Trwają wakacje i Mika znów ma czas na spędzenie z ukochaną Windstorm. Jednak jej podekscytowanie i oczekiwanie zamieniają się w niepokój, gdy odkrywa dziwne rany na brzuchu Windstorma, rany, na które nikt nie ma żadnego wyjaśnienia. Co gorsza, o wiele gorzej, stajnie Kaltenbach są na skraju bankructwa! Z ciężkim sercem Mika postanawia wziąć udział w turnieju jeździeckim, oferując zwycięzcy dużą sumę pieniędzy. Ale podczas ich sesji treningowych Windstorm wydaje się być rozproszony; w rzeczywistości często oddala się od niej, poza horyzont. Mika podąża za czarnym ogierem w głąb pobliskiego lasu i tam czeka ją wielka niespodzianka: z gęstego poszycia wyłania się niemal magiczna biała klacz, po czym oba konie krążą i czule przytulają się do siebie. Nagle pojawia się również dziwny chłopiec o imieniu Milan i mówi jej, że klacz przed nim uciekła. Ale co tak naprawdę kryje się za historią chłopca i białego konia? I czy Mika zdoła odzyskać uwagę Windstorma, wygrać turniej i jeszcze na czas ocalić stajnie?

Obejrzałem pierwszy film „Ostwind”, kiedy wyszedł kilka lat temu i ponieważ odniósł spory sukces, zdobył nagrodę dla najlepszego filmu dla dzieci na niemieckich nagrodach filmowych, postanowili zrobić ten sequel. Pomyślałem też, że pierwszy film był dość słaby i nie zasługiwał na żadne wyróżnienia, ale ten tutaj jest naprawdę żenujący. Zanim to obejrzałem, myślałem, że Hanna Binke jest słabą aktorką, ale tutaj nazwałbym ją naprawdę okropną. Nawet przeciętny aktor, taki jak Jannis Niewöhner, wygląda przy niej na bardzo utalentowanego. Starsi członkowie obsady (Sittler, Prückner, Froboess) wyglądają jak wyjęci z jakiegoś gównianego filmu Rosamunde Pilcher. Akcja jest częściowo nowa, częściowo z recyklingu (węgierki, zawody jeździeckie). Muzyka jest katastrofalna od początku do końca. W zasadzie jedynym dobrym aspektem tutaj (poza bardzo małym, ale zabawnym występem Jürgena Vogla) jest pomysł innego konia, białego, którego ludzie mylą z jednorożcem. Solidny kontrast z czarnym Ostwind/Atila (co za trafna nazwa, biorąc pod uwagę węgierskie odniesienia). Poza tym jest to katastrofalny film, który nigdy nie powinien był powstać, zwłaszcza przez von Garniera i Schmidbauera, którzy już na oryginale udowodnili, że nie mają (już) wielkiego talentu. Dialogi są nieznośnie złe, Binke jest okropny od początku do końca, dramat jest nierealny, a historia miłosna jest niczym, w którym można by coś poczuć. Wydaje mi się, że chłopak z pierwszego filmu, który jest również w tym, już nie wystarcza dla och co słodkiego i błyszczącego (właściwie całkowicie mdłego i nudnego) głównego bohatera. Ten film zawodzi w zasadzie w każdym obszarze i mam nadzieję, że Niemieckie Nagrody Filmowe nie padną na te śmieci po raz drugi. Wysoce niezalecane, nie jest to coś, co powinieneś zobaczyć, jeśli je kochasz. Naprawdę można się nim cieszyć tylko wtedy, gdy wyłączysz dźwięk. Możesz cieszyć się obrazami, ale nie zrozumiesz historii ani nie usłyszysz mówiących ludzi, ale fabuła i dialogi i tak są bałaganem od początku do końca przez te 100 minut. Trzymaj się z daleka. I proszę, nawet nie myśl o zrobieniu trzeciego filmu lub przynajmniej przerobieniu Binke.

doc. Anna Pawłowska

Podobne filmy