Paul Rivers, schorowany matematyk, bez miłości żonaty z angielskim emigrantem; Christina Peck, która ukrywa sekretną przeszłość; i Jacka Jordana, byłego skazańca, który odnalazł Jezusa, łączy straszny wypadek, który zmienia ich życie.

Wiele filmów w epoce nowożytnej eksperymentuje ze złamaną chronologią, ale przez większość czasu ta technika jest używana wyłącznie w celach rozrywkowych. „21 gramów” to intensywny i przemyślany film wzbogacony tą techniką, doprowadzony do skrajności, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Nie mówimy tutaj o „Pulp Fiction”, w którym małe serie winiet są ułożone poza kolejnością. Każda pojedyncza scena w „21 gramach” wydaje się być rozmieszczona niemal losowo w dowolnym miejscu filmu. Oglądając ten film po raz pierwszy, musisz się skoncentrować, bo będziesz miał problem ze zrozumieniem, co się dzieje, a nawet gdy zaczyna się fabuła, niektóre szczegóły nie będą zrozumiałe do samego końca. Ale to się opłaca: to nie jest jak „Memento” czy „Mulholland Drive”, gdzie możesz potrzebować wielu wyświetleń, aby to wszystko zrozumieć. Pod koniec filmu historia okazuje się całkiem prosta. To tak, jakby zobaczyć gigantyczną układankę stopniowo składaną w całość. W przeciwieństwie do wielu innych filmów, w których używa się tego rodzaju środków, „21 gramów” to dramat postaci, a nie thriller psychologiczny. Historia nadal działałaby, gdyby została opowiedziana w porządku chronologicznym. Dlaczego sceny są ułożone tak, jak są, nie jest całkowicie jasne, na pierwszy rzut oka. Czułem się, jakbym oglądał tajemnicę, ale po tym, jak wszystko się zebrało, stało się jasne, że żadna z tajemnic nie była zawarta w samej fabule. Fakt ten skłonił niektórych krytyków do zasugerowania, że ​​zaszyfrowana aranżacja scen jest niczym więcej niż uroczą sztuczką mającą na celu uatrakcyjnienie filmu. Uważam jednak, że urządzenie służy uzasadnionemu celowi, wyciągając złożoność postaci i ich sytuacji. Życie nie jest dobre dla trzech głównych bohaterów i nie poprawia się. Sean Penn gra 40-letniego mężczyznę o słabym sercu, Naomi Watts gra młodą kobietę stojącą w obliczu wielkiej tragedii, a Benicio Del Toro gra byłego skazańca trawionego poczuciem winy. Penn i Watts wychodzą jak zwykli ludzie, reagując jak ktokolwiek w danych okolicznościach, ale postać Del Toro jest szczególnie fascynująca. Został zrehabilitowany przez religię, ale wciąż daleko mu do doskonałości. Jako ojciec ma przerażającą obecność, która sprawia, że ​​czasami wydaje się obraźliwy. Ale rozwinął silne sumienie. Czy słusznie nienawidzi siebie za to, co zrobił? Film nigdy nie odpowiada na to pytanie. Po prostu doceniłem, że film oparł się pokusie zrobienia z niego karykatury. Nie jest ani bohaterem, ani złoczyńcą. Jest po prostu zrozumiały na bardzo podstawowym ludzkim poziomie, podobnie jak pozostałe dwie postacie. Mamy wrażenie, że Watts i Penn nie mają racji, potępiając go tak mocno, jak to robią. Nie rozumieją jego sytuacji ani tego, że cierpi prawie tak samo jak oni. Z drugiej strony my jako widzowie doskonale rozumiemy, skąd pochodzi Watts. To właśnie sprawia, że ​​zaszyfrowana aranżacja scen jest tak efektywna: nigdy nie pozwala żadnej postaci zdobyć naszej całkowitej sympatii. Zanim uporządkowaliśmy wątki fabularne, zidentyfikowaliśmy wszystkie trzy postacie na poziomie emocjonalnym, jednocześnie rozumiejąc ich wady. Ci ludzie są uwięzieni w swoich własnych, ograniczonych światach, a z naszego wszechwiedzącego punktu widzenia nie możemy obwiniać nikogo z nich za ich uczucia lub czyny. Widać wyraźnie, czego te postacie nie mogą, to znaczy, że są bardziej ofiarami okrutnego losu niż ludzie, którzy są naprawdę winni czegokolwiek. Jakie jest przesłanie filmu? Że ludzie nie powinni tak szybko osądzać innych? To może być jedna z interpretacji, ale to, co jest miłe w filmie, to to, że nie wbija w nas tej lekcji. Po prostu opowiada poruszającą i poruszającą historię o skomplikowanych postaciach, a widzowie mogą czerpać z niej, co im się podoba. Tytuł nawiązuje do parapsychologicznego przekonania o ciężarze ludzkiej duszy i został użyty w tym filmie jako metafora kruchości życia. Jeśli życie jest kruche, jest też cenne, a ludzie nie muszą tracić czasu na zemstę.

Krzysztof Piotrowski

„21 Grams” opowiada o kilku luźno powiązanych ze sobą postaciach w sposób aronologiczny, skaczących w przód iw tył po swoich historiach. Mogą być ku temu powody: na przykład po to, aby odsłonić fabułę w sposób, który daje dodatkowy impuls, lub umożliwić zakończenie fabuły sceną ze środka opowieści, która zyskuje na znaczeniu dzięki wcześniejszej znajomości tego, co widz dzieje się dalej. „Pulp Fiction” Quentina Tarantino uzasadniał swoją złożoną strukturę fabuły z obu tych powodów. Ale w przypadku tego filmu nie widziałem, jak opowiadanie historii w tak połamany sposób ma cokolwiek dodać; a fakt, że większość głównych bohaterów ma pragnienie śmierci (a przynajmniej bardzo małą chęć do życia) nie pomagał w moim emocjonalnym zaangażowaniu. Czasami film zdawał się kształtować w opowieść o możliwości (lub nie) odkupienia; ale nigdy nie przekształciła się w coś bardziej wstrząsającej opowieści o wielu ludziach, którzy cierpią i (w niektórych przypadkach) umierają. Pretensjonalny głos z postaci Seana Penna, który kończy film (i wyjaśnia jego tytuł), wydawał mi się desperacką (i nieudaną) próbą nadania znaczenia filmowi dziwnie go pozbawionemu. To powiedziawszy, aktorstwo jest dobre, a film jest niewątpliwie umiejętnie zrobiony. Ale „ludzie umierają” samo w sobie nie jest adekwatnym ani interesującym tematem jednoczącym.

Wiktoria Nowicka

Alejandro Gonzalez Inarritu zrobił zasłużony skok do znanej grupy filmowców z Amores Perros, a jego kolejne 21 gramów pokazuje mu, że ma mnóstwo talentu do stracenia. Dostaje również trzy (lub więcej, w zależności od tego, jak skuteczne są efekty drugoplanowe) potężnych, fascynujących występów Seana Penna, Benicio Del-Torro i Naomi Watts. Są zaangażowani w trzy zazębiające się historie: Penn jako matematyk z psującym zdrowiem i prawie psującym się związkiem; Del-Torro znalazł Jezusa Chrystusa po tym, jak przez część swojego życia przebywał w więzieniu i poza nim; Watts jest gospodynią domową, która może mieć poważne problemy w umyśle. Każdy z trzech głównych bohaterów nie idzie na tani dramat, a każdy z nich zanurza się w głębię własnych umiejętności, aby znaleźć prawdy, które mogą nie być możliwe przy gorszym materiale lub gorszym reżyserze. Nie powiem więcej o historiach, ale mam coś do powiedzenia na temat struktury filmu. Scenariusz przedstawia hipnotyzujące sceny, te z wielką tragedią, które wyzwalają współczucie widza. Niemniej jednak w konstrukcji było coś, co nie wydawało mi się aż tak wspaniałe. W filmach takich jak Pewnego razu w Ameryce, Wściekłe psy, a nawet Memento, pomieszana struktura opowieści miała swój cel, dodając widzom odpowiednie zwroty akcji. 21 gramów (jak w pewnym sensie Amores Perros) ma również tę nieliniową podstawę i czasami działa to, że publiczność reaguje. Ale myślę, że losy i tragedie tych postaci miałyby znacznie więcej mocy, gdyby od początku do końca opowiedziano to liniowo. W wielu momentach filmu wiedziałem trochę za dużo, zanim dana scena się rozwinęła, lub zgadywałem coś, czego nie potrzebowałem (jednym z punktów nieliniowego opowiadania jest najpierw odpowiedzi, pytania później ). Nie był to aspekt, który sprawił, że film był zły, ale wkład, który scenarzysta Guillermo Arriaga i reżyser Inarritu włożyli w tę strukturę, aby powiązać historie w kolejności, lub być może opowiadając każdą historię z osobna, jest jedyną wadą filmu.

Patryk Bąk

Zwiastun

Podobne filmy