Holmes i Watson walczą z Moriartym. Bardzo mi się podobało, jest to absolutnie szalona jazda po ścianach, a puryści tradycyjnych opowieści Holmesa prawdopodobnie będą zbulwersowani, ale jeśli masz ochotę na dwie godziny intensywnej zabawy i podniecenia energetycznego, pokochasz to. Obsada jest niesamowita, Downy, Law i Harris są pierwszorzędni, trudno wcisnąć szpilkę między trio, a dziesięć lat później efekty specjalne wciąż opadają. To też dobra zabawa, kilka śmiechów, uwielbiałem różne przebrania Downeya, przypominające Rathbone'a. Uwielbiam to, jak wrzucane są niektóre elementy, wydarzenia z Reichenbach, pojawienie się Morana itp., chociaż tak naprawdę nie można pomyśleć, że Conan Doyle kiedykolwiek wyobrażał sobie większość wydarzeń tutaj. Rip rycząc dobrej zabawy, 9/10.
Jerzy Wasilewski
Profesor Moriarty: Czy na pewno chcesz zagrać w tę grę? Sherlock Holmes: Obawiam się, że przegrasz. W Sherlock Holmes: Gra cieni mój umysł obraca się na dwa sposoby: pierwsza połowa to broń, proch strzelniczy i gimnastyka. Sherlock Holmes (Robert Downey, Jr.) i Dr. Watson (Jude Law) walczą o ocalenie cywilizacji głównie poprzez lekkoatletykę, wspomagani przez znakomite umiejętności reżysera Guya Ritchiego w zakresie kamery i grafiki. Ale w drugiej połowie, kiedy duet porusza się szybko, ale intelektualnie, by stawić czoła arcyłotrowi, profesorowi Jamesowi Moriarty (Jared Harris), mój umysł jest w równowadze, odnawiając moją miłość do oryginalnego, rozgarniętego, ekscentrycznego detektywa Sir Arthura Conan Doyle'a. Gra w szachy to cud strategii, pełen zemsty, intrygi i po prostu pomysłowości. Wizualizacje reżysera Guya Ritchiego obejmują zachwycające przebrania Downeya i żwawą prędkość pędzącą w lesie bombardowanym przez kule. Muzyka Hansa Zimmera mocno opiera się na skrzypcach, by odciążyć trudną fabułę. Małżeństwo Watsona, zamiast odrywać się od bromance, dodaje nieoczekiwanego koloru i kreatywności. Tak więc Ritchie zwiększył zawartość intelektualną i przynajmniej zrównoważył ją z atletycznym, co było mocną stroną jego wersji z 2009 roku, Sherlocka Holmesa. Ponieważ inspektor Lastrade jest tylko wspomnieniem i miłością Holmesa, Irene Adler (Rachel McAdams), pojawia się na krótko, możemy cieszyć się nie tyle interakcją Holmesa i Watsona, ile wybuchowością Holmesa i Moriarty'ego. Po pierwszej połowie eksplozji, druga połowa zadowala tradycjonalistów takich jak ja w grze w szachy życia i śmierci – i taki jest trzymający w napięciu los świata w tych figurach. Reżyser Guy Ritchie poprawił swoją wersję z 2009 roku.
Weronika Jaworska
Właśnie wróciliśmy z najwcześniejszego pokazu, do którego mogliśmy dostać opiekunkę. Mogę śmiało powiedzieć, że moje obawy związane z tym filmem były całkowicie bezpodstawne i teraz traktuję Guya Ritchiego i tych pisarzy z najwyższym szacunkiem. Bez wchodzenia w spoilery, oto trzy obawy, które zostały całkowicie rozwiązane: 1) Po obejrzeniu zwiastuna moim największym zmartwieniem było użycie fotografii typu „bullet-time” podczas filmu z epoki wiktoriańskiej. Myślałem, że będzie to kompletnie anachroniczne i bezcelowe. Jednak już w tym i poprzednim filmie ustalili, że Holmes jest nadmiernie świadomy swojego otoczenia. Bullet-time został wykorzystany, aby przekazać, jak traumatyczne były niektóre sceny dla kogoś z tego rodzaju świadomością, i zadziałało to pięknie. 2) Jared Harris wyglądał tak waniliowo i delikatnie na zdjęciach promocyjnych i zwiastunach, że nie wyobrażałem sobie go jako przerażającego przeciwnika Holmesa. Jednak jego Moriarty jest tak przebiegły i przebiegły, a kiedyś wręcz sadystyczny, że nie sądzę, by dokonali lepszego wyboru. Kilka razy czułem się, jakby przekazywał swojego ojca (wybitnego Richarda Harrisa) bez ciepła i empatii, które przekazywał ten zmarły aktor. Czy możesz sobie wyobrazić Richarda Harrisa jako przebiegłego, wyrachowanego perfekcjonistę, który jest całkowicie pozbawiony troski o ludzkie życie? Nie będziesz musiał po obejrzeniu syna. To dziwaczne. I śpiewa. 3) Relacja Holmesa z Watsonem (i w niewielkim stopniu Irene Adler) jest fantastycznie rozwinięta. Powiedzenie czegoś więcej byłoby zbyt zepsute. Tak więc oglądanie tego z moim mężem (który jest zagorzałym fanem Sherlocka i czytał mi na głos Sherlocka Holmesa każdej deszczowej nocy, całkowicie z głosami) było wspaniałym doświadczeniem. Nie możemy się doczekać, kiedy zobaczymy go ponownie i będziemy go posiadać.
doc. Bartek Wysocki
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco