W staromodnym musicalu miłości i straty dużej rodziny z wyższej klasy na Manhattanie są śledzone w piosenkach od Nowego Jorku po Paryż i Wenecję. Na ekranie pojawia się logo firmy, a tuż za nim biały tytuł na czarnym tle. Sekundy później wchodzimy w pierwszą piosenkę, gdy dwoje młodych kochanków spaceruje po parku - i dopiero 100 minut później pozwala ci znowu odejść. Fabuła to nic innego jak wiele wątków miłości i straty powiązanych rodzinnymi więzami. Żadna z tych historii nie ma większego znaczenia, ale jest poparta dowcipem i kilkoma uroczymi numerami piosenek i tańca. To jest kapryśne w najlepszym wydaniu. Wygląda na to, że Woody Allen naprawdę się zrelaksował i kręci filmy, które nawiązują do starszego wieku – w rzeczywistości jego zwykły styl jest nieco stonowany, aby był bardziej przystępny i przyjemniejszy. Ma kilka czarnych postaci, jego humor jest dowcipny, ale mniej okrutny niż zwykle, a jego narracją kieruje nastolatka, a nie on sam. Czuje się tak wolny od jego zwykłego cynizmu, że dodaje mu nieważkości, który już ma. Z takim rozmachem i wyobraźnią radzi sobie ze sceną śpiewu i tańca, że zaczynasz się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie robił musicalu. Wspaniała obsada doskonale oddaje urok i daje poczucie światła. Nie wszyscy z nich są świetnymi piosenkarzami, ale wszyscy dobrze sobie radzą i dają z siebie wszystko (z wyjątkiem Barrymore, który odmówił i został nazwany). Zwykłe gwiazdy są uzupełniane przez wiele znanych twarzy - Alda, Goldie Hawn, Lucas Haas, Portman, Tim Roth, Roberts i oczywiście wspaniały Edward Norton. To 100 minut lekkiego zachwytu. Nie ma ostrych krawędzi, trudnych problemów, okrutnych żartów i bardzo mało przekleństw. Tylko najzimniejsze serce mogło nie ogrzać się do tego małego zaklinacza.
inż. doc. Kornelia Kołodziej
Tak więc „Wszyscy mówią, że cię kocham” jest właściwie typową komedią Woody'ego Allena, zawierającą wszystkie elementy, które definiują jego twórczość; mnóstwo neurotycznych postaci, występ samego mężczyzny, Nowy Jork... tylko tym razem jest jedna wielka różnica - to także musical. Powszechnie wiadomo, że Woody Allen jest wielkim fanem kina, dlatego nie jest bezpodstawne założenie, że ten film jest hołdem Allena złożonym klasycznym musicalom z przeszłości. Wszyscy mówią, że cię kocham, to zazwyczaj Woody Allen, pomimo oczywistej różnicy gatunkowej w stosunku do reszty jego filmów. Nie jestem fanem musicali i gdybym miał być przesadnie krytyczny wobec tego filmu; Powiedziałbym, że byłby lepszy jako prosty komediodramat, bez elementu muzycznego. Jednak to muzyczna strona utworu nadaje mu wyjątkową przewagę, a porzucenie tego z filmu zapewniłoby, że nie jest to film, o którym Allen chciał, aby był. Nie wspominając już o tym, że muzyczna strona filmu sprawia, że jest on uderzający w sposób, w jaki może być tylko Woody Allen. W tym filmie Woody Allen zebrał wspaniałą obsadę. Oczywiście, wiele gwiazd jest częścią znaku firmowego Allena, ale myślę, że prześcignął się w obsadzie tego filmu, w tym Edward Norton, Natalie Portman, Drew Barrymore, Julia Roberts, Goldie Hawn, Tim Roth, Natasha Lyonne i Alan Alda. Nie wspominając o samym Woodym. Nie jestem fanem tych wszystkich gwiazd filmowych, ale wspólne oglądanie kilku znajomych twarzy w filmie to zawsze gratka dla kinomaniaka. Sekwencje pieśni i tańca w filmie nie są aż tak dobrze ułożone, ponieważ piosenki są w dużej mierze pozbawione wyobraźni, a filmowi nie udaje się uchwycić wielkości klasycznego musicalu. Jednak dramaturgiczna strona filmu jest bardzo silna; i jak zwykle scenariusz Woody'ego jest w równym stopniu zabawny, wzruszający i niejasny. Oddał sobie najlepszą część i większość innych postaci komentuje, jaki jest wspaniały, ale Woody Allen bez ogromnego ego po prostu nie jest Woodym Allenem. Nie oceniam tego jako filmu z samego szczytu filmografii Allena, ale jest mocny i jest polecany jego fanom.
Nataniel Zalewski
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco