Informacje o filmie

W nie tak odległym i ponurym 2045 roku równoległy wirtualny wszechświat zmarłego Jamesa Hallidaya, eufemistycznie nazwany „Oazą”, łagodzi ciężar przygnębiającego codziennego życia, w którym miliony użytkowników Internetu wolą rozległy i kolorowy cyberświat od swojej dystopijnej rzeczywistości. Ponieważ każdy w Oazie może być kim tylko zechce, oddany gracz, Wade Watts – lub jeszcze lepiej Parzival, po jego awatarze – ma obsesję na punkcie znalezienia nieuchwytnego Easter Egga ukrytego skrupulatnie w kodzie, aby odziedziczyć nie tylko ogromną fortunę, ale także całkowitą kontrolę nad grą. Trzy próby, trzy klucze, bezwzględna konkurencja i armia profesjonalnych graczy bez żartów, którzy chcą tylko tego samego. Czy Wade może odnieść zaskakujące zwycięstwo?

Wydaje się, że jeśli chodzi o Ready Player One, są dwa obozy: ci, którzy czytali książki (którzy zwykle nie lubią filmu) i ci, którzy nie (którzy zwykle lubią ten film). Jestem w tej drugiej grupie i jestem za to bardzo wdzięczny. Kiedy wyszedł zwiastun, nie byłem pod wrażeniem i wcale nie dostałem się na pokład z tym szumem, tak, byłem pod wrażeniem wszystkich nawiązań i postaci do popkultury, ale pomyślałem, że będzie to wszystko flash i bez treści. Na szczęście nie mogłem się już mylić, Read Player One ma mnóstwo treści, emocji i uroku, a ja bardzo cieszyłem się każdą minutą. Osadzona w niemal dystopijnym świecie, w którym ludzie używają wirtualnego świata zwanego Oazą, aby uciec przed własnym życiem. Opowiada historię jednego gracza i jego wysiłków biorących udział w konkursie, który decyduje o losach całego wszechświata (Oaza). Fabuła jest fantastyczna i bardzo dobrze zrealizowana, film wygląda na miliard dolarów, obsada wykonała dość przyzwoitą robotę, a odniesienia do popkultury, choć grube i szybkie, nie przytłoczyły filmu, jak się obawiałem. Z Overwatchs Tracer, Streetfighters Chun-Li i Ryu, Teenage Mutant Ninja Turtles, Iron Giant, Chucky, Freddy Kreuger, Mortal Kombats Goro, Gundam, Mech-Godzilla, King Kong i wielu innych. . W połączeniu z niesamowitą ścieżką dźwiękową, głównie z lat 80., jest to widok, który można zobaczyć. Film ładnie się zawinął i poszedł w kierunkach, których się nie spodziewałem, jestem pod wrażeniem i chciałbym zobaczyć więcej. Jeśli jest zupełnie inna niż książka, to rozumiem gniew ludzi, ale dla mnie to było fantastyczne. Dobro: Wygląda niesamowicie Solidna działka i dostawa Nawiązania do popkultury są urocze Złe: Szczerze nic nie przychodzi mi do głowy Rzeczy, których nauczyłem się z tego filmu: Nadal nie jestem pod wrażeniem Gundam Ludzie MOGĄ przeklinać w filmach Spielberga Stary Simon Pegg wygląda jak wysoki hobbit Artemida jest potomkiem elfa i jeżozwierza

inż. Damian Kowalski

Zauważyłem tu sporo recenzji od fanów książek, którzy narzekali, że film nie jest wierny powieści. Jako fan książki powiem tylko, że to prawda, ale jest w porządku. Ogólna historia jest taka sama. Faktem jest, że przy prawie 400-stronicowej powieści pełnej odniesień do popkultury niektóre rzeczy musiałyby zostać wycięte, aby trafiły na duży ekran. Częściowo jest to kwestia długości. Częściowo jest to po prostu fakt, że planety nigdy nie zdążą się w pełni wyrównać, aby umożliwić wykorzystanie wielu właściwości z powieści. Tak, kochałem 2112, WarGames, D&D, Joust i inne odniesienia z powieści tak samo jak następna osoba, ale nadal czułem, że Spielberg dokładnie uchwycił cud i zabawę oraz historię powieści, nawet jeśli to zrobił przy użyciu różnych odniesień. Właściwie to są rzeczy, które uważam za ulepszenie w stosunku do książki, zwłaszcza sposób, w jaki na nowo wyobrazili sobie I-R0k. Najważniejsze jest to, że jeśli jesteś czytelnikiem książek, po prostu weź ten film takim, jakim jest, alternatywną wersją historii, napisaną przez tę samą osobę, która napisała powieść.

Anna Kucharska

„Ready Player One (2018)” powinien zostać nazwany „Filmem popkultury”, ponieważ jest pełen rażących odniesień i odwołań do mediów, w szczególności z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Wydaje się, że to nadmierne poleganie na wcześniej istniejącym materiale, wraz z jego rozpoznawalnością i nostalgiczną wartością, jest siłą napędową większości narracji, ponieważ sam film nie oddaje ducha filmów, które zamierza małpować , i tak często wzywa po imieniu do żałosnych rezultatów, ale zamiast tego popycha się w odniesieniu do bezdusznego odniesienia w bezsensownej próbie polowania na zdolność odbiorców do rozpoznawania rzeczy, które widzieli wcześniej. Ten „wampiryzm nostalgii” ma na celu przywołanie wspomnień z lepszych filmów i przeniesienie tych emocji na ten, chociaż udaje się to tylko w tym pierwszym i przypomina, jak bardzo wolałbyś oglądać którykolwiek z nich niż ten. Przywodzi na myśl większe problemy, które nękają film, a mianowicie to, że nie ma on żadnych realnych stawek ani możliwości samodzielnego zaangażowania, a także traktuje swoich odbiorców jako raczej głupich i przy każdej okazji wymusza dialog z ekspozycjami. Ekspozycja na nos jest szczerością, jedną z najbardziej intensywnych i zgrzytliwych, jakich doświadczyłem od jakiegoś czasu. Ta funkcja ma kilka fajnych efektów wizualnych i dbam o cyfrowe „awatary” tak samo, jak o ich odpowiedniki w świecie rzeczywistym, choć tylko do pewnego stopnia, ale dzieje się tak wiele, że czasami trudno to zarejestrować ze względu na dziwną paletę kolorów i mocno kontrastujące projekty postaci. Delikatnie mówiąc, nie ma spójnej estetyki. Ma jednak dobry wynik Alana Silvestri, a niektóre z jego alegorycznych podtekstów z pewnością brzmią prawdziwie. Szczerze mówiąc, nie bawi mnie to, pomimo całego swojego wizualnego splendoru i rzeczy, które powinny bezpośrednio do mnie przemawiać, a to naprawdę mówi wszystko, co musisz wiedzieć. Gdzież jest zabawa w „Poszukiwacze zaginionej arki” (1981)? Gdzie jest cud „E. T. Pozaziemski (1982)”, napięcie w „Szczękach (1975)” czy podniecenie „Jurassic Park (1993)”? Innymi słowy, gdzie jest Spielberg? 4/10.

Ignacy Wieczorek

Spielberg do dziś pozostaje jednym z najbardziej niezrozumianych filmowców swojego pokolenia. Został nazwany zarówno handlarzem popcornu, jak i manipulatorem sacharyny (Ci, którzy twierdzą, że to drugie, wyraźnie zapomnieli o Alexie Kitnerze wybuchającym w gejzerze krwi w Szczękach, eksplodujących głowach nazistów, okropnościach Holokaustu w Schindlerze i rzece zwłok w Wojna światów). Są dwa Spielbergi. Jest człowiek, który tworzy ponure, nagradzane przez akademię dramaty (Imperium Słońca, Szeregowiec Ryan, Monachium, Koń Wojenny, Lincoln itd.). Potem jest 10 latek bawiący się w piaskownicy (filmy The Indy, Hook, Park Jurajski, Tintin itp.). To, co najbardziej podoba mi się w 'Berg, to to, jak potrafi zygzakiem między różnymi gatunkami. Ale po serii filmów SF (AI, Raport mniejszości i Wojna światów) nie mogłem się doczekać powrotu do swobodnej zabawy z Kryształową Czaszką. Okazało się to nietypowym niewypałem, który pomimo boffo box office okazał się głęboko niepopularny wśród fanów serialu. To sprawiło, że zacząłem uważać na Ready Player One. Czy Spielberg stracił dotyk? Myliłem się. To może być jeden z najbardziej niesamowitych wizualnie i bez wysiłku filmów, jakie widziałem od dłuższego czasu. Nie czytałem powieści Ernesta Cline'a, więc fani popularnej powieści mogą mieć problemy, ale rzadko czytam książki przed obejrzeniem filmu. Obsada jest świetna. Tye Sheridan to Olivia Cooke, które wyróżniają się. Mark Rylance i Simon Pegg świetnie się bawią w drugoplanowych rolach. Solidny wynik Alana Silvestri jest jednym z jego najbardziej pamiętnych. Tęsknię za Johnem Williamsem, ale to wciąż świetny wynik. Zdjęcia wieloletniego współpracownika „Berg” Janusza Kamińskiego są piękne. I to jedyny film, w którym na dużym ekranie zobaczysz DeLoreana goniącego T-Rexa. Sam ten obraz jest wart ceny biletu. Nigdy nie odszedł, ale miło widzieć go znowu bawiącego się w piaskownicy.

