Heisserer – ktoś z ograniczonym życiorysem scenarzysty wznowień/kontynuacji horrorów, takich jak „Final Destination 5”, „The Thing” i „Koszmar z ulicy Wiązów” – więc zapowiedzi nie były dobre, co tylko dodaje ku zaskoczeniu. Jeśli miałbym być krytyczny, niektóre dialogi są czasami trochę ZBYT sprytne dla własnego dobra i trąbią przesadą Aarona Sorkina: na przykład komentarz o „Na Węgrzech mają na to słowo”. głowa. Denis Villeneuve („Sicario”) zręcznie reżyseruje, w niektórych miejscach pozostawiając powolne tempo opowieści, aby widzowie mogli wywnioskować, co się dzieje we własnym tempie. To NIE przypadnie do gustu fanom filmów, którzy lubią swoje filmy w wal-bam CGI, ale bardzo mi się podobało. Film w rzeczywistości ma bardzo małą ekspozycję, co daje wiele do przemyślenia po pojawieniu się napisów końcowych: były elementy historii (takie jak jej książka), które wciąż wywoływały debatę z moją lepszą połową w drodze do domu. Amy Adams i Jeremy Renner są pierwszorzędnymi, a efektownie nastrojowa ocena Jóhanna Jóhannssona („Sicario”; „Teoria wszystkiego”) dopełniają dla mnie inne ważne punkty. Niezwykły film, obowiązkowy dla fanów science-fiction, ale także dla miłośników dobrego kina i dobrze przygotowanych historii. (Zgadzam się? Nie zgadzam się? Odwiedź stronę bob-the-movie-man.com, aby uzyskać graficzną wersję tej recenzji i skomentować. Dzięki).

Marika Kołodziej

Zwiastun

Podobne filmy