Informacje o filmie

Odnaleziono starożytną myśl Pierścienia zagubioną na wieki, która przez dziwny zbieg losu została przekazana małemu hobbitowi o imieniu Frodo. Kiedy Gandalf odkrywa, że ​​Pierścień jest w rzeczywistości Jedynym Pierścieniem Mrocznego Lorda Saurona, Frodo musi wykonać epicką wyprawę do Pęknięć Zagłady, aby go zniszczyć. Nie idzie jednak sam. Dołącza do niego Gandalf, elf Legolas, krasnolud Gimli, Aragorn, Boromir i jego trzej przyjaciele hobbiccy Merry, Pippin i Samwise. Drużyna Pierścienia musi przejść przez góry, śnieg, ciemność, lasy, rzeki i równiny, stawiając czoła złu i niebezpieczeństwu na każdym kroku. Ich dążenie do zniszczenia Jedynego Pierścienia jest jedyną nadzieją na koniec panowania Czarnych Panów.

Jestem głęboko przekonany, że standardowe wersje Władcy Pierścieni powinny zostać odrzucone na rzecz uniwersalnych wydań. Jasne, prawie 4-godzinny czas pracy jest odrobinę stromy, ale jak na absolutne arcydzieło, takie jak to, działa w każdej sekundzie i jest pierwszym aktem bez wątpienia najlepszej trylogii w historii kina!

Emilia Górecka

Oto jeden film, który spełnił swoje oczekiwania, a zanim go zobaczyłem po tym, jak pojawił się w sklepach wideo, usłyszałem i przeczytałem o nim mnóstwo rzeczy i zobaczyłem wszystkie nagrody, które otrzymał i oczekiwałem dużo. Ku mojemu zdziwieniu nie zawiodło. Teraz, kilka lat później, po dwukrotnym obejrzeniu wszystkich trzech filmów „Pierścieni”, nadal uważam, że ten pierwszy film z trylogii jest najlepszy. To naprawdę spektakularna historia przygodowa, prawdopodobnie najlepsza, jaką kiedykolwiek sfilmowano... a pierwsze trzy godziny tej opowieści są wyjątkowe. Kolejne dwa filmy były z pewnością bardzo dobre, ale ten pierwszy miał lepszą mieszankę fabuły. Drugi i trzeci film były prawie w całości długą podróżą Froda i jego sojuszników, ale pierwsza połowa tego filmu zawiera również sporo ciekawego materiału wprowadzającego, w tym kilka scen w Shire, zanim rozpocznie się długa przygoda. Jeśli obejrzysz wszystkie te trzy filmy po kolei, akcja wyczerpuje cię w połowie ostatniego odcinka i prawie staje się za dużo. To nigdy nie ma szansy się wydarzyć w filmie „Drużyna”. W każdym razie „Drużyna” zaskoczyła mnie samą grafiką. Nie przypominam sobie żadnego filmu, który miałby tyle oszałamiających scen, jedna po drugiej, przez trzy godziny z rzędu. Niektóre są nie do opisania i nie obchodzi mnie, czy zostały wygenerowane komputerowo. Więc co? Faktem jest, że są niesamowite do oglądania, zarówno pod względem piękna, jak i oszałamiających scen akcji, w których występują niesamowicie wyglądające potwory i inne mityczne postacie. Opowieść obejmuje również wszystkie rodzaje terenu, od bujnego Shire of the Hobbits po surowe sąsiednie krajobrazy. Co kilka minut, jak w dwóch następnych filmach, sceny radykalnie zmieniają się od spokoju do akcji, przygody do romansu, od słodkich, sympatycznych postaci do odrażających potworów, i tak dalej i dalej. To niesamowite przeżycie filmowe.

Magdalena Jankowska

Reżyser Peter Jackson i żona Fran Walsh z powodzeniem stworzyli epicki film, zarówno pod względem wyglądu, jak i stylu, dorównujący powieści J.R.R. Tolkiena (sama otrzymała tytuł „książki stulecia”), przenosząc na duży ekran film niemal bezbłędny w realizacji. Moim największym rozczarowaniem jest to, że w powieści brakuje dwóch rozdziałów - Toma Bombadila i następującego po nim spotkania z kurami - ale wszystko inne jest obecne i poprawne. Film jest oszałamiający pod względem wizualnym, a decyzja Jacksona, by nakręcić go w całości w Nowej Zelandii, opłaca się. Od niesamowicie bujnych, zielonych scen otwierających Shire, przez czarujące elfickie lasy, po imponujące góry i równiny, to naprawdę świetny film do oglądania i cieszenia się tłem. Nawet obrazy generowane komputerowo, takie jak Mount Doom, są całkiem realistyczne. Płynna kamera Jacksona prowadzi do wspaniałych, rozległych ujęć przez pełne orków kopalnie, ogromne wieże, kamery w miejscach, o których nigdy nie śniłeś. Ścieżka dźwiękowa jest również doskonała, a trzymający w napięciu, ekscytujący i emocjonalny wynik Howarda Shore'a jest prawdziwym plusem, zwłaszcza z fajnym śpiewem, który wypełnia sekwencję Mines of Moria. Co więcej, świetne rzeczy są zrobione z efektami dźwiękowymi - w szczególności jedna scena z nagłym dźwiękiem rogu sprawiła, że ​​podskoczyłem na swoim miejscu z jego realizmem. Naprawdę nie potrzebuję wnikać w tę historię, ponieważ jest ściśle związana z książką z tak kilkoma drobnymi zmianami, że jest nienaganna. Scenariusz jest inteligentny i dobrze napisany, bohaterowie charyzmatyczni i wiarygodni w napotkanych sytuacjach. Mimo trzygodzinnego czasu trwania film nigdy się nie przeciąga, nawet w niektórych wolniejszych sekwencjach – po prostu nie chciałem, żeby się skończył podczas oglądania. Kostiumy, dekoracje i występy – aż do włochatych stóp hobbitów – są dokładnie takie, jak wyobrażasz sobie je w książce. Dziwaczne, artystyczne przedstawienie życia w „podziemiach”, kiedy Frodo zakłada pierścień i staje się niewidzialny, jest tak dobre, jak mogłoby być – upiorne, nadprzyrodzone i całkowicie dziwne. Oświetlenie, tempo, suspens, napięcie i cała reszta – to wszystko jest tutaj i zrobione w 100% poprawnie, aby uzyskać ogólny genialny efekt. Elijah Wood wydawał mi się dziwnym wyborem na główną rolę, ale od razu zakochałem się w jego postaci. Poprzez swoją grę aktorską tworzy emocjonalnego, słabego w ciele, ale silnego duchem bohatera, który jest prawdziwym centralnym elementem, wokół którego film ewoluuje, a film świetnie wykorzystuje nieco dziwne oczy aktora (zwłaszcza w sekwencji, w której prawie staje się upiór). Ian McKellen jest również doskonały jako Gandalf i wydaje się, że został doskonale obsadzony w tej roli, czyniąc ją swoją własną. Potem jest sama społeczność - Viggo Mortensen przoduje jako dumny i sprawiedliwy Strider (później Aragorn), szczególnie w stawkach akcji, gdzie walczy z tak zaciekłą determinacją, że jest wart uwagi. Orlando Bloom jest w porządku jako wojownik elfów Legolas i porusza się tak szybko ze swoim łukiem, jak w książce. Niezłomny na ekranie John Rhys-Davies to krasnolud Gimli i nie mógł być lepszy. Jest też Sean Astin – kochany jako głupi, ale wierny Sam Gamgee, oraz Billy Boyd i Dominic Monaghan w lekkich rolach komicznych jako kumple hobbici, Pip i Merry. Na koniec wyrazy uznania dla Seana Beana za stworzenie w Boromirze ułomnej, ale bardzo sympatycznej i zrozumiałej postaci, z sympatycznym występem, który przyćmiewa wszystkie wcześniejsze prace aktora - brawo. Sekwencje akcji są wspaniałe i naprawdę poruszają serce – umieszczają cię w środku akcji z całą krwią, potem i brzęczącą stalą, i są rzeczy na krawędzi siedzenia. Najważniejsze to walka Stridera z upiorami pierścienia z jego płonącym piętnem na Wichrowym Wierzchu i ostateczny atak orków na drużynę, który prowadzi do jednej z najszlachetniejszych śmierci w historii w filmie. A co z efektami specjalnymi? W filmie zdominowanym przez prace CGI z radością stwierdzam, że większość z nich jest niezauważalna. Cyfrowa manipulacja w celu stworzenia czterostopowych hobbitów jest czasami podejrzana, ale przez większość czasu tego nie zauważasz. Tła i efekty są świetne, drogie wyglądające, ale jednocześnie solidne i prawdziwe - ktokolwiek powiedział, że wyglądają "kreskówkowo", po prostu się mylił. Moją ulubioną sceną w filmie jest sekwencja Mines of Moria – spełnienie marzeń fana fantasy i jak dotąd najlepsze na ekranie przedstawienie gry Dungeons & Dragons. Czyhający w jeziorze to par excellence Lovecraftowski potwór, a upiorna i klimatyczna podróż przez opuszczone kopalnie są wyjątkowo upiorne. Potem następuje fantastyczna bitwa z jaskiniowym trollem, na szczęście na ekranie przez dość długi czas, dzięki czemu możemy podziwiać płynne i wspaniałe efekty, a potem naprawdę zapierające dech w piersiach spotkanie z ognistym Balrogiem, tak jak to sobie wyobrażasz z książka. To pół godziny to prawdopodobnie najlepsza sekwencja filmowa, jaką kiedykolwiek widziałem, bezbłędna i perfekcyjna w przedstawieniu – niesamowita. Punkt kulminacyjny tego, co jest imponującym i epickim filmem, i obowiązkowy dla każdego fana filmu wartego swojej soli - nie mogę wystarczająco polecić tego filmu i planuję obejrzeć go ponownie, zanim skończy się kino. Moim zdaniem jest to lepsze niż jakikolwiek film GWIEZDNE WOJNY czy HARRY POTTER – i bez wątpienia jeden z najlepszych filmów fantasy, jakie kiedykolwiek nakręcono, chociaż trzeba powiedzieć, że konkurencja nie jest zbyt sztywna. Przynieś sequel!

Ignacy Borkowski

Pierwsza część trylogii Władca Pierścieni, Drużyna Pierścieni, otworzyła przede mną drzwi do zupełnie nowego świata. Nigdy nie czytałem żadnej książki Tolkiena, kiedy zobaczyłem film po raz pierwszy w kinie, a teraz, kiedy je przeczytałem, z perspektywy czasu myślę, że będąc neofitą w mitologii, mój film o LOTR był jeszcze bardziej cudowny. . Kochałem Dwie Wieże i Powrót Króla prawie tak samo jak FOTR, ale nie do końca, ponieważ zobaczenie Drużyny po raz pierwszy było jak podróż do wspaniałego nowego miejsca i poznanie niesamowitych nowych przyjaciół, których nie chcesz opuścić . Nigdy nie czułem czegoś podobnego do tego, co wywołała we mnie ta epopeja. To było podobne do ponownego bycia dzieckiem, z tym niestrudzonym poczuciem zachwytu i radości z każdej chwili, może dlatego, że jako dziecko odkrywasz swoje otoczenie i niezależnie od wieku, kiedy oglądasz Drużynę Pierścienia, jesteś oczarowany majestatem Eisengardu, Sarumana, Saurona i całą ich potężną złośliwością. Jedną z rzeczy, które sprawiają, że ten film jest tak wyjątkowy (a jest ich tak wiele!), jest to, że zakochujesz się nie tylko w „dobrych” postaciach, ale także w „złych”. Na przykład Christopher Lee był niesamowity jako Saruman i nie wyobrażam sobie filmu bez niego. Niektóre filmy, które można porównać do trylogii Władca Pierścieni, to: Piąty element, Trylogia Gwiezdnych Wojen, części IV, V i VI (zapomnij o nowszych prequelach), trylogia Matrix (zwłaszcza pierwsza część), Wywiad z wampirem , Legenda Sleepy Hollow (z Johnnym Deppem), Logan's Run i The Island. Wszystkie są doskonałymi filmami i dziełami sztuki, które splatają magię filmową, która oczarowuje i oczarowuje przez cały czas działania. Ale po obejrzeniu Drużyny Pierścienia wiedziałem, że znalazłem film, według którego będę oceniał wszystkie inne filmy. Na podstawie JRR Ukochane książki Tolkiena, Peter Jackson, wyznaczył nowy standard w przemyśle filmowym, który, szczerze mówiąc, nie został i nie zostanie przekroczony, przynajmniej nie za mojego życia, nawet przez samego PJ. To naprawdę natychmiastowy klasyk, który przetrwa próbę czasu i będzie kochany przez przyszłe pokolenia. Niech Bóg błogosławi Tolkiena i Jacksona oraz wszystkich zaangażowanych w koncepcję i kręcenie tego filmu, za stworzenie świata, który jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy nacisnąć przycisk, aby przejść do niego, kiedy tylko zechcę, i sprawia, że ​​zapominam o wszystkim innym. Trylogia LOTR jest niewątpliwie MOJĄ cenną, non-plus ultra ze wszystkich filmów!

mgr doc. Ewelina Zielińska

Zwiastun

Podobne filmy