Andrzej Król

Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Spielberg miał w sobie jeszcze jednego, przyjemnego dla publiczności aktora. Przez ostatnią dekadę skupiał się na bardziej realistycznych dramatach z epoki i utworach charakterystycznych. Jego próby wielkiego spektaklu akcji (pomijając niedocenianego Tintina) były rozczarowujące. Ale kto wiedział, że zostało mu to w sobie? Ten film to absolutny podmuch. Płynnie łączy rzeczywistość i animację w jedną wielką, ekscytującą przygodę. Nadal nie jestem do końca pewien, jak to się udało. Byłem absolutnie zdumiony tym, jak płynnie film połączył animację z rzeczywistością (powiedziałbym, że tylko 1/3 filmu rozgrywa się w „prawdziwym” świecie) i nadał oczywiście cyfrowemu środowisku wagę emocjonalną i kinetyczną. To bardzo trudna równowaga do wyciągnięcia, a ten film nawet nie wzbudza potu. W rzeczywistości niektóre z najlepszych scen obracają się wokół absurdalnej mieszanki rzeczywistości online i rzeczywistości. Prawie każda scena w bezdusznej korporacyjnej kwaterze głównej Sorrento to zamieszki z powodu powagi, z jaką podchodzą do swojego zaangażowania w ten głupi, internetowy świat, jeszcze bardziej niedorzeczny przez ruchy, które wszyscy wykonują w swoich kombinezonach VR, gdy reagują na niewidzialne niebezpieczeństwa, takie jak -przebranych mimów. Nie mam wątpliwości, że ten film otrzyma wiele krytyki za to, że opiera się na artefaktach popkultury. I w tej krytyce jest trochę prawdy. Najlepszą sceną w filmie jest sytuacja, w której jedna z postaci czeka w niemal medytacyjnym transie podczas sceny walki, aż wykrzykuje „forma gundam” po japońsku i następuje niesamowitość. Czy ta scena zadziałałaby równie dobrze, gdyby nie była rozpoznawalną marką? Bez wątpienia nie. I to dotyczy nieskończonej liczby odniesień, od Żelaznego Giganta do Delorean, po absolutnie doskonały Hotel Overlook do Chucky'ego („O Boże, to f*%@ing Chucky” musi być drugą największą linią w filmie) . Ale mówienie, że to nic innego jak wypłukiwanie sukcesu innych, jest niesprawiedliwe. Referencje są tam nie bez powodu. To jest film Geek, a dla geeków tego rodzaju odniesienia są sposobem, w jaki podchodzą do wszechświata. Wydawałoby się dziwne, gdyby nie było otwartych odniesień do popkultury w ogólnodostępnym świecie online. Co więcej, film ma wiele do powiedzenia na temat kultury online i jej izolującego wpływu na ludzi. Film nie zawiera wszystkich ładnych kolorów i filmowych nawiązań, porusza kwestie, takie jak to, jak realne są połączenia, które tworzymy w Internecie, stale zmniejszający się dystans między fantazją a rzeczywistością, znaczenie zaangażowania społeczności i wszelkiego rodzaju problemy tożsamościowe, które powstają, gdy możemy schować się za awatarami. Nie żebym nazwała ten film zbyt głębokim czy coś, ale z pewnością jest to coś więcej niż tylko zbiór odniesień do popkultury połączony z minimalną fabułą. Wszystkie postacie są dobrą zabawą. Parzival i jego kolega Aech są jak wielu znajomych, których znam online, chociaż płytkość Parzivala stanowi dobrą przeszkodę do pokonania. Art3mis jest nieco bardziej zmotywowana i ma cele, które prowadzą ją dalej niż tylko bycie najlepszym w grze wideo. Parzival ma w sobie wielką cyber-zakochanie, co jest pewnym problemem. Daito i Shoto to nieco bardziej odlegli rywale online. Wszyscy mają wspaniałe chwile, ale większość pojawia się po tym, jak ich prawdziwe ja zostaje ujawnione w około 2/3 filmu. Niektóre z nich są bardzo zaskakujące (nie patrz na listę obsady) i wszystkie razem są zabawne. Reżyser Krennic, Sorrento, to wielki czarny charakter. Jest tak pełen siebie i pogardliwy, że jego pojawienie się w grze jako muskularnego brutala w garniturze, zajmującego się mistycznymi rzeczami, na których nic mu nie zależy, jest podmuchem wiatru. A kiedy jest osaczony, potrafi być przezabawnie praktyczny. Jego internetowy sługa i-R0k jest również bezcenny, rodzaj super twardziela mieszkającego w piwnicy swojej mamy, którego można znaleźć tylko w grach wideo. Mark Rylance kradnie każdą scenę, w której się znajduje jako niejasno Wozniakiański twórca gry. To raczej smutna postać, która nigdy nie poradziła sobie z rzeczywistością z taką pewnością siebie, jak świat, który zaprojektował. Byłem zaskoczony, widząc Simona Pegga jako jego współzałożyciela, nieco zmarnowana rola, ale ładnie odmienna od jego zwyczajowej taryfy. I naprawdę nie sądziłem, że Spielbergowi się to uda. Trudno napisać list miłosny do ulubionych filmów, kiedy jesteś twórcą, a nie konsumentem. Czułbym się bardziej komfortowo z jakimś młodszym reżyserem, który dorastał na tych filmach. To znaczy, pomijając jego prace, nie przypominam sobie, żeby Spielberg kiedykolwiek wykazywał duże zainteresowanie grami wideo lub japońską popkulturą (przynajmniej po Kurosawie). Jednak ten film opiera się na ogromnym zamiłowaniu do takich elementów. Być może wiele z tego pochodzi ze scenariusza autora powieści i Kala Penna, dwojga ludzi o wybitnych kwalifikacjach, by to zrobić. Ale to nigdy by się nie udało bez pasji samego mistrza i to się udaje. Wszedłem z niskimi oczekiwaniami i świetnie się bawiłem. Ale co ważniejsze: zrozumiałem to odniesienie.

Marianna Król

Zwiastun

Podobne filmy