Małżeństwo postanawia otworzyć dom dla uchodźców w odległych, zimnych górach Norwegii i ma wiele do zrobienia.

Ostatnie lata to niespotykany napływ uchodźców do Europy, ale filmy zrealizowane na ten temat, a przede wszystkim filmy dokumentalne lub bolesne filmy fabularne, traktujące o żałosnym życiu azylantów w ich ojczyźnie. Ale film, o którym mowa, ma zupełnie inną oprawę, zapewniając bardziej realistyczne spojrzenie na tę kwestię z obu stron – uchodźców i ich gospodarzy. Będąc krajem bogatym, problemy, z którymi boryka się Norwegia, są zdecydowanie inne niż w południowych krajach UE, a do tego są też ludzie krytyczni dla polityki azylowej państwa. Z drugiej strony, w przypadku przekazanych lub otrzymanych pieniędzy, pojawia się też okazja do oszustwa... Wszystkie te i wiele innych wszechstronnych spraw rozwiązuje się w sposób dowcipny z kilku punktów widzenia, śmiechu i żalu. Tempo nie jest do końca równe, mniej więcej pierwsza połowa jest bardziej dynamiczna niż druga, ale przyjemne występy (szczególnie Anders Baasmo Christiansen jako Primus, Slimane Dazi jako Zoran i Olivier Mukuta jako Abedi) niwelują te drobne mankamenty. To prawda, że ​​w tym filmie trzeba mieć szerokie horyzonty, bez mocnych lewicowych i prawicowych pomysłów. W przeciwnym razie możesz zranić swoje uczucia i/lub postrzegać film jako kpinę z „szlachetnych” zasad.

Jakub Nowicki

Istnieje ogromny potencjał dla komedii, gdy spotykają się różne kultury, a dom dla uchodźców jest również bardzo odpowiednim miejscem dla współczesnej komedii. Wszyscy aktorzy w tym filmie zapewniają solidne występy i działają przekonująco jako postacie, które grają. Bardzo lubię też (wszystko?) wygląda na to, że jest kręcony w plenerze. Jest tu ogromny potencjał zarówno dla komedii, jak i podnoszącej na duchu historii. Jakoś film nie spełnia obu. Czasem jest zaskakująco cyniczny, a niektóre postacie cofają się między wiarygodnymi a karykaturalnymi. Doceniłem trochę mrocznego humoru, ale lepiej by to działało z bardziej wiarygodnymi postaciami. Kobieta pracująca dla samorządu czuje się jak wyjęta z komedii Bena Stillera, a niektórzy uchodźcy mogli być bohaterami dramatu. Nie z powodu jakości czyjegoś aktorstwa, ale dlatego, że same postacie sprawiają wrażenie, jakby zostały stworzone do zupełnie innych filmów. Zakończenie gra tak, jakby miało sprawić, że poczujesz się dobrze i pomyślisz, że ludzie są w porządku – ale przekaz, który faktycznie przekazuje, jest bardziej mizantropijny niż podnoszący na duchu.

Julian Sawicki

Podobne filmy