Za panowania Ludwika XVI biedny francuski lord Gregoire uczy się sztuki dowcipu na dworze wersalskim, aby król mógł sfinansować swój projekt melioracyjny. Po drodze zanurza się w świecie, w którym dowcip i genealogia mogą stworzyć lub złamać reputację...

„Ośmieszenie” nieźle potwierdza: Patrice Leconte to jeden z najbardziej utalentowanych francuskich filmowców, jakich znało francuskie kino. Jego dar polega na tym, że ke wie, jak znaleźć oryginalne i przykuwające uwagę tematy do swoich filmów, a także umie je zafascynować (aby mieć tego świadomość, obejrzyj „Pan Hire” lub „Żona fryzjera”). Tutaj postanowił poruszyć swój film wokół uczucia, którego mężczyźni zawsze się obawiali: ośmieszenia. Akcja toczy się w 1780 roku, za panowania Ludwika XVI. Młody szlachcic (Charles Berling) zamierza spotkać się z królem w Wersalu. Rzeczywiście, chciałby, żeby pożyczył duże sumy pieniędzy na osuszenie bagien zarażonych przez komary. Ta akcja pozwoli uratować setki chłopów. Ale Berling nie wie, że nie tylko on chce spotkać się z królem. Setki szlachciców takich jak on odczuwa to samo. Przede wszystkim, zdaniem starszego szlachcica (Jean Rochefort), będąc na dworze króla, trzeba unikać kpin, których konsekwencje mogą być katastrofalne. Berling się tego nauczy, zmierzy się z nim i po prostu tego będzie unikał. Dwór Ludwika XVI można porównać do dżungli, w której przetrwają tylko silni. Silni to ci, którzy są bystrzy i zręczni. Ośmieszenie atakuje słabych i prowadzi ich do hańby, a nawet samobójstwa. Celem Leconte'a w tym filmie jest potępienie próżności i hipokryzji dworzan na dworze króla, którzy wykorzystują swoją uprzywilejowaną sytuację. Znakomity i precyzyjny film, olśniewający występ, zwłaszcza Jean Rochefort i kilka mocnych wskazówek („teraz nie wolno ci popełnić ani jednego błędu”, powiedział Rochefort do Berlinga, gdy ten ostatni ma spotkać się z królem). Oczywiście w filmie nie brakuje ironicznego humoru: kiedy król pyta dworzanina: „Mam nadzieję, że to nie gra słów”, a dworzanin odpowiada: „Nie, proszę pana, to gra słów”. Graj słowami i kalambur oznacza to samo. Na koniec genialny film słusznie nagrodzony we Francji, gdzie w 1997 roku zdobył Oscara za najlepszy film

