Tak wiele napisano o tym filmie, że jedyne, co mogę zrobić, to dodać swój własny głos aprobaty i powiedzieć, że uważam go za arcydzieło, i dodać kilka rzeczy często pomijanych lub nie komentowanych, które tak wiele dodają do filmu. moc. Często to małe rzeczy sprawiają, że film działa. Oto kilka przykładów: a.) Absolutny realizm pierwszych dwudziestu minut, które są tak prawdziwe, że mogą pochodzić z filmu dokumentalnego o tym, jak ludzie żyli w Ameryce czterdzieści lat temu. Nie ma fałszywej nuty – lub pominiętej – ponieważ każda modulacja głosu i uniesiona brew mają wielkie znaczenie, nawet jeśli pozornie niewiele się dzieje. b.) Marion i policjant motocyklowy. Gliniarz ma ciemny i złowrogi wygląd, głównie z powodu jasnego pustynnego słońca, i nigdy nie zdejmuje okularów przeciwsłonecznych. Jego zachowanie jest zawsze profesjonalne; nigdy nie podnosi głosu, wydaje się spokojny i raczej spostrzegawczy; i wydaje się być naprawdę zaniepokojony losem Marion Crane, chociaż nie zdaje sobie sprawy z jej faktycznego położenia. Marion jest, niestety, złą aktorką, a gliniarz widzi to, jeśli nie sedno sprawy, ale nie chcemy, żeby za nią podążał. Pomimo swojego wyglądu gliniarz nie jest aniołem śmierci, ale raczej ostatnią szansą Marion. Gdyby przyznała się do swojej zbrodni, uniknęłaby losu, który ją czekał; i gdyby była trochę mniej sprytna i prowadziła wolniej, a niebo pozostało czyste, mógłby pójść za nią do motelu i interweniować w jej imieniu. c.) Kalifornijski Charlie. John Anderson jest wspaniały jako szybko mówiący sprzedawca samochodów używanych w małym miasteczku. Pod koniec prawie każdej innej linii dialogu wydaje się, że jest na skraju odkrycia, kim naprawdę jest Marion, po czym cofa się lub dochodzi do złych wniosków. Wyczuwa, że jest obserwowana przez gliniarza; ale chce też dokonać sprzedaży. Sceny na parkingu z używanymi samochodami są bardzo realistyczne – i doskonale zagrane w czasie – a także trochę przerażające, od początku „Nie mam ochoty na kłopoty” po końcowe „hej!” tuż przed odjazdem Marion. Wiemy, że coś jest nie tak, ale problem nie dotyczy partii samochodów; to sytuacja Marion rzuca ciemny cień na wszystkie jej sceny, pomimo najjaśniejszego światła słonecznego, jakie można sobie wyobrazić. d.) Pogawędka z Normanem. Kiedy Marion i Norman rozsiadają się na lekkim posiłku w salonie, ich rozmowa sprowadza się do spraw ogólnych, a Norman jest dobrym obserwatorem, choć jest trochę niezręczny towarzysko. Nie kłamiąc, Marion oddaje się frazesem „Czasami wystarczy raz”, w odniesieniu do prywatnych pułapek), a Norman wydaje się wyłapywać jej dryf, jeśli nie rzeczywiste znaczenie tego, co mówi, i pozwala mu przejść . Widzimy, że jest kapryśny, kiedy ze złością pochyla się do przodu i wygłasza gniewną, choć kontrolowaną tyradę przeciwko umieszczaniu ludzi w instytucjach. Każdy kąt kamery i linia dialogowa w tej scenie ma znaczenie i niesie ogromną wagę, a jednak dramat rozgrywa się w lekkim, zrelaksowanym trybie, a wykonawcy wydają się naprawdę związani ze sobą na końcu, nie są już obcy. To moim zdaniem najlepiej napisana i najpiękniej zagrana, zmontowana i sfotografowana scena, jaką kiedykolwiek widziałem w filmie. Obchodzenie się z każdym niuansem jest marnotrawne i mistrzowskie, a efekt końcowy jest oszałamiający. e.) Dom szeryfa. Kiedy Sam i Lila budzą szeryfa i jego żonę w środku nocy, widzimy wspaniały przykład ludzi rozmawiających ze sobą bez zrozumienia, co się w rzeczywistości dzieje. Rezultatem jest mini-komedia obyczajowa; ale to też dobra ekspozycja, bo dowiadujemy się o śmierci pani Bates (i sukni, w której została pochowana, "barwinek niebieski"). Szeryf Johna McInyre'a dominuje w tej scenie (i żadnej innej) i umiejętnie wypowiada swoją puentę: „Cóż, jeśli to pani Bates w oknie, która jest pochowana na cmentarzu Greenlawn”. f.) Arbogast i Norman. Wywiad prywatnego detektywa z Normanem jest dyskretny, a mimo to wyczuwamy napięcie w głosie i zachowaniu Normana i wiemy, że Arbogast też to robi. Coś jest nie tak. To wykracza poza kwestię, kto zabił Marion. Stawka w tym sparingu jest bardzo wysoka i chociaż Norman wygrywa z technicznego punktu widzenia, wiemy, że Arbogast wraca po więcej. g.) Wyjaśnienie psychiatry. Ta część filmu została przez wielu skrytykowana za to, że jest rzucana na publiczność. Nie zgadzam się. W końcu film wyszedł w 1960 roku i według ówczesnych standardów niektóre wyjaśnienia wydają się być w porządku, a dr Simon Oakland jest tak dobrym człowiekiem do tej pracy, jak mogę sobie