Po poświęceniu czasu na przeczytanie wielu recenzji do TTRL (w tym tych IMDb tutaj), przypomina mi się napis do tego najbardziej kontrowersyjnego filmu: „Każdy człowiek toczy własną wojnę”. Jaka polaryzacja istnieje wśród jej widzów i dużo emocji w obie strony. Byłem oszołomiony, poruszony, sparaliżowany i całkowicie pochłonięty tym filmem, tym bardziej podczas kolejnych wyświetleń. Byłem jedną z wielu osób, które, jak pojawiają się napisy końcowe, siedzą cicho, aż trzeba odejść – wciąż tkwiąc w doświadczeniu filmu. Nie gniewam się na innych, którzy po prostu zasnęli. Dziwne, że niektórzy z ostrzejszych krytyków filmu wydają się być zmuszeni do wyładowania swojej złości w lekceważących komentarzach pod adresem tych, którzy go pokochali – większość z tych, którym podobał się film, była łagodniejsza w komentowaniu jego krytyków. W przeciwieństwie do tego, co niektórzy napisali, „cienka czerwona linia” nie ma nic wspólnego z brytyjską piechotą w jej imperialnej przeszłości. Jones odniósł się do dwóch powiązanych cytatów w swojej znakomitej książce, które dotyczą cienkiej linii między zdrowiem psychicznym a szaleństwem. Niezależnie od tego, czy jest to „uzasadnione”, czy nie, konieczne czy nie, w doświadczeniu wojennym jest wiele szaleństwa według czyjejś definicji szaleństwa. Wojna istnieje i wydaje się odtwarzać sama – nigdy nie wpadłem na pomysł z filmu Malicka, który głosił, że powinniśmy po prostu przestać toczyć wojny. Wręcz przeciwnie, traktuje wojnę jako dane w ludzkiej części natury i pokazuje, jak poszczególne istoty ludzkie różnie przystosowały się (lub nieprzystosowane!), aby móc dalej jeść, oddychać i, tak, zabijać. Doświadczenie wojenne nie polega przede wszystkim na strzelaniu i wysadzaniu w powietrze – jak opisał Jones z własnego doświadczenia, w dużej mierze dotyczy tego, co dzieje się między potyczkami – konfliktem i koleżeństwem, strachem i brawurą, tęsknotą za domem i wolnością od poprzednich ograniczeń oraz czekaniem na śmierć lub zobaczyć śmierć kumpla. Ludzie przychodzili, umierali i byli zastępowani – podobnie jak przedstawiały to epizody w filmie, które dezorientowały lub denerwowały niektórych widzów. Weterani zawsze mówią o tym, jak ciężko jest polegać na swoich kumplach (i współczuć), mimo że większość z nich umrze. Dla mnie najważniejsze (a nie musi tak być dla nikogo innego, wiem o tym) jest to, jak w takich okolicznościach wpływają i wyrażają się odwieczne tematy człowieczeństwa. Wszystkie wielkie dzieła sztuki mają coś wspólnego z tematami piękna, bólu, triumfu, rozpaczy, dobra i zła. Nie ma nic złego w rozrywce jako rozrywce (Matrix był świetną zabawą); jest miejsce zarówno na film dla zabawy, jak i na film jako sztukę. Uratowanie Prywatnych Ryana było głównie dobrą rozrywką (chociaż uważam, że jest to strasznie manipulacyjne i szowinistyczne), podczas gdy TTRL zgłębia tematy, o których wspomniałem powyżej, nigdy nie dając łatwych odpowiedzi. Jeśli uważasz, że podkłady głosowe są ciężkie, może to dlatego, że przyzwyczaiłeś się do tego, że Hollywood mówi nam, co mamy myśleć i czuć, i myślałeś, że Malick robi to samo. Obejrzyj jeszcze raz i zobacz, czy nie tylko daje nam dostęp do często sprzecznych perspektyw różnych osób. Jeśli chodzi o tych, którzy uważają, że film przedstawia „naszych żołnierzy” w złym świetle, członkowie mojej rodziny, którzy walczyli w II wojnie światowej, opisali swoje doświadczenia i reakcje podobnie jak te pokazane w TTRL – byli to zwykli ludzie, dość przyzwoiti ludzie, ale nie bohaterowie czasami nieprzewidywalnie zdolni do bohaterstwa i zdruzgotani przez swoje doświadczenia. Jestem z nich dumny, że zrobili wszystko, co mogli, aby zrobić to, co uważali za swoją odpowiedzialność, i zachować część ludzkości nietkniętej pomimo horroru. Żaden z nich nie powiedział mi, że czuje się „uszlachetniony” przez wojnę; znosili to i byli przez to bardzo zranieni, ale też nie współczuli sobie. W TTRL widziałem to przedstawione z takim współczuciem, że płakałem. Nawet facet (Dale), który wyrywał złote zęby z ust umierającym japońskim żołnierzom, nie był stereotypowym złoczyńcą – ma swoją chwilę łaski, tak jak wszyscy. Nikt nie jest przedstawiany jako nie do zdobycia, nawet Witt. Sam nie jest stereotypem, widzimy, jak zabija kilkunastu żołnierzy w bitwie, wciąż próbując zobaczyć Boga pośród chaosu. A co za potężna scena u schyłku życia, spełnienie własnego dążenia do poświęcenia i rozpoznanie w chwili epifanii, gdzie leży jego własna nieśmiertelność. Ci, którzy nie mogli znaleźć wątku fabularnego w filmie, musieli przegapić pierwsze dziesięć minut… Może to z powodu mojego własnego doświadczenia życiowego tak mocno odpowiadam na ten film. Jako dziecko zniosłem i przetrwałem dziesięć lat intensywnego, nieuniknionego, nieustannego maltretowania. Pamiętam, że nawet jako małe dziecko próbowałem to wszystko zrozumieć - szukając dobra, powodów, Bożego planu, mojego celu. Inni, którzy przeżyli traumę (w obozach Holokaustu, na oddziałach onkologicznych) często opisują, jak takie doświadczenia skupiały ich uwagę na rzeczach, które mają znaczenie, poza fizyczną rzeczywistością, której nie mogli kontrolować. Od dzieciństwa szedłem przez życie z drugą świadomością – że badanie i samokontrola trwają w „czasie rzeczywistym”. To właśnie Malick przedstawił dla mnie w tym filmie. Może myślisz, że to „drugie wieści” lub „pretensjonalne”. Może się tak nie wydawać, gdy jesteś w trakcie walki lub na łożu śmierci... DGH P.S. Zorganizowałem specjalny pokaz tego filmu lokalnie dla kilku znajomych - 400 innych zapłaciło za przybycie, ustnie. Ponad setka siedziała zaklętych, gdy przewijały się napisy końcowe — uciszając i nie chcąc wychodzić. Założę się, że niektóre z nich są zranione.
Konrad Wróblewski
Jeden z najbardziej oszałamiających wizualnie i filozoficznie odważnych filmów wojennych, jakie kiedykolwiek nakręcono. W 1978 roku Terrence Malick nakręcił przebojowy klasyk „Days of Heaven”, przez 20 lat po jego premierze Malick nie stworzył ani jednego filmu, aż do wydania w 1998 roku epickiego „Cienka czerwona linia” z okresu II wojny światowej; mój Bóg był tego warty czekania. „Cienka czerwona linia” to złożony i poruszający obraz wojny, który okazuje się być jednym z najbardziej realistycznych przedstawień II wojny światowej, jakie kiedykolwiek pokazano, zarówno pod względem wizualnym, jak i psychologicznym. Dosłownie Malick wyszedł z ukrycia, aby stworzyć ten klejnot klasyki, który przedstawia chaos wojny. Pomimo tego, że był to ten sam rok premiery, co znacznie bardziej udany „Szeregowiec Ryan”, film wojenny Malicka przejdzie do historii Hollywood jako naprawdę wyjątkowe arcydzieło.
Arkadiusz Zieliński
Ten film to trzy godziny poezji filmowej. „Szeregowiec Ryan”, choć znakomicie wykonany, jest w porównaniu z tym szowinistą kreskówką. „Cienka czerwona linia” opowiada o kompanii amerykańskich strzelców sprowadzonych w 1942 r. w celu umocnienia alianckich uścisków na wyspie Guadalcanal na Pacyfiku w obliczu japońskiej inwazji, ale miejsce to może być praktycznie wszędzie, gdzie toczy się wojna. Kompania nie składa się z poborowych, ale zwykłych żołnierzy. Niektórzy z nich są w wojsku ponad 10 lat. Niektórzy z nich jednak nigdy wcześniej nie widzieli prawdziwej akcji i jest to gorące i niewygodne miejsce, pomimo uroczej tropikalnej scenerii. Niektórzy pękają, niektórzy umierają, niektórzy dokonują bohaterskich czynów. Ich przywódcy nie są szczególnie godni podziwu; jeden jest całkiem szczęśliwy, gdy zabija swoich ludzi, jeśli może wyjść z akcji i wyglądać dobrze. Przez większość filmu niewidoczni są mieszkańcy Melanezyi, mieszkańcy Wysp Salomona, którzy żyją najlepiej, jak potrafią, podczas gdy wokół nich szaleje wojna. Ich spokój wyraźnie kontrastuje z gorączkową działalnością wojskową. Oczywiście nie ma dokąd pójść. Jest kilka ekscytujących akcji sfilmowanych, ale tak jak w prawdziwych wojnach, większość czasu spędza się na przygotowaniach i czekaniu. Rozwijają się osobiste historie, ale na końcu liczy się przetrwanie. Oświetlenie i fotografia są całkiem rewelacyjne, zwłaszcza oświetlenie idealnie wpasowuje się w nastrój. Filmowanie nie odbywało się właściwie na Guadalcanal, ale w pobliżu Port Douglas w północnym Queensland, gdzie znajdują się podobne tropikalne lasy deszczowe i fauna, ale z dużo łatwiejszą logistyką. Widocznie zajęło to wieki, ale wydaje się, że jest warte wysiłku. Jest to prawdopodobnie jeden z czterech lub pięciu największych filmów wojennych, jakie kiedykolwiek nakręcono, podobnie jak „Cała cisza na froncie zachodnim”, „Paths of Glory”, „Most na rzece Kwai” i „Najdłuższy dzień”. Jeszcze żaden film nie pokazał lepiej, jak to jest być żołnierzem na pierwszej linii. Terrence Malick ma opinię ekscentrycznego, trudnego reżysera – Kubricka bez strachu przed lataniem. Nie jest to jednak film specjalnie niekonwencjonalny – po prostu wszystko się ze sobą wiąże – fabuła, dialogi, spektakle, zdjęcia i sceneria. Jedno jest pewne – to lepsza interpretacja powieści Jamesa Jonesa niż wersja z 1964 roku.
mgr dr Liliana Przybylska
Wiele osób nie wie, że ten film, wyreżyserowany przez terence malick, jest bez wątpienia powodem, dla którego Zakochany Szekspir zdobył najlepszego Oscara filmowego nad ulubioną Szeregowiec Ryan. dlaczego to mówię? najpierw zajmijmy się filmem. długie? tak. zbyt wiele? czasami. ale czy to dobrze? nie mogę zacząć opisywać piękna tego filmu. o Oscarach film obejrzałem dopiero po niespodziewanej nominacji do najlepszego obrazu. Widziałem już zawody i nadszedł czas, aby sprawdzić piątą nominację. Sam poszedłem do teatru, wyszedłem trzy godziny później, poszedłem do domu i płakałem. nie tylko dlatego, że byłam zaniepokojona, ale kochałam każdą postać w filmie. Chciałem być tam dla nich, płakać z nimi, walczyć w ich walce. wiele osób, które obejrzały ten film, powiedziało mi to samo. Cienka czerwona linia jest czasami bolesna do oglądania, ale tylko ze względu na realistyczne zestawienie ludzkości, filozofii i terroru wojny. film nie zagłębia się w żadne historyczne fakty dotyczące Guadalcanal, poza tym, że sama bitwa była przerażająca (jak każda bitwa). bohaterowie przedstawiają się poprzez lektorowaną narrację, która towarzyszy większości akcji. a mówiąc o akcji, w filmie nie ma zbyt wiele. więcej zdjęć. obrazy wojny i życia, jakie pozostawili ci żołnierze. taki był oczywiście zamiar Terence'a Malicka i wielu ludzi było obrażonych i myślało, że to jego własne, pretensjonalne ja robi z niego to, co najlepsze. „chłopiec, on jest geniuszem… czy musi to pokazać?” czasami jest to trochę pretensjonalne, ale film byłby „po prostu kolejnym filmem o II wojnie światowej”, gdyby wyszedł z rąk Malicka. nie mogę zrozumieć, dlaczego Sean Penn jest uważany za najlepszego aktora lub głównego bohatera tego filmu. bywał tam często, ale film prowadzi Jim Caviezel jako piękny i eteryczny szeregowiec Witt. słowa nie mogą opisać tego występu. w tak niewielu linijkach, jak miał, Caviezel przedstawia symboliczną duszę Witta, a pod koniec filmu złamie ci serce. także doskonałe występy Nicka Nolte i dyskretnego Eliasa Koteasa, który w mgnieniu oka potrafi rozciągnąć się od przerażającego (Crash) do współczującego. teraz... rozważmy Hollywood. na pewno kochają Spielberga i na pewno szeregowiec Ryan był arcydziełem (i tak było naprawdę), ale nikt nawet nie spodziewał się, że Cienka czerwona linia zdobędzie siedem ukłonów, zwłaszcza za najlepszy obraz. ale zakochany Szekspir podobał się publiczności, a pozostałe dwa były epickimi filmami wojennymi. większość hollywoodzkich „artystycznych” ludzi jest antywojennych... trochę jak Cienka Czerwona Linia. Szeregowy Ryan wydawał się być DUŻO bardziej patriotycznym „proamerykańskim” niż ten drugi. więc jeśli mamy antywojenną po jednej stronie, a patriotyzm po drugiej... otwarte i zamknięte. głosy zostały podzielone między tych dwóch, a Szekspir wyszedł zwycięsko. szkoda. w każdym razie... Cienka czerwona linia była zdecydowanie lepsza od Szekspira i zdecydowanie zupełnie innym filmem od Spielberga. Zdjęcia Johna Tolla i partytura Hansa Zimmera współgrają ze sobą, by oddać ton lirycznej i poetyckiej reżyserii Malicka, i obie powinny zdobyć Oscary. ten film zapiera dech w piersiach, choć, co zrozumiałe, nie dla przeciętnego amerykańskiego kinomana.