Dorota Jakubowska

Przypomina mi to wiele Dangerous Liaisons (1988) i Valmont (1989) w swoim cynizmie i ostrym dowcipie. Akcja osadzona we Francji w tym samym czasie (w przeddzień Rewolucji Francuskiej – to jest XVIII wiek, recenzenci), Ridicule koncentruje się nie tyle na intrygach seksualnych (choć jest ich mnóstwo), ale na cynicznym dowcipie, jakby w hołdzie dla Voltaire, francuski mistrz satyry, którego duch jest przepełniony. Najpierw ostrzeżenie. Nie daj się zwieść dość rażącej surowości sceny otwierającej. To ma być jedynie satyra, a nie zapowiedzią przyszłych frazesów. Ma to być również rodzaj filmowego żartu, ponieważ w całym filmie nie ma porównywalnej kobiecej nagości. Rzeczywiście, nie ma porównywalnego, powiedzmy „wyrażenia”, nigdzie w legalnym filmom, o którym jestem świadomy. Więc pozwól temu przejść lub zamknij oczy. Charles Berling występuje w roli Gregoire Ponceludon de Malavoy, wiejskiego inżyniera, który przybywa do Wersalu, aby uzyskać wsparcie finansowe, aby osuszyć bagno, aby uratować wieśniaków, którzy umierają na chorobę przenoszoną przez komary. („Chłopi żywią arystokratów tak samo jak komary.”) Bardzo szybko odkrywa, że ​​drogą do audiencji u Ludwika XVI jest zyskanie reputacji sprytnego dworzanina. Kierowany przez M. Bellegarde (Jean Rochefort), emerytowanego dworzanina, Ponceludon szybko podejmuje zabawę w dowcip i kpiny panujące na dworze. Jego bystry i sprytny umysł oraz młodzieńczy wygląd przyciągają uwagę kochanki króla, Madame de Blayac (Fanny Ardant), która pokazuje, jak dostęp do króla można uzyskać przez jej sypialnię. Ponceludon jest szczery jedynie w swoim pragnieniu osuszenia bagna i tak ochoczo pozwala sobie zostać kolejnym kochankiem Blayaca w zamian za szansę zaprezentowania swojego programu Ludwikowi XVI. W tym samym czasie poznaje córkę Bellegarde, Mathide (Judith Godrèche), idealistyczną piękność z naukowym zacięciem, zaręczoną z umierającym, bogatym starcem. Zakochują się, ale dzielą ich różne plany. To, co sprawia, że ​​ten film jest tak zachwycający, to smakowity sposób, w jaki satyruje dekadencki dwór Ludwika XVI. Ta dramatyczna ironia jest znakomita i absolutna w tym sensie, że reżyser Patrice Leconte w żadnym momencie nie daje nawet najmniejszej wskazówki, że którykolwiek z bizantyjskich pochlebców na dworze zdaje sobie sprawę, że Danton i Terror na nich czekają. Dorzućmy do tego zbliżającą się rewolucję przemysłową (i naukową) symbolizowaną w postaci Ponceludona i Mathide'a, a ancien régime ze swoimi przestarzałymi tytułami feudalnymi i skorumpowanymi przywilejami jest postrzegany jako pasożytniczy anachronizm, który jest gotowy do gnicia i zniszczenia. Scenografia, reżyseria, a zwłaszcza aktorstwo są znakomite. Weteran Rochefort jest szczególnie dobry w części, która zależy od dyrektywy i wyrazistej twarzy pośród szeptów na dworze. Berling jest gładki i wiarygodny jako człowiek ze szlachetną misją, zręczny w wzajemnych stosunkach, miłości i pojedynkach, skromny i szczery bohater. Godrèche jest dobry, ale wydaje się tutaj trochę powściągliwy. Jest niemożliwie zdrową, przystojną pięknością, której żaden mężczyzna nie może się oprzeć. Po raz pierwszy zobaczyłem ją jako 17-latkę w Rozczarowanych (1990), gdzie jej młodzieńczy urok został starannie i podstępnie wyeksponowany przez reżysera Benoît Jacquot. Tutaj Leconte koncentruje się na sile swojego charakteru. Madame de Blayac Fanny Ardant jest makiaweliczną kochanką dwulicowości miłości, bardzo podobną do markizy de Merteuil z Niebezpiecznych związków i Valmonta. Jej występ wypada korzystnie w porównaniu z występami Glenn Close i Annette Bening, chociaż Ardant ma przyziemne cechy, które wydają się najbardziej realistyczne. Jej postać jest również bardziej wrażliwa. Zestawy są okazałe, ale nie są sztucznie efektowne. Szare peruki z wysokimi czubkami i maski z dziobami na balu są urocze i wraz ze złoconymi strojami, zaschniętym makijażem itp. w jakiś sposób sugerują prawdziwy stan ubioru i higieny osobistej około 1784 roku, przypominając mi, że w tych dni ludzie na ogół nie nosili majtek ani nie brali prysznica. Niektóre bon moty: „Duszą dowcipu jest znać swoje miejsce”. Poproszony przez króla o powiedzenie czegoś dowcipnego o samym królu, Ponceludon powraca: „Król nie jest poddanym”. Król pyta, czy nie jest to (niska) gra słów, ale zapewnia, że ​​jest to „gra słów”. Kiedy Blayac dostrzega, że ​​Ponceludon nie jest nią całkowicie oczarowany, odpowiada: „Naucz się ukrywać swoją nieszczerość, abym mogła poddać się bez hańby”. Film zamyka scena w Anglii na klifie nad kanałem angielskim. Bellegarde i inni zastanawiają się nad przemianami po rewolucji: „Wit był tym samym powietrzem, którym oddychaliśmy”. „Teraz zamiast dowcipu rządzi nadęta retoryka Dantona”. Kapelusz Bellegarde zostaje zdmuchnięty przez wiatr. Jego towarzysz zauważa: „Lepszy kapelusz niż głowa”. Nawiasem mówiąc, napisy (a zazwyczaj tak nie jest) są doskonałe, pomysłowe i wystarczająco wierne, a jednocześnie wygodnie krótkie, aby zostały napisane przez profesjonalnego tłumacza, a nie przez kogoś podręcznego, znośnie dwujęzycznego. (Uwaga: ponad 500 moich recenzji filmów jest teraz dostępnych w mojej książce „Cięcie do szezlonga albo nie mogę uwierzyć, że połknąłem pilota!” Kup w Amazon!)

mgr dr Nadia Michalska

Zwiastun

Podobne filmy