Na ekrany naszych kin trafił kolejny animowany film z wytwórni Walta Disneya. "Mulan" jest adaptacją starej chińskiej legendy, opowiadającej o dzielnej dziewczynie, która przywdziewa męską zbroję i staje do walki w obronie ukochanego cesarza. Tytułowa Mulan mieszka wraz z najbliższymi w małej wiosce, gdzieś w Chinach. Mimo że stara się jak może, nie jest w stanie zadowolić swych rodziców. Zgodnie z tradycją powinna wyjść za mąż, stać się przykładną żoną i na zawsze pogodzić z rolą kury domowej. Powinna, ale wcale nie ma zamiaru. Mulan kompromituje się podczas wizyty u swatki i wszystko wskazuje na to, że nieprędko jej rodzicom uda się znaleźć odpowiedniego kandydata na męża. Tymczasem do wioski trafiają wysłannicy cesarza, którzy ogłaszają powszechny pobór do wojska. Chinom zagrażają barbarzyńscy Hunowie, których wojska w szybkim tempie zbliżają się do siedziby cesarza. Każda rodzina jest zobowiązana do wysłania jednego mężczyzny w szeregi armii. Nie inaczej jest w przypadku rodziny Mulan. Jedynym mężczyzną wśród jej najbliższych jest jej ojciec - stary, schorowany człowiek. Dla niego ta wyprawa równoznaczna jest ze śmiercią. Mulan nie może się z tym pogodzić. Pod osłoną nocy wykrada zbroję i miecz ojca, obcina włosy i konno wyrusza do wojskowego obozu. Jej postępek budzi do życia duchy przodków i malutkiego smoka Muszu, który za wszelką cenę chce pokazać zmarłym, że zasługuje na miano strażnika rodu. Przodkowie radzą, jak znaleźć wyjście z sytuacji, która może przynieść hańbę całemu rodowi. Tymczasem Muszu rusza śladem dziewczyny, mając za towarzysza świerszcza, który - jak sam twierdzi - przynosi szczęście. Kiedy cała trójka spotka się w miejscu rekrutacji ... stop, stop, nie zdradzimy, co się dalej wydarzy. A wydarzy się naprawdę wiele! Będzie walka na śmierć i życie, wielka miłość, rosnące z każdą chwilą napięcie i zaskakujący finał. Do tego Chiński Mur, Pałac Cesarski, horda dzikich Hunów i wyjątkowo duża, jak na tego typu produkcje dawka humoru.