wyobrazić. Jego analiza patologii Normana jest przekonująca i wyjątkowo dobrze dostarczona. Jednak w swoim przemówieniu, z całym jego freudowskim błyskotliwością, doktor przedstawiał historię, z której my, słuchacze, nawet jeśli potrafimy ją zaakceptować, nigdy nie możemy być usatysfakcjonowani. Potrafi racjonalnie wyjaśnić postać Normana Batesa, ale nie może sprawić, by nasza reakcja na jego historię i jej wpływ na nas była ostatecznie bezpieczna, czuła się w jakiś sposób kontrolowana i sfinalizowana. Owszem, można umieścić ludzi takich jak Norman pod mikroskopem, a nawet przeanalizować to, co się widzi, ale to nie powstrzymuje wydarzeń, które ujawniły się w filmie, mniej prawdopodobne. Zapytaj Miltona Arbogasta. Podsumowując, chciałbym powiedzieć, że świetne filmy składają się z wybitnych drobiazgów, a nie tylko wielkich momentów czy wymyślnych efektów. W rzeczywistości nie ma nic nadzwyczajnego w Psycho, który na pierwszy rzut oka jest dość prostym filmem. Dopiero gdy zajrzy się pod powierzchnię, dostrzeże się miliony drobiazgów: gestów, spojrzeń, nagłych zmian w oświetleniu, ostrych jak brzytwa montażu, a wszystko to ponad to, że reżyser nie pozwala dominować jednemu czynnikowi. – że rozumiemy znaczenie słowa geniusz, znaczenie słowa twórczy.
Kalina Nowakowska
...od pierwszego razu, gdy zobaczyłem go w wieku 14 lat, aż do dzisiaj, kiedy na niego natrafię. Jest to rzadki przykład filmu, który jest bardzo kiczowaty, który naprawdę zasługuje na otaczający go szum. Byłoby miło zobaczyć ten film bez żadnej wiedzy na temat zwrotów akcji. Niestety dla większości widzów wielkie niespodzianki nie są możliwe, ponieważ tak wiele scen jest częścią naszej kultury popularnej. Było jednak tak wiele niespodzianek. Scena otwierająca z Janet Leigh i Johnem Gavinem w pokoju hotelowym była niesamowita i (przepraszam za banał) bardzo realna. Hitchcock i Janet Leigh wykonali świetną robotę, wciągając nas w historię Marion Crane, historię kobiety zakochanej w rozwiedzionym mężczyźnie, który równie dobrze mógłby być żonaty, biorąc pod uwagę jego ciężkie zobowiązania finansowe, które praktycznie uniemożliwiają mu zawarcie małżeństwa, mimo że może w sensie prawnym. Nie ma nawet porządnego domu – tylko pokój na tyłach sklepu, którego jest właścicielem. Marion jest wtedy pozornie ustawiona jako centrum filmu, ponieważ myśli, że znalazła rozwiązanie swoich problemów – zbrodniczy. Następnie uwaga zostaje umiejętnie przeniesiona na postać Normana Batesa jako „bohatera” prześladowanego przez jego szaloną matkę (a przynajmniej tak się wydawało), a następnie ponownie przenosi się na poszukiwania siostry Marion. Film został zaadaptowany z powieści, więc część pierwotnej widowni byłaby zaznajomiona z fabułą książki. W powieści Norman Bates był mężczyzną w średnim wieku. Myślę, że to było genialne uderzenie mieć Normana z filmu jako dwudziestokilkulatka, chłopca, który nigdy nie wyrósł w ciele mężczyzny. Anthony Perkins jest dziś tak utożsamiany ze swoją rolą Normana Batesa, że zaskakujące było to, jak ujmująco grał go we wczesnych scenach. I zrobił jeden z najlepszych jąkań, jakie kiedykolwiek widziałem w filmie, kiedy był przesłuchiwany przez prywatnego detektywa (Martin Balsam), który również szuka Marion. Nie spodziewałem się też zobaczyć, jak opiekuńczy miejscowy szeryf i jego żona byli wobec Normana, kiedy byli przesłuchiwani o niego i jego matkę. Można było powiedzieć, że nie chcieli, aby ktoś (Norman), o którym myśleli, że dostał złą rękę, miał więcej rozgłosu i kontroli niż on. Film ten jest wspomniany w dokumencie „Moguls and Movie Stars” jako przykład tego, jak filmy stawały się coraz bardziej podobne do telewizji na początku lat 60. – spartańskie projekty artystyczne i scenariusz, który był odważny pod względem ilości seksu i przemocy, które miały, nawet jeśli zdecydowana większość jest domniemana. Musisz być pod wrażeniem wszechstronności, jaką jest Hitchcock. Kręcisz filmy w Anglii? Nie ma problemu. Kręcisz filmy w amerykańskim systemie studyjnym? Nie ma problemu. Modernizacja, aby poradzić sobie z parowaniem kodu produkcyjnego? Znowu nie ma problemu. Dziwny faktoid - dla fanów TCM Robert Osborne jest określany jako "człowiek" w Psycho, chociaż nie pamiętam, żeby kiedykolwiek o tym wspominał. Jedyną osobą, jaką może to być, chyba że nigdy nie zbliży się do tego, by mieć twarz przed kamerą, jest proboszcz, gdy szeryf i jego żona wychodzą z kościoła. Zobacz, co myślisz.
Blanka Górecka
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco