Wstrząśnięta po niedawnym niedawnym rozstaniu, Daphne (Shailene Woodley) czuje się zagubiona w życiu. Mieszkając w pensjonacie swojej siostry, regularnie jest świadkiem walki rodzeństwa i szwagra, co tylko pogłębia rosnącą rozpacz niegdyś idealistycznej Daphne w związku z długotrwałą miłością. Następnie, na jednym z przyjęć swojej siostry, Daphne spotyka Franka (Sebastian Stan) i Jacka (Jamie Dornan). Obaj są dla niej niezwykle atrakcyjni, choć na bardzo różne sposoby: jeden to niegrzeczny, niegrzeczny chłopiec, nieprzewidywalny i zawsze gotowy na przygodę; drugi jest trzeźwy, inteligentny, wrażliwy i zaangażowany w karierę naukową. Nie mogąc wybrać między tymi niemal biegunowymi przeciwieństwami, Daphne zamiast tego podskakuje między nimi, ciesząc się odmiennymi sposobami, w jakie widzi ją każdy mężczyzna – to tak, jakby przesłuchiwała różne wersje siebie i życia, które może na nią czekać. Ale los ma sposób na podejmowanie decyzji za nas i wkrótce nadchodzi czas, kiedy Daphne jest zmuszona zaakceptować, że posiadanie wszystkiego może być tylko przebraniem za nie posiadanie niczego.

Daphne Mirador (Shailene Woodley) decyduje się na sześciomiesięczną przerwę po czteroletnim związku z Adrianem (Matthew Gray Gubler). Próbuje znaleźć pracę i przysięga, że ​​przestanie pić. Mieszka pod opieką swojej siostry Billie (Lindsay Sloane) i jej rodziny. Na imprezie spotyka Jacka (Jamie Dornan) i Franka (Sebastian Stan). Historia jest bezcelowa i wydaje się, że o to chodzi. Daphne jest bezcelowa i to sprawia, że ​​zegarek bez celu. To tak męczące, jak się wydaje. Dużo gorących ludzi ma nudne melodramaty. Na marginesie, nie podoba mi się styl tekstu. Kolorowy tekst w stylu hipster jest trudniejszy do odczytania i prostszy jest zbyt mocny. Zrezygnowałbym po trzydziestu minutach, gdyby nie było to sprzeczne z moją polityką. Jest wiele przystanków i startów. Nie mam się do czego przyczepić z tymi postaciami. Nie dbam o nich i tak naprawdę nie znam chłopaków. W przypadku Dornana właśnie przypomina mi się o 50 odcieniach, a to nie jest dobra rzecz. To może być jego wina, ale nie musi, ale jest to zdecydowanie nieuniknione. Sceny seksu nie pomagają. Jeśli chodzi o Shailene, pochwalam jej próby bycia trochę innym niż stały MPDG. Potrzebuje bardziej wnikliwego oka do materiału. To hipsterski melodramat nudnego rodzaju.

Elżbieta Kołodziej

Występy są ogólnie dobre, ale „Endings, Beginnings” wędruje po okolicy z historią „zagubionej dziewczyny odnajdującej się” i nigdy nie do końca trafia w sens. Bezcelowy. I proszę... Drake Doremus naprawdę musi się wyluzować przy tych wyskokach w połowie zdania.

Kajetan Pawłowski

W tym filmie strasznie brakowało treści i emocji. Nic się nie dzieje poza kiczowatymi tekstami na ekranie co pięć minut i następną rzeczą, o której wiesz, jest to, że Daphne wyślizguje się z ramion jednego faceta i wpada w ramiona drugiego, tylko po to, by migiem wrócić do pierwszego. Szczerze mówiąc, spodziewałbym się, że film z Jamiem Dornanem będzie miał o wiele więcej werwy i zapału. Jaka szkoda.

Izabela Wilk

Film mi się nie podobał. Jest powolny, a fabuła nigdzie się nie rozwija.

Nikola Kalinowska

Jeśli szukasz filmu intelektualnego, pomiń ten. To film o „zagubionej” dziewczynie, która „odnajduje” siebie. Ma do wyboru dwóch niesamowicie atrakcyjnych mężczyzn i historia toczy się dalej. Ten film bardzo przypomina fanfiction w watpadach, które czytałem jako nastolatek. Szczerze widziałem ten film dla Sebastiana Stana i jego występ był dobry. Woodley, jak zawsze, ma emocjonalny zasięg ogórka. Ścieżka dźwiękowa filmu jest jednak dobra. Jeśli jesteś znudzony i szukasz przewidywalnego filmu romantycznego, który nie wymaga wiele myślenia, to jest dla Ciebie.

dr mgr Rafał Górski

Zwiastun

Podobne filmy