„Listopad” jest oparty na estońskiej powieści „Rehepapp” Andrusa Kivirähka, bestsellerze ostatnich dwudziestu lat. Film jest mieszanką magii, czarnego humoru i romantycznej miłości. Akcja rozgrywa się w pogańskiej estońskiej wiosce, w której wędrują wilkołaki, zaraza i duchy. Głównym problemem mieszkańców wioski jest przetrwanie mroźnej, ciemnej zimy. I w tym celu nic nie jest tabu. Ludzie okradają siebie nawzajem, swoich niemieckich panów, a także duchy, diabła i Chrystusa. Aby chronić swoje dusze, oddadzą je złodziejskim stworzeniom z drewna i metalu zwanym Kratt, które pomagają swoim panom, kradnąc więcej. Kradną, nawet jeśli ich stodoły są już przepełnione. Kradzież to obsesja, która sprawia, że ​​wieśniacy coraz bardziej upodabniają się do bezdusznych stworzeń, którymi dowodzą, krattów. Główną bohaterką filmu jest młoda farmerka Liina, beznadziejnie i rozpaczliwie zakochana w wiejskim chłopcu o imieniu Hans. Jej tęsknota sprawia, że ​​dziewczyna staje się wilkołakiem i wskakuje do lodowatego stawu. Jest gotowa umrzeć w imię miłości. Pragmatyczni rolnicy stają przed pytaniem: czy życie, które zdobyli dzięki tylu trudom, jest cokolwiek warte, jeśli brakuje mu duszy? W tym filmie spotykają się estońskie mitologie pogańskie i europejskie chrześcijańskie. Obie mitologie szukają cudu; dla starożytnej siły, która daje duszę. Ten film opowiada o duszach - tęsknocie za duszą, sprzedawaniu swojej duszy i życiu bez duszy.

Oparty na bestsellerowej powieści estońskiej „Listopad” to mieszanka magii, czarnego humoru i romantycznej miłości. Akcja rozgrywa się w pogańskiej estońskiej wiosce, w której wędrują wilkołaki, zaraza i duchy. Głównym problemem mieszkańców wioski jest przetrwanie mroźnej, ciemnej zimy. I w tym celu nic nie jest tabu. Ludzie okradają siebie nawzajem, swoich niemieckich panów, a także duchy, diabła, a nawet Chrystusa. Zblazowany fan gatunku, w tym ten recenzent, rzadko mówi „co do cholery?” podczas oglądania filmu. Ponieważ, szczerze mówiąc, po przejrzeniu ponad 6000 tytułów, w tym niektórych z najbardziej szalonych prac Takashiego Miike'a („Visitor Q”), czujesz się, jakbyś to wszystko widział. Ale potem nadchodzi scena otwierająca „Listopad”, zostawiając cię z szeroko otwartymi oczami i radością. Czym jest ten średniowieczny robot kradnący krowy? To magiczne stworzenie to „kratt”, który pochodzi z mitologii estońskiej. Jeśli jesteś taki jak ja, nie wiesz nic o mitologii estońskiej. No cóż, kratt to zbiór patyków, słomy i narzędzi rolniczych, który diabeł obdarza życiem po tym, jak składa ofiarę krwi, reprezentując ich duszę. Stwórca rozkazuje następnie krattowi, który spędza większość czasu na kradzieży rzeczy – w tym krów – dla swojego pana. Jeśli ktoś jest szczególnie sprytny, może użyć jagód czarnej porzeczki zamiast krwi; diabeł najwyraźniej nie sprawdza bardzo dokładnie, a ty dostajesz kratt, nie tracąc swojej duszy. (Prawdopodobnie rozgniewasz diabła w tym procesie, ale to zupełnie inna historia.) Oprócz kratt, pierwszą rzeczą, która się wyróżnia, jest piękna kinematografia w kolorze szarym, tworząca ponury świat, a czasami nawet obraz wygląda na wyblakły. Często czerń i biel wyglądają lepiej niż kolor, po części dlatego, że pozwalają na większy kontrast. Co ciekawe, wygląda tu świetnie pomimo braku kontrastu; to jest mroczna kraina i patrzy się na nią w mroczny sposób. Taki wybór wydaje się właściwy dla tej wioski nędzy i skłania mnie do zastanowienia się, czy być może „Czarownica” Roberta Eggersa nie skorzystała na czerni i bieli? Podczas gdy jednocześnie występuje wiele wątków i wątków pobocznych, w centrum uwagi znajduje się młoda kobieta o imieniu Liina (Rea Lest), która jest beznadziejnie i rozpaczliwie zakochana w wiejskim chłopcu o imieniu Hans (Jorgen Liik). Tam romans jest dość standardowy, typowo chłopak spotyka dziewczynę w małej wiosce. Tyle że jeden z nich ryzykuje, że stanie się wilkołakiem. I tak, to naprawdę ma sens. Rea Lest jest nową aktorką i nie będzie znana widzom w Ameryce Północnej. Jorgen Liik jest nieco bardziej doświadczony, ale prawdopodobnie nie będzie wyglądał znajomo. Jedynym aktorem, który zdecydowanie powinien się wyróżniać, jest Dieter Laser, który pojawia się jako baron. Aktywny od lat 60., dziś Laser jest niemal powszechnie rozpoznawany dzięki swoim głównym rolom w „The Human Centipede” i jego drugiej kontynuacji. Jego rola jest ważna nie tylko dlatego, że jest baronem, ale dlatego, że reprezentuje w filmie bardziej mainstreamowe, antypogańskie poglądy religijne i chrześcijańskie. Scena w kościele sugeruje odrzucenie Chrystusa na rzecz magii ludowej, ale zamiast tego musimy się zastanowić, czy naprawdę akceptują mieszankę tych dwóch? Wyraźnie wierzą w ludowe sposoby (wilkołaki, rozmowy z duchami), ale nie odrzucają całkowicie poglądów chrześcijańskich. Pewien myśliwy podczas polowania używa błogosławionych opłatków do komunii wierząc, że prowadzi go Chrystus. Istnieje również zaabsorbowanie duszami; czy tęsknota za duszą, sprzedawanie swojej duszy, czy życie bez duszy, temat dusz pojawia się raz po raz. Po wyjątkowych zdjęciach najbardziej wyróżnia się groźna muzyka, wywołująca nieustanny niepokój. Do partytury dodano nawet „Błękitny Dunaj”. Z nieznanych powodów ta piosenka zawsze sprawiała, że ​​czułem się nieswojo, przynajmniej w 1992 roku, kiedy została włączona do gry wideo „Alone in the Dark”. Tutaj wydaje mi się to nie mniej niepokojące. „Listopad” jest wyświetlany 23 lipca 2017 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Fantasia i jest jednym z bardziej wyczekiwanych filmów w 3-tygodniowym harmonogramie. Dla tych, którzy nie mogą wziąć udziału, film został wybrany przez Oscyloskop, który jesienią tego roku zadebiutuje w kinach. Ten film otworzy drzwi dla scenarzysty i reżysera Rainera Sarneta.

mgr Natan Sikora

Adaptacja powieści estońskiej, to subtelna, subtelna, natchniona mieszanka baśni, magii i pogańskiej wspólnoty. Fascynujące spotkanie miłości, kradzieży i zakazanych tajemnic. Haft czarnego humoru i poezji oraz wysoka wrażliwość. Imponująca kinematografia, nie jest zaskakująca, ale naprawdę dobrze wykonana. Krótki, po prostu estoński klejnot.

Amelia Rutkowska

Jeśli lubicie surrealizm i mroczne bajki, a listopada jeszcze nie widzieliście, obejrzyjcie go przed przeczytaniem mojej recenzji, bo nie chciałbym wpływać na Wasze oczekiwania. Kiedy zacząłem oglądać November, wszystko, co wiedziałem, to kategoryzacja IMDb Dramat, Fantasy, Horror. Nie wiedziałam, że za chwilę doświadczę piękna tak hipnotyzującego, że prawie napłyną mi łzy do oczu. Listopad to jedna z tych rzadkich kreacji kinowych, która wykracza poza zwykłą rozrywkę w głębokie dzieło sztuki. Przychodzi mi do głowy tylko garstka reżyserów, którzy podnieśli sztukę kina do tego poziomu, jak Akira Kurosawa, Stanley Kubrick, David Lynch i Lars von Trier. Listopad to surrealistyczna, mroczna baśń, której akcja rozgrywa się w średniowiecznej estońskiej wiosce. Opowieść jest mieszanką szekspirowskiego dramatu romantycznego i wiejskiego folkloru, który przyjemnie przypominał mi magiczną, bajkową atmosferę wsi w dziełach chorwackiego malarza naiwnego Ivana Generalica, a także wymyślne, surrealistyczne komiksy grecko-francuskiego twórcy komiksów Fred (Frédéric Aristidès). Najbardziej zapierającym dech w piersiach aspektem listopada są jego zdjęcia. Film jest nakręcony w nastrojowej, mrocznej, romantycznej czarno-białej fotografii z pięknym oświetleniem i kompozycjami ekranu. Ale listopad jest pełen piękna w wielu warstwach. Piękna ścieżka dźwiękowa - zawierająca Mondschein-Sonate Beethovena - potęguje atmosferę, kostiumy, dekoracje i ogólny kierunek artystyczny są wspaniałe, a nawet liryczna poezja o przejmującej gracji. Wyzwaniem będzie stworzenie czegoś bardziej romantycznego niż ustalił listopad. Last but not least, obsada i aktorzy również są godne pochwały. Dwie główne bohaterki emanują magnetyczną urodą, a chłopi wyglądają, jakby zostali przeniesieni w czasie z prawdziwej średniowiecznej wioski.

doc. Grzegorz Szewczyk

Cieszę się, że takie rzeczy wciąż powstają. To film, który zanurza cię w odległej kulturze XIX wieku, ale sprawia wrażenie odległego od świata. Film, który wciągnie Cię chłodno piękną czarno-białą fotografią. Film, który w sennej scenerii ożywia starożytne tradycje i mity. A do tego zdrowa dawka czarnego humoru, która nie psuje atmosfery. Oczywiście dużą rolę w uchwyceniu wyjątkowej atmosfery tej estońskiej wioski odgrywają wizualizacje. Już od pierwszego ujęcia wody wiesz, że czeka Cię wizualna uczta. Prawie każde ujęcie jest znakomicie wykonane, zanurzając Cię w swoim otoczeniu w sposób, który jest żywy i jak ze snu. Istnieje wiele eksperymentalnych kątów kamery, z których można się cieszyć. Życie na wsi jest przedstawione w sposób, który, niezależnie od tego, czy jest dokładny, czy nie, zdecydowanie wydaje się realistyczny pomimo jego osobliwości. Przedstawiony w nim Dzień Zaduszny, kiedy mieszkańcy wioski powinni móc rozmawiać ze swoimi zmarłymi krewnymi, jest przerażającą rozkoszą. Ale świat „listopadowy” jest w rzeczywistości zaludniony przez duchy i mity, więc umarli faktycznie pojawiają się… cóż, w pewnym sensie. To, czy umarli rzeczywiście tam są, czy tylko wymyśleni, nawet w świecie chodzących narzędzi, pozostaje w pewien sposób niejasne. To także źródło humoru w jednej ze scen, w których wieśniacy pytają zmarłych, jak wygląda życie w innym świecie. Jedną z wielu rzeczy, które ten film robi tak dobrze, jest ożywienie estońskiej mitologii w sposób, który celebruje dziwność szturchnięciem i mrugnięciem. Scena otwierająca przedstawia nam nieruchome ujęcie rezydencji w jałowym krajobrazie. Wkrótce Kratt, trójnożny stwór zrobiony z narzędzi ze zwierzęcą czaszką zamiast głowy, zatacza się w poprzek, zakłócając spokój. Włamuje się do stodoły, owija łańcuch wokół krowy i odciąga ją. Zdezorientowanie krowy potęguje przezabawną surrealizm tej sceny, gdy jest ona odlatywana przez stworzenie zwisające z łańcucha. To doskonały degustator tego rodzaju dziwacznych wydarzeń i niezwykłego humoru, który jest dostępny w wiadrze. Zamiast brać te dziwaczne elementy estońskiej mitologii całkowicie poważnie, Rainer włącza je w sposób, który może rozśmieszyć, jak to wszystko jest surrealistyczne. Widzimy martwe dusze, Diabła, a nawet Czarną Śmierć uosobioną w przepięknej scenie i mówiącego bałwana. Dialog również dobrze pokazuje nam szczegóły dotyczące mitologii, ujawniając, że Kratts są stworzone dla ludzi, którzy sprzedają swoją duszę diabłu („Nie stworzyłem cię, więc moje imię nie jest w księdze diabła”). Wieśniacy próbują oszukać diabła, używając jako ofiary soku z czarnej porzeczki zamiast krwi. Mitologia nie istnieje jednak tylko po to, by to robić. Odgrywa istotną rolę w eksploracji filmu (zazwyczaj okropnych) cech bohaterów. To film, w którym nikt nie jest do końca dobry, a wszyscy są chciwi. Podział bogaty-biedny i zagraniczny imperializm są częściowo odpowiedzialne za problemy, ale wieśniacy nie są łagodni. Większość lub wszyscy trafią do piekła. W końcu sprawiają, że Krattowie wykonują za nich swoją pracę, a Diabeł znajduje pracę dla bezczynnych rąk. Chciwość jest motywem przewodnim tego filmu. Nawet para, która na końcu znajduje zwłoki Liny, jest bardziej zainteresowana monetami leżącymi obok niej. A w jednej scenie komiksowej pożądanie i nacjonalizm krzyżują się, gdy bohater twierdzi, że majtki córki odwiedzającego go niemieckiego barona są jego, ponieważ przebywa na estońskiej ziemi. Bohaterowie chcą tego, czego nie mogą mieć. Lina kocha Hansa, ale Hans kocha córkę barona. Na pierwszy rzut oka to banalny trójkąt miłosny, ale tak naprawdę dobrze wpisuje się w tematykę filmu, a także daje powody do troski o ten dziwny świat. To ostatecznie obsesje bohaterów prowadzą do tragicznych konsekwencji. Motywy chciwości i miłości sprawiają, że film jest bliski, ale nie kosztem jego dziwaczności. Rezultatem jest genialna mikstura, jak nic innego.

inż. dr Emilia Jasińska

Na podstawie bestsellerowej powieści estońskiej „Rehepapp ehk November” Andrusa Kivirähka. Wielu (w tym ja) uznało, że książka jest prawie niemożliwa do zaadaptowania na dużym ekranie i pokazuje ją w filmie. Mimo to scenarzysta/reżyser Rainer Sarnet wykonał całkiem niezłą (być może miejscami nierówną) pracę, radząc sobie z tym trudnym materiałem źródłowym i tworząc surrealistyczną (anty)bajkową krainę nędzy i potępienia, która pozostaje wierna swoim korzeniom, ale wciąż stoi sama. Przez antybajkę mam na myśli to, że krajobraz jest ponury, ludzie są nieszczęśliwi, oszukują i kradną bez pojęcia, co zrobić ze wszystkimi skarbami, które zdobyli, ale po prostu je zakopują lub chowają pod deskami podłogowymi. Miłość to jakaś dziwna głupota według tych ludzi i jest skazana na porażkę. Podążają za starymi wierzeniami i opierają swoje życie na mitach i legendach. Tragiczny i jednocześnie komicznie piękny w sosie czarnego humoru. Część obsady tworzą nieprofesjonalni aktorzy, więc część aktorstwa może wydawać się drewniana, ale dodaje to całemu urokowi filmu. „Listopad” może być trochę trudny do zrozumienia i zrozumienia dla tych, którzy wcześniej nie czytali powieści. Albo ktoś, kto nie ma zbyt dużej wiedzy na temat estońskiej mitologii i historii. Przynajmniej wspaniała czarno-biała kinematografia oferuje trochę wizualnego piękna dziwnej, surrealistycznej krainie dla tych, którzy nie rozumieją wszystkiego, co kryje się w historii. „Listopad” to czysty eksperyment artystyczny, który w wielu miejscach mógł się nie udać.

Liwia Wiśniewska

Podobne filmy