Gdyby w ciągu ostatnich kilku lat pojawił się film bardziej niezręczny niż Pan, z pewnością chciałbym się o nim dowiedzieć, ponieważ budżetowy startujący do franczyzy Joe Wrighta jest bogato kolorowym i ekstrawaganckim obrazem, w którym brakuje wiedzy o tym, czym właściwie chce być lub do kogo w rzeczywistości jest wymierzony i sądząc po filmach, które trafiają do kas na całym świecie, wydaje się, że widzowie zbyt mieli trudności z ustaleniem, kto powinien oglądać tę przeróbkę klasycznego materiału J.M Barrie lub dlaczego powinni go oglądać. Tonalnie wszędzie i z historią, która wydaje się meandrować wokół ruchów, aż do bardzo ubogiego finału i braku odpowiedzi na niektóre pytania fabularne (rażące jest to, jak Hak i Pan w rzeczywistości stają się wrogami, ponieważ są tutaj razem przygodami), po raz pierwszy w swojej cichej, imponującej karierze reżyserskiej Wright wydaje się całkowicie zagubiony w swojej narracji i nie potrafi ożywić przebiegu wydarzeń, mimo rzucania na ekran każdego znanego koloru, grania w piosenki Nirvany i pozwalania wielu jego aktorom na dojście do poziomu 11, aby spróbować i ukryć fakt, że historia Pana jest raczej nudna w świecie, który nie powinien być niczym innym. Nasz Pan jest tutaj grany przez nowicjusza Levi Millera, a biedny młody wykonawca pracuje w swojej pierwszej większej turze, nie wstrzykując Peterowi ani uroku, sprytu ani emocji, które były potrzebne do tej roli. Kiedy jednak weźmiesz pod uwagę, jak jego obsada obok strasznie błędnie obsadzonych podwójnych aktów Garretta Hedlunda (który nadal frustruje jako główny aktor) i niesamowicie złego Rooney Mara, wykonawca dziecięcy nie miał wielkich szans. Tylko w filmach ratujących łaskę aktorską jest Hugh Jackman, który świetnie się bawi, grając Czarnobrodego, przerażającego pirata, który nie cofnie się przed niczym, by zebrać poszukiwany pixie pył, ale chociaż dobrze się bawi, to nadal nie ma sensu mieć Czarnobrodego w ta ukochana opowieść. Podczas gdy normalnie nie byłoby to czymś, do czego wzywają masy, byłoby miło, gdyby Pan trzymał się bliżej oryginalnej historii Piotrusia Pana, która zachwycała czytelników i widzów przez dziesięciolecia i dekady, a jednocześnie jest godna pochwały przy dużym budżecie film, aby podjąć takie ryzyko w nowym ujęciu dobrze obrobionej nieruchomości, Pan jest kłującym przypomnieniem tego, co może pójść nie tak, gdy pieniądze są rozrzucane po całym miejscu, a scenariusze wydają się być spreparowane, aby odhaczyć jak najwięcej list życzeń stałych fragmentów i po raz pierwszy w swojej karierze Joe Wright stworzył niemal nieodwracalnie złą kinematograficzną rozrywkę. Wszystkim, którzy szukają rozwiązania z Piotrusiem Panem, o wiele lepiej jest szukać kopii ukochanego animowanego ujęcia Disneya, a nawet podobnie stylizowanego wydarzenia Stevena Spielberga Hook. 1 ½ niezręcznie wykorzystana piosenka Nirvana z 5
Marta Woźniak
