To połowa XVIII wieku. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, który został zamordowany i ukrzyżowany za swoje wysiłki przez ludzi, o których mowa, ksiądz Gabriel, jezuita, jest w stanie zdobyć zaufanie Guarani, aby zbudować misję w ich regionie, nad wodospadami na pograniczu Brazylii , Argentynie i Paragwaju, aby mógł zanieść słowo chrześcijańskiego boga do Guarani. Los poprzednika ojca Gabriela wynikał nie tylko z nieufności Guarani do niego, ale z ich ogólnej nieufności do białego człowieka, który wcześniej rozkradał wiele rdzennych plemion południowoamerykańskich dla niewolników. Ktoś, kto niespodziewanie dołącza do zakonu ojca Gabriela w budowaniu misji, to Rodrigo Mendoza, najemnik i handlarz niewolnikami, który próbuje zapłacić pokutę i pokutować za niektóre przeszłe czyny, w szczególności incydent z jego przyrodnim bratem. Pracy ojca Gabriela i życiu Guarani grozi przybycie na teren kardynała Altamirano, który musi zadecydować o losie misji w oparciu o fakt, że ziemia, na której znajduje się misja, została przekazana przez Hiszpanów Portugalczycy, którzy są otwarci na zniewolenie rdzennej ludności, w przeciwieństwie do Hiszpanów, którzy oficjalnie zakazali tej praktyki pomimo wcześniejszej pracy ludzi takich jak Mendoza. Kardynał Altamirano weźmie pod uwagę swoją decyzję, że Portugalczycy mogą podjąć działania przeciwko Kościołowi jako całości, jeśli ta jedna misja nie zostanie zamknięta. Ojciec Gabriel i zakon muszą zdecydować, co dalej, z możliwością, że on i Mendoza wylądują po różnych stronach ogrodzenia. Mendoza przyrzekł posłuszeństwo ojcu Gabrielowi, zostając księdzem, ale może mieć określone i skrajne poglądy, oparte na wcześniejszym byciu najemnikiem i handlarzem niewolników. Tymczasem ojciec Gabriel chce chronić Guarani pod imieniem Boga, tych, którzy nawrócili się i znajdują się w tej sytuacji w dużej mierze z jego powodu.