doc. dr Cezary Malinowski
Ten film raczej nie zostanie doceniony przez widzów wychowanych na diecie ogłupiałej hollywoodzkiej gry akcji. Jeśli jednak jesteś przygotowany, aby usiąść i oglądać CIENKA CZERWONA LINIA bez przerw i poświęcić jej uwagę, na jaką zasługuje, zostaniesz nagrodzony jednym z najbardziej inteligentnych, poetyckich i oszałamiająco pięknych filmów, jakie możesz kiedykolwiek zobaczyć. Widzieć. Filmy reżysera Terrence'a Malicka są żywe dzięki poczuciu czystego kina, w którym każda klatka dostarcza tak szczegółowości i bogactwa, że mógłbyś przysiąc, że tam byłeś. Jedyną osobą zdolną do oddania tak natychmiastowego poczucia czasu i miejsca oraz czystych niuansów filmu (choć w zupełnie inny sposób) jest David Lean, inny rzemieślnik z pierwszej ligi. Tutaj znowu Malick używa swojego zwyczajowego urządzenia do narracji, chociaż tym razem jako środka do wyrażania abstrakcyjnych myśli różnych żołnierzy, którzy walczą o zrozumienie konfliktu. To ciekawe podejście, które pozwala widzowi utożsamiać się z bohaterami w znacznie mniej powierzchowny sposób niż np. w SAVATE PRIVATE RYAN (do filmu CIENKA CZERWONA LINIA jest najczęściej i najbardziej niesprawiedliwie porównywana). Malick nie boi się również poświęcić czasu na zilustrowanie naturalnego tła rzezi. Wydaje się, że Matka Natura niemal odgrywa kluczową rolę wspierającą jako niezależny obserwator na uboczu, spokojnie i nieprzenikniony obserwujący rozwój chaosu. Miarą całkowitego braku zainteresowania Malicka normalnymi konwencjami Hollywood jest fakt, że aktorzy tacy jak Lucas Haas, Vigo Mortensen, Jason Patric, Mickey Rourke, Martin Sheen i Billy Bob Thornton spędzili miesiące w Queensland w Australii i na Wyspach Salomona, kręcąc role, które ostatecznie się skończyły. na podłodze w krojowni. Mrugnij, a przegapisz także głównych graczy namiotowych, takich jak John Travolta i George Clooney. Wyróżniające się występy pochodzą od Jima Caviezela, a zwłaszcza Nicka Nolte. Nolte wydaje się być coraz lepszy z wiekiem, a jego wizerunek tyrana, pułkownika Talla, jest czymś do zobaczenia. Nigdy nie widziałem, by ktoś wyrażał tak bezsilne poczucie wściekłości, złości i wściekłości, jak robi to Nolte. To fantastyczny występ prawdziwego profesjonalisty i jest dla mnie zagadką, dlaczego nie dostał Oscara. Nieskazitelne zdjęcia Johna Tolla i cudownie sugestywna ścieżka dźwiękowa Hansa Zimmera (nagrodzona Oscarem) to kolejne mocne elementy. Niezwykła muzyka i grafika tak dobrze kontrastują, że Malick czasami wycisza krzyki, wybuchy i pistolety, efekt, który służy jedynie dalszemu wzmocnieniu emocjonalnej mocy tego doświadczenia. Nie obejrzysz piękniejszego filmu o okropnościach wojny. Filmy takie jak ten sprawiają, że zadanie przegrzebania się przez cotygodniową dietę głupich, recepturowych śmieci podawanych przez Hollywood wydaje się prawie warte zachodu.
mgr inż. Aurelia Szymańska
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco