Mackenzie „Mack” Phillips jako dziecko doznał przemocy fizycznej i emocjonalnej z rąk swojego pijanego ojca. Był świadkiem podobnego znęcania się nad swoją matką. Sugeruje się, że jako 13-latek planował otruć ojca strychniną, chociaż nigdy nie wiadomo, czy to zrobił, ani jak to rozwiązano. Brak jakiejkolwiek późniejszej przypisywanej jej winy sugeruje, że nie została przeprowadzona. Jako dorosły ma satysfakcjonujące życie ze swoją żoną Nan i trójką dzieci – Kate, Joshem i Missy. Życie Macka zostaje jednak zniszczone, gdy ich najmłodsza córka, Missy, znika podczas wyprawy na kemping, gdy ratuje Kate i Josha podczas wypadku kajakowego. Policja ustala, że ​​Missy jest ofiarą seryjnego mordercy po znalezieniu jej podartej sukienki i krwi w pustej kabinie. Kate obwinia się o śmierć Missy z powodu swojego lekkomyślnego zachowania, które spowodowało wypadek kajaka. Tragedia wykoleje wiarę i życie Macka aż do nadejścia zimy, kiedy otrzymuje on w swojej skrzynce pocztowej nieopatrzoną pieczątką, napisaną na maszynie notatkę. Otaczający śnieg pozbawiony jest jakichkolwiek obciążających śladów. Wiadomość jest podpisana „Papa” (co było przezwiskiem Nan dla Boga) i zaprasza go na spotkanie w domku.

Dobra, podobało mi się. Nie nazywam siebie chrześcijaninem. Zostałem wychowany jako katolik, ale nie praktykuję. To, że ktoś nie jest chrześcijaninem ani fundamentalistą, czy czymkolwiek innym, nie oznacza, że ​​jest to zły film. Jeśli jesteś osobą uduchowioną, wiele z tego, co jest w tym filmie, brzmi prawdziwie. Podobały mi się występy Sama Worthingtona, Octavii Spencer i reszty obsady. Bardzo wzruszająca historia mężczyzny w wielkim bólu szukającego odpowiedzi. A dzisiaj jest ich mnóstwo.

Kajetan Maciejewski

Tak naprawdę nie jestem wielkim fanem większości „chrześcijańskich” filmów. Mówię to jako chrześcijanin i jako pastor. Ale w większości uważam je za schematyczne do tego stopnia, że ​​są nudne i zwykle źle (nawet przerażająco) zachowywane. I zwykle im poważniej starają się traktować siebie, tym gorzej stają się. Wyznaję więc, że miałem bardzo małe oczekiwania wobec „Chaty”. Oglądałem to, ponieważ moja żona chciała to oglądać. Przeczytała książkę (ja też nie zawracałam sobie tym głowy - bez konkretnego powodu) i chciała zobaczyć filmową adaptację. Cóż, oglądałem to z nią i byłem mile zaskoczony. Podsumowując, pomyślałem, że to całkiem nieźle zrobiony film i ciekawa historia. Najpierw pomyślałem, że Sam Worthington wykonał świetną robotę grając Mackenzie. W dzieciństwie maltretowany – i obserwujący, jak jego matka jest maltretowana – przez ojca alkoholika, dorósł i udało mu się zostać całkiem dobrym ojcem dla trójki swoich dzieci. Wtedy dochodzi do tragedii. Na wycieczce na kemping jego najmłodsza córka zostaje porwana i zamordowana (i prawdopodobnie zgwałcona - nigdy tego nie powiedziano, ale z pewnością sugerowano). Mackenzie i jego rodzina są oczywiście zdruzgotani. Mackenzie popada w depresję i złość. Miał odległą wiarę, zanim to wszystko się wydarzyło, ale została zniszczona przez wydarzenia. Pewnego dnia otrzymuje zaproszenie do szopy, w której porywacz zabrał jego zamordowaną córkę. Nie wiedząc, czego – ani kogo – tam oczekiwać, udaje się i rozpoczyna podróż odkrywczą i uzdrawiającą, gdy znajduje się w towarzystwie Boga – Trójcy Świętej. Wszyscy tam są Ojciec, Syn i Duch Święty. To ciekawy portret Boga. Ojca (Papa, bo w rodzinie Mackenzie nazywa się Boga) zagrała Octavia Spencer. Najwyraźniej zostało to skrytykowane przez niektórych, którzy nie mogli znieść idei, że Bóg jest czarny. Albo kobieta. Albo czarna kobieta. Cokolwiek. Chodziło o to, że był to obraz Boga, z którym Mackenzie byłby wygodny. A Bóg był bardzo wygodny – co prawda czasami prawie zbyt wygodny, chociaż w końcu Mackenzie jest zmuszony do konfrontacji z pewnymi bolesnymi rzeczami, zanim rozpocznie się jego uzdrowienie. Z pewnością jednak jest to bardzo „drażliwy, czuły” obraz Boga, z którym niektórzy mogą czuć się nieswojo. Pomyślałam jednak, że jest to obraz bardzo czułego Boga, który stoi ze swoimi dziećmi i nigdy ich nie opuszcza – chociaż czasami czują się opuszczone. I rodzi wiele trudnych teologicznych pytań, z którymi wszyscy się borykamy. Obecność i moc zła; rola Boga w złu; kwestie osądu i przebaczenia. Wszyscy tam są. Nie powiedziałbym, że w jakikolwiek sposób jest to całkowicie ortodoksyjny obraz Boga. I tak, przyznając jedną z głównych teologicznych krytyki, którą ta historia otrzymała od wielu środowisk chrześcijańskich – ma ona zabarwienie uniwersalistyczne dla tych, którzy są urażeni tym teologicznym punktem widzenia. (Powiedziałbym, że nie jestem uniwersalistą – ponieważ bycie uniwersalistą samo w sobie jest osądzaniem – ale jestem otwarty na możliwość, że Bóg może być – więc tak naprawdę nie przeszkadzało mi to.) Podobał mi się fakt, że Ojciec w jednej scenie zmienia się z czarnej kobiety w starszego mężczyznę w scenach, w których Mackenzie potrzebował prawdziwej „postaci ojca”. Podobała mi się żartobliwość Jezusa (Avraham Aviv Alush) i łagodność Sarayu (Ducha Świętego). To był naprawdę bardzo ciepły i pocieszający obraz Boga. Nie każdemu przypadnie do gustu – a będąc jawnie chrześcijańskim, opartym na wierze filmem – popchnie wielu ludzi na skrajne krańce spektrum „kochałem/nienawidziłem tego”. Nie jestem pewien, czy udało mi się to pokochać – ale bardzo mi się to podobało. (8/10)

Dagmara Górecka

To wspaniały film rodzinny. Oto wskazówka dla Hollywood. Mój przyjaciel i ja chodzimy na poranek prawie co tydzień. W teatrze jest czasem najwyżej kilkanaście, czasem pół tuzina osób. Dla tego? Pokój był w połowie pełny. A teraz powiedz mi, dlaczego Hollywood cały czas upiera się przy produkcji paskudnych, paskudnych, źle napisanych i zagranych kawałków śmieci? Naprawdę. W każdym razie ten daje ci tyle do myślenia. Jest kilka przykładów symboliki na tym zdjęciu, które zapierały mi dech w piersiach, doprowadzały mnie do łez. Dobrze napisany, dobrze zagrany, ten jest tak wart zobaczenia. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć to jeszcze raz i zaufać mi, to nieczęsto się zdarza. Wyjąłem z tego teatru nowe uczucie i od tego czasu wiele razy myślałem o kilku liniach dialogu. Prawda i zaufanie tego obrazu zostaną z tobą. Wiem, że mnie to zrobiło. Zawsze zaskakuje mnie Tim McGraw. Mężczyzna na pewno potrafi śpiewać, ale potrafi też grać. Jest naturalny. Wydaje się, że Octavia Spencer pojawia się ostatnio w każdym filmie – cóż, nie do końca, ale jednak – jest jednak ku temu powód. Jest cudowna. Za każdym razem ożywia swoją rolę. I na pewno zrobiła to w tym. Zaufaj mi, to jest ten, który chcesz zobaczyć. Zabierz swoją rodzinę. Zabierz swoich przyjaciół. Albo idź sam. Nie ma znaczenia. Po prostu to zobacz.

dr inż. Zuzanna Adamska

Zwiastun

Podobne filmy