Pan to jeden z tych filmów, w których trudno wskazać, co jest nie tak, bo odpowiedź brzmi w zasadzie wszystko. Jestem zdezorientowany, jak udało im się zmienić tak prostą historię w tak zawiły bałagan. W swojej istocie Piotruś Pan jest tylko chłopcem, który ucieka do magicznej krainy fantasy, ponieważ nie chce dorosnąć. W Nibylandii kieruje ekipą podobnie pozbawionych praw obywatelskich dzieci, bawi się z Indianami, pływa z syrenami i walczy z piratami. Proste prawda? Cóż, nie według Joe Wrighta i producentów tego filmu. Z jakiegoś powodu czuli potrzebę wtłoczenia się w każdy możliwy frazes, aby „zmodernizować” historię, mimo że tematy w opowiadaniach Barrie były już ponadczasowe. Levi Miller potyka się tu i tam, ale został dobrze obsadzony jako Peter. Jednak skrypt nie obsługuje tej roli. W pewnych momentach staje się drugorzędny we własnej historii. Jego pragnienia nie popychają fabuły do przodu i po pierwszych 20 minutach ma niewiele do roboty poza „nauczeniem się latania”. Nigdy nie wydaje nam się, żeby zmienił się w postać, którą znamy jako Piotruś Pan, z wyjątkiem faktu, że *spoilery* lata na końcu. I nawet nie zaczynaj od „The Chosen One”. Tiger Lily, grana przez Rooney Marę, jest nijaka i nie mówię o kolorze jej skóry. To typowa wojownicza księżniczka i z jakiegoś powodu próbują nawiązać możliwy romans między nią a Hakiem. W zasadzie jest w pobliżu, aby spacerować i rozmawiać. Jackman również wykonuje dobrą robotę, ale jego postać, Czarnobrody, nie jest interesująca. Jego motywacje są cienkie jak papier. Chce wydobyć trochę bajkowego pyłu, aby żyć wiecznie, co nawet nie ma sensu, ponieważ Neverland ma być miejscem, w którym ludzie się nie starzeją. Czarnobrody jest tam właśnie przykuty do butów, żeby mogli mieć złoczyńcę innego niż Hak. To prowadzi mnie do jednej z najbardziej bezsensownych rzeczy w filmie: Hak jest sojusznikiem Petera. To nic nie znaczy. Nigdy nie masz poczucia konfliktu między nimi. Ciągle czekasz na moment, w którym Hak zdradzi Petera, ale to się nigdy nie zdarza. Chcesz zobaczyć tę scenę, w której Peter odcina rękę i karmi nią garnek, ale to się nigdy nie dzieje. Jedyną motywacją Hooka w tym filmie jest ucieczka i powrót do domu. Nie wydaje się, żeby mógł zmienić się w przebiegłego kapitana, którego znamy. Pod koniec filmu Hak i Pan nadal są przyjaciółmi i po prostu wskazują na możliwy konflikt w sequelu za pomocą linii do wyrzucenia. Ponadto, jeśli jesteś dzieckiem i to jest twoje wprowadzenie do postaci Haka, „skręt” przejdzie ci przez głowę. A dlaczego Hook jest amerykański? Kto podjął tę decyzję? Innym problemem związanym z Panem jest nadużywanie i poleganie na CGI. Wygląda sztucznie, zwłaszcza latanie Petera. Piotruś Pan był lepiej animowany w 1953 roku, nie pod względem wierności graficznej, ale w ruchu. Miał wagę, miał grację i był zwinny. W Pan po prostu unosi się jakby był przeciągany przez kursor myszy. Kiedy za bardzo naciągasz reguły rzeczywistości, staje się to niewiarygodne nawet w świecie takim jak Neverland. Musisz mieć zasady. W Pan są latające statki pirackie. Czemu? Jak latają? To nigdy nie zostało wyjaśnione. Statki mogą latać zarówno w prawdziwym świecie, jak i w Nibylandii. Nie ma spójności. Daję temu filmowi 1 na 10, ponieważ zmarnowali tak duży potencjał. Materiał źródłowy jest tak bogaty i to jest najlepsze, co mogli wymyślić? Myślę, że film o Piotrusiu Panu na żywo mógłby odnieść sukces, ale jeśli zignoruje się tematy, które sprawiają, że historia jest interesująca, to po prostu nie odbije się to na widowni.
mgr mgr Eryk Sikora
Aby wyjaśnić jedną rzecz, nie ma przyjemności podczas panoramowania tego filmu. Bycie kimś, kto polubił niektóre z wcześniejszych prac Joe Wrighta (zwłaszcza „Duma i uprzedzenie”, „Pokuta” i „Hanna”), kto lubi Hugh Jackmana i uwielbia materiał źródłowy, z którego „Pan czerpie inspirację”. Choć nie jest to film pozbawiony zasług, „Pan” bardzo go rozczarował. Zaczyna się obiecująco, ale potem potyka się w dół, gdy docieramy do Nibylandii i poza dziwnym jasnym punktem, nie wraca prawidłowo. Jako opowieść o pochodzeniu inspirowana wspaniałą historią J.M. Barrie ze złożonymi motywami i bogatymi postaciami, powiedzenie, że nie szanuje materiału źródłowego, jest uprzejme dla słowa brak szacunku. Ale sama w sobie jest bardzo rozczarowująca, podczas gdy „Anna Karenina” niewiele dla mnie zrobiła „Pan” to jedyny przypadek, w którym Joe Wright zbliżył się do dna. „Pan” zaczyna się naprawdę obiecująco, z prawdziwym poczuciem zagrożenia i fałszywym bezpieczeństwem. Dużo wysiłku włożono w walory produkcyjne i często się to pokazuje, zwłaszcza w olśniewającej wizualnie scenie, w której kradzione są dzieci, cały film jest znakomicie sfotografowany, scenografia jest bardzo kolorowa i przykuwająca wzrok z cudownie wyglądającą Nibylandią i bogatymi strojami, z wyjątkiem tych śmiesznie krzykliwych dla Indian. Przypadkowy wynik ma odpowiednią ilość kapryśnej i porywającej energii. Jest jeden dobry występ, ten Hugh Jackmana, który wyraźnie bawi się radośnie jako kampowy, energiczny, ale złowrogi Czarnobrody. Nie wszystkie wizualizacje działają. Jest tak wiele efektów specjalnych, że zaczyna czuć się zbyt wiele i sprawia, że spektakl przejmuje kontrolę nad historią. Poza statkami, sceną kradzieży dzieci i w mniejszym stopniu przezroczystymi syrenami, efekty są mniej niż wyjątkowe, bardzo amatorsko wyglądające cyfrowe dublety, szkielety ptaków, które wyglądają gorzej niż niskobudżetowa gra wideo z lat 15-20 lata temu i bardzo duże krokodyle, które sprawiają, że wydają się bardziej głupkowate niż groźne. Równie dużo jest spektaklu, ale są bardzo mieszane, jeśli chodzi o wykonanie. Czasami spektakl olśniewa, ale innym razem jest niczym więcej niż przyprawiającym o mdłości kiczem. Wygląda na to, że wszystkie wysiłki Wrighta skupiły się na wizualizacji i spektaklu, ale całkowicie zapomina o opowiadaniu historii i sprawieniu, by postacie były interesujące, dla Wrighta jest to dość nieudolne. Oprócz Jackmana reszta obsady walczy. Cóż, właściwie Nonso Anoozie jest całkiem niezły, tylko że jego czas na ekranie to za mało, by zabłysnąć. Amanda Seyfried jest odpowiednio współczująca, ale znowu bardzo mało do zrobienia. Levi Miller robi wszystko, co w jego mocy, jako Peter, jest odpowiednio dziarski, ma charyzmę i jest uroczy jak guzik, ale jego postać nigdy nigdzie się nie wybiera i nie daje tyle uroku i emocji, ile powinien był. złośliwa strona znaku towarowego jest bardziej zarozumiała i zdesperowana. Garrett Hedlund strasznie przesadza jako niedoszły Indianna Jones/Han Solo i Brendan Fraser-bohater w stylu Hooka, ciągle mówiąc w sposób, który wydaje się udawać Jamesa Stewarta i Johna Hustona i bardzo słabo, że staje się bardzo irytujący bez żadnych zapowiedzi mrocznego i złożonego charakteru, jakim stanie się Hak, jakim go znamy. W kontrowersyjnym castingu Rooney Mara wygląda na kompletnie znudzoną i nieszczęśliwą. Cara Delevigne jest dość blada, choć jest poszkodowana przez pisanie jednorazowych, a Adeel Akhtar daje występ tak stereotypowy, że może wywołać obrazę. Żadna z postaci nie jest wystarczająco ciekawa ani kolorowa, chociaż Jackman daje z siebie wszystko, nawet jeśli nie potrafi ukryć, że motywacje Czarnobrodego i tym podobne są cienkie jak papier. Oprócz spektaklu „Pan” zawiera także numery muzyczne. Te muzyczne numery zapadają w pamięć jeszcze bardziej niż przypadkowa partytura, a to nie jest dobra rzecz. Chociaż są porywanie wykonywane, są nie tylko rażąco anachroniczne w stylu, ale są też nie na miejscu, zbyt przypadkowo wrzucone i prawie tak, jakby Wright próbował być niedoszłym Bazem Luhrmannem, co w ogóle nie pasuje do Wrighta (zostało wzięte słusznie). z filmu, gdy bohaterowie zaczęli śpiewać Nirvanę). Scenariusz jest również podatny na anachronizmy i często brzmi zupełnie głupio i zbyt ciężko w czynniku serowym i schmaltzowym. Tak naprawdę nie ma zbyt wiele historii, a to, co jest w niej zawarte, jest słabo realizowane i niewiele nowych do powiedzenia, większość z nich nawet nie próbuje mieć sensu do tego stopnia, że jest niezrozumiała. Jest tu kilka dobrych pomysłów, ale są one mocno pospieszne, pomysł całych dzieci jako niewolników był jedynym wątkiem, który został odpowiednio opracowany i miał jakiś emocjonalny wpływ. W rezultacie cały sens tej historii jest całkowicie zagubiony w tłumaczeniu, a nie tylko wszyscy Piotr i Hak jako przyjaciele słabo się rozwinęli, ale także nie wydawali się wiarygodni jako przyjaciele (Piotr wydawał się tak zirytowany Hakiem jak ci, którzy oglądali film był), ale nie ma prawie żadnych zapowiedzi ich jako wrogów, co uczyniłoby Haka o wiele bardziej interesującym. Większość historii jest w zasadzie wymówką, aby zawrzeć jak najwięcej stałych fragmentów i numerów muzycznych, niezależnie od tego, czy były ważne i dobrej jakości, czy nie. Ogólnie wielkie rozczarowanie. Kilka dobrych rzeczy tu i tam, ale ta „nieopowiedziana” historia powinna pozostać niewypowiedziana. 3/10 Bethany Cox
Anita Krupa
Po obejrzeniu zwiastuna wahałem się, czy może być dobry, ale postanowiłem spróbować i obejrzałem go podczas premiery. I chłopcze, czy byłem zaskoczony! Bardzo podobały mi się proste rzeczy, które zapowiadają wydarzenia z rzeczywistej historii: James Hook używający haka na scenie górniczej, tyk bomby, którą podłożył, by uwolnić Petera, Tiger Lily strasząca Haka krokodylem i wiele innych. Muszę przyznać pisarzowi jego odmienne podejście do historii Piotrusia Pana. Poza tym przyjaźń między Hakiem i Peterem była świetna, wspierali się nawzajem, a Hak uratował Petera i vice versa, trochę smutne, że w końcu staną się wrogami, odkąd ten film ustanowił ten związek. Wszyscy nadawali się do tej roli, Hugh Jackman był niesamowity jako czarny charakter, a jego wygląd sprawił, że zapomniałem, że jest Wolverine'em. Rooney Mara śmiała się w swojej roli Tiger Lily i dobrze sobie radziła, mimo że była rasy białej w przeciwieństwie do tubylców. Garrett Hedlund zagrał tego zarozumiałego, typu playboya, nietypowego Haka, który zawsze zapewnia śmiechu warte powroty. Levi Miller był świetny jako Peter, ten koleś jedzie w różne miejsca. Chociaż muszę zwrócić uwagę na brak bitwy między Piotrem a Czarnobrodym, gdyż przepowiednia głosiła, że ten pierwszy pokona drugiego. Powinni byli stoczyć przynajmniej krótki pojedynek między nimi, bo to byłoby niesamowite. Podsumowując, film bardzo mi się podobał, nie obchodzi mnie, co mówią oceny lub krytycy Rotten Tomatoes!
Sandra Wróbel
Jak głupi trzeba być, żeby źle zrozumieć film taki jak Pan? Ponieważ ten film wygenerował jedne z najgłupszych komentarzy, jakie kiedykolwiek widziałem. – Nie ma Wendy. Ponieważ to jest PREquel. Wyszukaj „pre” w słowniku. "Jest ciemno." Wszystkie bajki są, a ich współczesne imitacje, takie jak Piotruś Pan czy Pinokio, również muszą być wierne temu gatunkowi. Bajki powstały w czasach, gdy spotkanie wilków i niedźwiedzi w lesie było zbyt prawdopodobne, a nie były też urocze i antropomorficzne. A oryginalne historie Grimm, w przeciwieństwie do ich oczyszczonych, współczesnych opowieści, niosły jasne przesłanie, że straszne rzeczy zdarzają się niegrzecznym dzieciom, które nie przestrzegają zasad. Komentarzem nagrody był ktoś, kto skarżył się, że latający statek piracki nad Londynem podczas II wojny światowej jest nierealny. Wymień więc kilka okresów historycznych, kiedy BYŁO to realistyczne. Ogólnie rzecz biorąc, jest to satysfakcjonująca historia akcji i całkowicie niezasługująca na pogardę, jaką niektórzy recenzenci rzucili na nią. Najsłabszymi ogniwami są Garrett Hedlund jako Hook (na razie dobry facet) i Rooney Mara jako Tiger Lily. Hedlund próbuje być Harrisonem Fordem, razem z kapeluszem Indiany Jonesa i Hana Solo, który odlatuje, by ratować własną skórę, ale wraca, by ocalić dzień, ale po prostu nie ma charyzmy. Podobnie jak Tiger Lily, która jest ładna, ale nijaka i przechodzi przez życie z jeleniem w świetle reflektorów. Obie są sztywne i pozbawione życia.
Maja Marciniak
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco