Nie rozumiem, dlaczego miałbyś próbować przerobić film, którego buty są po prostu za duże, by je wypełnić. Po pierwsze, film wygląda świetnie, zwłaszcza sceny we Francji, a fabuła jest dobra, ale to z materiałów źródłowych wynika, że nikt nie jest zaangażowany w ten film. Myślałem, że to całkiem mdłe, poza powyższymi punktami. Postacie były po prostu takie blah. Dosłownie bardziej zależało mi na pokojówce Clarice niż na głównych bohaterach. Wydawała się miła, co jest przynajmniej przymiotnikiem, naprawdę nie mogę wymyślić żadnych przymiotników do opisania pana i pani de Winters. Więc to ci coś mówi. Naprawdę nie mogłem się doczekać kostiumów, ale w większości byłem zawiedziony. Włożyli panią de Winter jak przysadziste czapki i swetry rozpinane, które można by odebrać w H&M. Nie rozumiem tego wyboru. W filmie Hitchcocka dają jej ciekawe sukienki i stylowe topy. Byłem tak zdezorientowany. Nie wierzę też w recenzje, które mówią, że to oddaje stare Hollywood. Nie czułem tego, w 100% czułem się jak film z 2020 roku. Jeśli chcesz obejrzeć stary hollywoodzki film, po prostu go obejrzyj. Szczerze pominąłbym to, było dość zdezorientowane. Pierwsza część filmu wydawała się pełnym romansem, ale potem przeradzała się w nudny dramat, a potem wszystko było jak Frankenstein z horrorami, takimi jak „straszne skoki”. Nie miał punktu widzenia.
Klaudia Nowakowska
Książka Daphne Du Maurier jest niesamowita i ulubiona, arcydzieło trzymającej w napięciu atmosfery i psychologicznej głębi. Istnieją trzy wersje „Rebeki” poprzedzające tę najnowszą z 2020 roku, z których najbardziej znaną jest film wyreżyserowany przez Alfreda Hitchcocka. Podczas gdy adaptacja z lat 70. z Jeremym Brettem jest najlepszą wersją jako adaptacja, Hitchcock jest moim ulubionym. Nawet przy nieuniknionych zmianach w celu dostosowania do kodu, jest znakomicie wykonany, zagrany (Judith Anderson jest niezapomniana) i wyreżyserowany, wierny duchowi atmosfery książki. Niestety ta wersja jest gorsza w prawie wszystkich tych aspektach. Ma swoje dobre rzeczy, ale ze wszystkich czterech wersji „Rebeki” jest dla mnie najgorsza. Będąc jedynym, który nie działa, pozostałe trzy są doskonałe i więcej. Wizualnie i stylistycznie ta „Rebecca” jest w większości bardzo udana. Jeśli chodzi jednak o treść, ta adaptacja filmu i samodzielna mądrość jest porażką. Właściwie nie sądzę, że trzeba zobaczyć którąkolwiek z poprzednich wersji lub przeczytać książkę, aby zobaczyć, jak bardzo wadliwy jest film, mój przyjaciel również go widział bez wcześniejszej wiedzy o materiale źródłowym lub poprzednich adaptacjach i też go nie lubił , podkreślając brak atmosfery, płytką charakterystykę, nieregularne tempo, niechlujny akt końcowy i Armie Hammer jako szczególne wady. „Rebecca” (2020) ma dobre rzeczy. Wygląda wspaniale, chociaż moim zdaniem film skorzystałby na ciemniejszym wyglądzie w sensie gotyckim lub noir. Film jest znakomicie sfotografowany, a sceneria ma piękną i żywą atmosferę, szczególnie w Monte Carlo. Poza żółtym garniturem kostiumy są ładne, a Manderlay to piękny i klimatyczny dom, choć nie do końca taki sam jak w poprzednich trzech adaptacjach. Partytura Clinta Mansella zawiera fragmenty, w których jest złowieszcza i wzbudza emocje. Ogólnie rzecz biorąc, nie przejmowałem