Ojciec Gabriel: „Jeżeli moc jest słuszna, to dla miłości nie ma miejsca na tym świecie…” Film Rolanda Joffe nie był popularny w moim kraju, kiedy został wydany, ponieważ takie filmy były cenzurowane przez komunistów. Kiedy jednak sytuacja zmieniła się w 1989 roku, pamiętam, że pierwszy raz zobaczyłem MISJĘ w polskiej telewizji w 1995 roku w ramach obchodów 100-lecia kina. Film tak mnie poruszył, że od tamtej pory kilka razy do niego wracam. Za każdym razem, gdy to widzę, znajduję w filmie coś nowego. Dlatego uważam MISJĘ za jeden z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały, film, w którym historia spotyka pojedyncze jednostki, gdzie smutek zwycięża radość i niedowierzanie, a sceptycyzm głębokie myśli o ludzkości. Treść filmu, choć historyczna, doskonale odnosi się do współczesności. Powszechna walka dwóch duchów, jednego siły i jednego miłości, zawsze była zauważalna, gdziekolwiek i kiedykolwiek ludzie żyją. Przyjrzyjmy się pokrótce treści: jezuici budują misję w środku dżungli w Ameryce Południowej, rozumieją sedno Ewangelii: kochać nie szukając nagrody. Jednak polityka zdobywców (Hiszpanów i Portugalczyków) wkracza i niszczy misję... Jednak nie wszystko umiera, choć dobro wydaje się być zdobyte... Ta historia, przedstawiona tutaj w skondensowany sposób, ale rozwinięta w film jest tak potężny, że skłania do refleksji: co tak naprawdę króluje w naszym życiu; dlaczego dobrzy ludzie muszą cierpieć, dlaczego jesteśmy zmuszeni robić to, czego nienawidzimy, tak łatwo jest niszczyć, podczas gdy budowanie wymaga tyle siły, dlaczego świat zamienia nasze dobre uczynki w zło itp. Ten aspekt jest perłą film i uczta dla duszy, choć takie myśli wymagają od jednostki odwagi. Zastanawiałem się nad tym, czy jestem gotów wspierać słabych, czy raczej wybieram moc, którą jest moim panem, którego próbuję w swoich działaniach? Dziwne, ale nigdy do końca nie poznamy swoich osobowości... I to też pokazuje film. Altamiro (Ray Mc Anally) jest na przykład osobą o różnych stanach psychicznych trudnych do oceny. Przedstawienia są wyjątkowo mocne, co sprawia, że ​​MISJA jest bardzo ładnym dziełem sztuki filmowej. Jeremy Irons daje bardzo mocne przedstawienie jako Ojciec Gabriel, wyrażając wszystkie wartości, jakie powinien posiadać dobry chrześcijanin: dobroć, łagodność, cierpliwość, odwaga i czystość. Ma to mrugnięcie w oczach, które sprawia, że ​​jego portret jest szczególnie niezapomniany. Robert De Niro... Powiem szczerze, że to jego najlepsze aktorstwo. Ludzie, słysząc o rolach De Niro, koncentrują się na różnych filmach, zwłaszcza w Łowcy jeleni Michaela Cimino (1978) lub w CAPE FEAR Martina Scorsese (1991). Niektórzy z nich pomijają MISJĘ. Jednak jego portret Rodrigo Mendozy jest sam w sobie arcydziełem. Ta rola jest trudna do oddania, ponieważ Mendoza jest człowiekiem dwóch sprzecznych duchów: od handlarza niewolników po oddanego jezuitę. Niemniej jednak De Niro wykonuje cudowną robotę. Chwila przykuła moją uwagę od pierwszego widoku filmu: Śmierć Mendozy i to nostalgiczne spojrzenie na Jezusa w Eucharystii (nawet pisząc o tej chwili w oku mimowolnie pojawia się łza). Ray McAnnally wcielił się w postać Altamiro, biskupa, który jest zmuszony robić to, czego w rzeczywistości nie ma zamiaru. Wydaje się być poruszony misją, a mimo to w końcu pozwala na rzeź. W ostatnim ujęciu z mocą wyraża jedną rzecz: twarz człowieka, którego sumienie będzie na zawsze cierpieć. „W ten sposób stworzyliśmy świat… w ten sposób ja go stworzyłem”, które to jego słowa wypowiedziane na końcu wyraźnie pokazują, jakim był człowiekiem. Innym mocnym aspektem filmu jest muzyka. Ennio Morricone słynie z pisania muzyki do wielu filmów, ale tutaj, w MISJI, zrobił coś absolutnie wzniosłego. Kupiłem płytę CD do słuchania samej muzyki i było to dla mnie niezapomniane przeżycie. Ludzie, którzy to słyszeli, a nie widzieli filmu, pytali mnie, skąd mam takie cudowne melodie. Indyjskie rytmy połączone z duchowością chrześcijańską i chórem kościelnym - NIEZAPOMNIANE! Obiecuję, że po obejrzeniu tego filmu nigdy nie zapomnisz m.in. tych cudownych melodii. Miejsca kręcenia, które oczywiście stanowią dodatkowy aspekt w każdym filmie, dodają wszystkim dreszczyku emocji i autentyczności. Trudno wyobrazić sobie inne miejsca w MISJI. Film kręcony jest głównie w miejscach, w których miały miejsce wydarzenia historyczne. Widzimy potężne wodospady Iguazu, dżunglę, w której żyją Indianie Guarani, miasto Cartagena w Kolumbii oraz wzgórza na pograniczu brazylijsko-argentyńskim. Co więcej można powiedzieć? Myślę, że większość czytelników zgodzi się ze mną, że MISJA to arcydzieło, film, który otwiera ludzi na nowe horyzonty rozumienia głębokich myśli, które są w naszym życiu, czy chcemy się nad nimi zastanowić, czy nie. Mówiąc religijnie, Chrystus kiedyś umarł na krzyżu, ale potem wszystko zostało zwyciężone przez Miłość. Scena końcowa daje odpowiedź na myśl ojca Gabriela, którą poruszyłem na początku. Cichy słoneczny dzień w dżungli... widzimy małą grupę indyjskich dzieci, które przetrwały zagładę. Mała dziewczynka podnosi skrzypce znalezione w rzece i zaczynają wiosłować małą łódką w kierunku przyszłości... Ojcze Gabrielu, masz rację. Wydaje się, że być może Miłość nie ma miejsca na tym świecie i może wydawać się słuszna, ale zawsze zwycięża Miłość, ponieważ „duch umarłych przetrwa w pamięci żyjących”.

doc. Jakub Kalinowski

Im więcej oglądam ten film, tym bardziej mi się podoba. Po pierwsze, ma wspaniałą scenerię południowoamerykańskiej dżungli, nakręconą w obszarze, który oferuje wiele wspaniałych wodospadów. To jeden z najładniejszych filmów, jakie kiedykolwiek obejrzysz – gwarantowane – i zobacz go na szerokoekranowym DVD. „Misja” zdobyła Oscara za najlepsze zdjęcia w 1986 roku i ta nagroda była zasłużona. Jest tylko jedna oszałamiająca scena po drugiej. Historia jest również bardzo interesująca: rzekoma relacja z prawdziwego życia, co wydarzyło się w XVIII wieku, kiedy kilku oddanych kapłanów próbowało nieść chrześcijaństwo tubylcom. Pokazuje, co się wydarzyło, gdy połączenie Kościoła katolickiego i portugalskich handlarzy niewolników i polityków próbowało powstrzymać ich misjonarzy. To dramat, a nie „film akcji”, ale film ma przedłużone gwałtowne zakończenie i czasami jest szokujący w tym finale. Jeremy Irons, jako oddany jezuita, który kieruje misją, oraz Robert De Niro w niespodziewanej roli zabójcy handlarza niewolników, który stał się skruszonym kapłanem, są znakomici w swoich głównych rolach. Ciekawie było też zobaczyć młodego Liama ​​Neesona. Dla niektórych historia może być nieco powolna. Uważam, że jest bardzo wciągająca. Po kilku obejrzeniach zacząłem w pełni doceniać bujną muzykę Ennio Morricone. To po prostu jeden z najładniejszych i najbardziej klasycznych filmów, jakie widziałem i bardzo go polecam.

Eryk Nowak

Zwiastun

Podobne filmy