Kobieta, która bada motyle i ćmy, testuje granice swojego związku ze swoim lesbijskim kochankiem.

Kontynuacja BERBERIAN SOUND STUDIO Petera Stricklanda to równie artystyczny nastrojowy utwór, choć film z jeszcze mniejszą fabułą (jeśli to w ogóle możliwe). Zamiast tego struktura narracyjna koncentruje się na budowaniu postaci i relacji oraz bardzo specyficznej atmosferze, nie martwiąc się zbytnio fabułą lub łukiem postaci. Podobnie jak w przypadku BERBERIAN, jest to film, co do którego mam dwa zdania. Na poziomie fizycznym jest naprawdę bardzo dobrze wykonany i często pięknie nakręcony. Szczególnie podobały mi się czołówki z lat 70., które zapierają dech w piersiach. Jak można się spodziewać po Strickland, dbałość o szczegóły w zakresie dźwięku jest również całkiem wspaniała; to film, który najwyraźniej został starannie zmontowany, co musiało być żmudnym procesem. To, co nie podobało mi się tak bardzo, to tempo ciągnięcia stóp, brak rozwiązania lub wyjaśnienia. Krótko mówiąc, THE DUKE OF BURGUNDY bada relacje między parą lesbijskich kochanków, z których jedna jest dominującą kochanką, a druga uległą służącą. Zainteresowanie rodzi się ze zwrotów akcji, w których stopniowo okazuje się, że to uległa dziewczyna w dużym stopniu kontroluje. Podobał mi się ten aspekt, a obie aktorki są bardzo przekonujące w swoich rolach. Ale jaki jest ogólny wynik? To fajny film do oglądania i cieszenia się czysto artystycznym poziomem. Ale wydaje się, że niewiele rzeczy sprawi, że będziesz wracać. To z pewnością nie jest utwór eksploatacyjny, ponieważ każdy wątpliwy materiał jest trzymany poza ekranem i nie ma nawet nagości. Jest powściągliwy, chłodny, piękny, oczywiście, i podobało mi się tło entomologiczne, ale kiedy spędziłem prawie dwie godziny z tym filmem, chciałem znaleźć coś bardziej treściwego.

mgr inż. Dariusz Sobczak

Peter Strickland to filmowiec, który lubi robić rzeczy inaczej – jego ostatni film fabularny „Berberian Sound Studio” oznacza, że ​​już nigdy nie spojrzysz na warzywo w ten sam sposób. Tutaj podejmuje temat sadomasochistycznej, lesbijskiej relacji, aby zbadać, w jaki sposób wszyscy jesteśmy od siebie zależni i jakie współzależności mogą się pojawić, aby związki działały. W sercu są dwie kochanki, Cynthia i Evelyn, które wydają się być w bardzo jednostronnym związku – jedna jest kochanką, a druga jest źle wykorzystaną służącą. Obaj są również entomologami i prowadzą wykłady na temat ciem i motyli – tytuł „Książę Burgundii” to prawdziwy motyl o pomarańczowym i brązowym kolorze, który można znaleźć w Europie, a głównie w południowej Wielkiej Brytanii. Ćmy działają również jako metafora w przypadku scenariusza „przyciągania do płomienia”; ale także wiele motyli przypiętych i zamontowanych w filmie, które pojawiają się w całym filmie, odzwierciedlają związek miłości / nadużycia, ponieważ samo piękno, które przyciąga niektórych ludzi, powoduje, że zachowują się w okrutny sposób wobec obiektu pożądania. To nie jest „Pięćdziesiąt odcieni szarości”, seks jest gustownie wykonany poza ekranem. Jest też wyjątkowo pięknie sfilmowany – jak się okazuje na Węgrzech. Dbałość o styl i drobiazgi jest wręcz obsesyjna i warta każdego wysiłku, jeśli chodzi o nagrodę dla widza. Chodzi o relacje i to, co zrobimy dla siebie nawzajem – nawet jeśli jest to sprzeczne z naszymi własnymi ziarnami. To film dla tych, którzy cenią art-house, ale lubią mieć (przynajmniej) realizm i jako taki, który zarówno mi się podobał, jak i śmiało mogę go polecić.

Alicja Krajewska

„The Duke Of Burgundy” był fikcyjnym pubem w klasycznej komedii Ealing Passport To Pimlico (1949). Tak się składa, że ​​jest to nazwa pewnego gatunku motyla występującego tylko w Anglii. Daleko od filmu o przyjaznym pubie z sąsiedztwa czy edukacyjnej pogawędce z Davidem Attenborough, wcielenie Księcia Burgundii z 2014 roku jest otoczone silną atmosferą niepokoju, napięcia seksualnego, pokręconej erotyki i czarnego humoru. Podobnie jak oglądanie skrzynek zamontowanych motyli, obserwujemy rozwój akcji. Wizualizacje są ważniejsze niż słowa. To prawdziwie kinowe przeżycie, które wymaga od widzów bacznego obserwowania wszystkiego przed oczami. Metafora motyla może być nadużywana – wykorzystana w Kolekcjoneru (1965) oraz w liryce The Smiths „Możesz mnie przypiąć i zamontować jak motyla” – jednak w tym filmie powraca z wielkim efektem. Film śledzi codzienną rutynę Cynthii (Sidse Babett Knudsen) i Evelyn (Chiara D'Anna). Podobnie jak insekty przygwożdżone i zamknięte pod szkłem, obserwujemy je uwięzione w prowokacyjnej rutynie, która zaczyna się od kary i przyjemności, a kończy się rozpadającą się fasadą emocjonalną. Cynthia tęskni za bardziej konwencjonalnym związkiem, a obsesja Evelyn na punkcie odgrywania erotycznych ról grozi rozstaniem. Książę Burgundii to wyjątkowe doświadczenie podglądaczy dzięki uprzejmości Petera Stricklanda, wielokrotnie nagradzanego pisarza i dyrektora Berberian Sound Studio i Katalin Varga. Podobnie jak Berberian Sound Studio powraca do kultowych europejskich filmów lat 70-tych. Odświeżające jest to, że podczas gdy wielu ostatnich reżyserów wydaje się naśladować przyjemne wizualizacje The Wachowskis, Lynch, Tarantino czy Snyder, Strickland jest zachwycony Dario Argento, Lucio Fulci, Jessem Franco i Sergio Martino – ze szczyptą Bergmana. Do pewnego stopnia motywy i wizualizacje Stricklanda mogą również być dłużne mniej znanym perełkom kultu euro, takim jak Baby Yaga i Daughters of Darkness. Każdy, kto zna kinowy rodowód Księcia Burgundii, wie, jak ważna jest dobra ścieżka dźwiękowa. Wiele oryginalnych filmów o giallo i euro-sleaze było ze ścieżką dźwiękową takich jak Ennio Morricone, Bruno Nicolai i Goblin. The Duke of Burgundy czerpie wiele korzyści ze ścieżki dźwiękowej Cat's Eyes, alternatywnego duetu popowego, w którym występuje wokalistka Faris Badwan z angielskiego zespołu indie rockowego The Horrors oraz włosko-kanadyjska sopranistka, kompozytorka i multiinstrumentalistka Rachel Zeffira (brzmiąca raczej jak ulubiona przez Lyncha Julie). Rejs). Po swoim pierwszym koncercie w Bazylice św. Piotra w Watykanie, podczas popołudniowej mszy, w której uczestniczy siedmiu wysokich rangą kardynałów, duet jest idealnym wyborem do uzupełnienia włoskiego thrillera Stricklanda w stylu retro. Sekwencja czołówki jest szczególnie dobrą mieszanką dźwięku i obrazu, doskonale przywołującą epokę. Jeśli jawnie komercyjny erotyzm Fifty Shades of Grey sprawia, że ​​jest ci zimno, udaj się do The Duke of Burgundy i napij się jego odurzającego naparu mrocznej, atmosferycznej erotyki.

Dawid Baranowski

Zapomnij o 9 i pół tygodnia, zapomnij o ostatnim tango w Paryżu, zapomnij o sekretarzu i zdecydowanie zapomnij o 50 odcieniach, to jest ostateczny filmowy esej o związku dom/sub. Pomysł jest fascynujący i odważny: złożyć hołd artystycznym elementom „niesławnych” filmów erotycznych z lat 70. i uczynić go pięknym i głębokim. To kolejny film pełen odniesień do innych filmów i procesu tworzenia filmu. Rozpoznałem tylko drobne ślady Just Jaekina, nieznającego innych wpływów. Zauważyłem na dywanie taśmę markerową, która służy dwóm celom, praktycznym i metaforycznym. Eee… trzy, chodzi o dwie metafory, jak sądzę, jedną związaną z fabułą i jedną postmodernistyczną. Mówiąc o fabule, jest tak drobna, że ​​można by to wyjaśnić w trzech zdaniach. Oczywiście nie zrobię tego, ale szczerze, to nie miałoby znaczenia, gdybym to zrobiła. Liczy się sposób opowiadania. Historia zamieszkuje dziwną, senną przestrzeń, w której wszyscy w mieście są fetyszystyczną entomologką! (Jeśli ktokolwiek może wyjaśnić znaczenie entomologii, proszę, ja jestem uszami!) Ale w nierealnym świecie zewnętrznym, dwie bohaterki zamieszkują emocjonalny świat, który jest całkowicie wiarygodny. Film w wystawnych, ale nieco stonowanych jesiennych barwach prezentuje się przepięknie. Uważam to za zmysłowe, bardzo erotyczne (pomimo tego, że nie ma więcej niż kilka sekund czegoś, co można nazwać „seksem” i w ogóle bez nagości), emocjonalnie wciągające, ciepłe, smutne, zabawne i PRAWDZIWE. Choć historia opowiada wyłącznie o dominacji i uległości (bez śladu S&M wbrew temu, co mówi w całej reklamie, w tym w wywiadach z reżyserem), jest to uniwersalna opowieść o sprzecznych pragnieniach, fantazjach, zaufaniu i kompromisie. W pewnym sensie jest to historia dla każdego związku. Bardzo mi się podobał ten film.

Ernest Cieślak

Zwiastun

Podobne filmy

Czas na miłość

About Time