się występami, ale Kristin Scott Thomas jest naprawdę bardzo dobra jako pani Danvers i jest to niesamowita cecha, która sprawia, że jest bardzo niezapomniana. Favell Sama Reilly'ego jest zwodniczo przyjazny, ale odpowiednio manipulujący, chociaż mógł sobie pozwolić na więcej kadisza. Jednak Lily James i Hammer nie zrobili tego za mnie w swoich rolach. Właściwie jak James jako aktorka, od czasu jej uroczego „Kopciuszek”, ale brakuje jej zwykłej myszki potrzebnej do drugiej pani De Winter i okazuje się zbyt neurotyczna w jej bardziej nawiedzonych chwilach. Hammer jest też za młody (zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ma być duża różnica wieku, bez tego dynamika fabuły nie działa) i zbyt przystojny, jeśli chodzi o osobowość, jest jak mdły, niecharyzmatyczny szyfr, a także palant, nawet gdy Pisanie postaci Maxima ciemnieje. Brak chemii między nimi naprawdę boli film i zbyt letnią komedię romantyczną, a nie taką, jaka powinna być. Postacie są odarte ze swojej złożoności i stają się jednowymiarowe, najbardziej interesująca jest pani Danvers z łatwością, ale to głównie zasługa Thomasa. Co więcej, scenariusz mógł płynąć więcej i jest zbyt przyziemny bez iskry. Niektóre z nich też były niezręczne. Kierunek jest zbyt ograniczony i wydaje się być pieszy w pierwszej połowie, a następnie poza kontrolą i zbyt zależny od horroru w drugiej. Opowieść jest całkowicie pozbawiona suspensu, a wszechobecnej straszności po prostu nie ma, a psychologia postaci jest zbyt wyciszona. Podobnie z bardziej tajemniczymi elementami historii. Tempo również jest bałaganem, zabiera zbyt dużo czasu i jest zbyt przemyślane w pierwszej połowie, a ostatni akt staje się szczególnie pospieszny i nerwowy. Ta część filmu jest również zbyt melodramatyczna, zmiana tonu jest nie tylko całkowicie niespokojna i drażniąca, ale druga połowa wydaje się zupełnie innym filmem i to w schlocky horror, a nie w psychologiczny sposób. Zakończenie jest bardzo przyczepione i śmierdziało ingerencją w studio lub scenarzystami, którzy nie byli pewni, jak zakończyć film. Reasumując styl podobał mi się ale treść rozczarowuje. Bardzo rozczarowujący. 4/10.
Tomasz Konieczny
Jak coś tak pięknego, tak pokręconego i niepokojącego może być tak nudne?
Antoni Błaszczyk
Miałem z tym duże nadzieje, oczekiwanie było duże, zwłaszcza że nowy materiał był w tym roku nieco rzadki, z oczywistych powodów. Uniosłem brew, kiedy usłyszałem, że Armie Hammer został obsadzony jako Maxim, ale czułem, że wykonał przyzwoitą robotę, co daje mi nadzieję na jego nadchodzącą rolę w Śmierci na Nilu. Wyróżniała się dla mnie Kristin Scott Thomas, przerażająca pani Danvers, bardzo imponująca. Sam film, bardzo stylowy i miał kilka dobrych momentów. Jeśli mam być całkowicie szczery, byłem trochę zawiedziony, myślę, że tempo było trochę nierówne, być może było trochę pospieszne na końcu. Kilku recenzentów nie wzywało do przeróbek i tak, adaptacja z 1940 r. jest ostateczną, ale daj spokój, wielu z nas uwielbia oglądać nowe opowiadania. Jeśli jednak nie widzieliście adaptacji z Olivierem i Fontaine'em, to zachęcam, pięknie oddaje klimat. Ogólnie rzecz biorąc, to dobry zegarek, może brakuje mu złowrogiej atmosfery. 6/10.
Sonia Ostrowska
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco