Właśnie obejrzałem to po raz pierwszy i bardzo mi się podobało. Niektórzy tutaj sugerowali, że w ogóle nie ma „prawdziwej” historii. Nie zgadzam się: Lynch tak nie działa – bez względu na to, jak dziwaczne i siatkowe, jest tam historia, w porządku, ale trzeba się do niej dokopać. „Mulholland Drive” w znaczący sposób informuje ten film. Po zdekonstruowaniu tego z satysfakcją, mam jaśniejszy obraz tego, jak Lynch robi rzeczy; jak pokazuje nam elementy, język, którego używa i co pozostawia nam do odkrycia. A więc - *SPOILERY*, jeśli mam rację: Podobnie jak w przypadku MD, w pierwszych kilku sekundach pojawia się duża wskazówka: Fred jest pokazany w zbliżeniu, wygląda na całkowicie zniszczonego, pali papierosa chwiejnie. Rozlega się brzęczący dźwięk, a po jego twarzy i pokoju omiata światło. *Ten dźwięk zaznajomisz się później, w areszcie.* Fred ostrożnie podnosi wzrok. Główne założenie: wydaje mi się, że ta scena pokazuje Freda w ostatnich chwilach swojego życia, palącego ostatniego papierosa, zanim przyszli zabrać go na krzesło. To może być w rzeczywistości jedyna „prawdziwa” scena w filmie, gdzie wszystko inne to zniekształcone wspomnienia Freda, a reszta to psychotyczna fantazja, którą konstruuje, by uciec od swojej ponurej sytuacji. Gdy drzwi do jego celi się otwierają, Fred odrzuca okropność rzeczywistości i przekształca brzęczenie w dźwięk domofonu przy drzwiach. W tym momencie przechodzimy do jego osobistej retrospekcji, gdy historia się rozwija. W tej retrospekcji aktorstwo i dialog są często szczupłe i nierealistyczne. To, co widzimy, to wspomnienie Freda, które – jak sam mówi – niekoniecznie jest tym, czym faktycznie się wydarzyło. Jego związek z Renee jest napięty i nierealny, z dużą ilością tłumionej wściekłości. Sprytnie, podteksty są przekazywane głównie przez dźwięki tła – wymienione w napisach końcowych jako „Złowieszcze drony” – i zapewniają one znaczenie, którego brakowało samemu dialogowi. Na scenie partyjnej dochodzi do kilku wydarzeń: jego podejrzenia co do Renee i nieprawdopodobnie obleśnego - bo widzi go oczami Freda - salonowa jaszczurka Andy'ego zostają skutecznie (dla niego) potwierdzone. I spotyka „Tajemniczego Człowieka”, diabelską postać, która mówi Fredowi: „Zaprosiłeś mnie (do swojego domu). Nie mam w zwyczaju iść tam, gdzie mnie nie chcą”. Podejrzewam, że ta figura jest próbą Freda, by przerzucić swoją winę na kogoś innego: „diabła, który go do tego zmusił” – czy nie musisz zapraszać diabła do swojego domu? Być może jest uosobieniem szaleństwa Freda lub jego zazdrości. Albo wszystkie powyższe – wszystkie mroczne wpływy w życiu i głowie Freda. W miarę upływu retrospekcji widzimy postęp do momentu, w którym w końcu strasznie morduje Renee. Znowu próbuje odrzucić rzeczywistość, pokazując to wszystko na wideo, ale rzeczywistość wdziera się i przez kilka sekund widać, jak „naprawdę” siedzi pośród rozczłonkowanych części swojej żony. Jego kolejny proces i wyrok są pomijane – są dla Freda zamazane – i ląduje w celi śmierci. W obliczu egzekucji i nie mogąc tolerować swojego prawdziwego stanu, Fred tworzy fantazję, w której ucieka przed losem, cudem zmieniając się w inną osobę - niewinną: młodą, cieszącą się prostym życiem, dobrą w swojej prostej pracy; z fajnymi, wyrozumiałymi rodzicami i giętką dziewczyną. Sceny wokół cudownego zastąpienia Freda są klasyczną fantazją Lyncha urzeczywistnioną: dialog jest absurdalny; komiks o wydarzeniach. To samo widzimy w świecie fantasy głównego bohatera w MD. Chociaż Fred/Peter jest bezpieczny w tym nowym fantastycznym środowisku, nie jest w stanie oprzeć się wciągnięciu z powrotem w niebezpieczeństwo, początkowo przez jego nieprawdopodobny związek z – znów komiksowym – szefem gangsterów, panem Eddym. Ta gangsterska postać jest jednowymiarowym, brutalnym szaleńcem, który przypomina typy fantasy mafii wymyślone przez główną postać w MD, aby „wyjaśnić” jej złe wypadki. Mimo to życie Petera pozostanie spokojne, jeśli będzie unikał jakichkolwiek kontaktów z Eddym poza związkiem smarkacza. Ale paranoja Freda wymaga niebezpieczeństwa, a Peter zaczyna jeszcze mniej wiarygodne i oczywiście niebezpieczne skojarzenie z nową inkarnacją Freda, Renee: dziewczyną o czystym sercu w niebezpieczeństwie, którą jest Alice. Tyle że po raz kolejny życie Petera jest wykrzywione przez paranoję Freda, a Alice powoli przemienia się w złośliwego, chciwego psychotyka, który prowadzi Petera dalej w niebezpieczeństwo. (Szukałem sceny perypetiowej „Oko kaczki”, którą Lynch zawsze umieszcza w swoich filmach, a jednym z kandydatów jest, jak sądzę, moment, w którym Alice celuje w niego z pistoletu po najechaniu na dom „Andy'ego”. trzymana wystarczająco długo, aby umożliwić kontemplację wszystkiego, co może się zdarzyć, jeśli zastrzeli Petera i wystartuje. Ale to nie jest możliwe w fantazji Freda/Petera, więc kontynuujemy, z punktem na temat jej bezwzględności.) Co jeszcze? Fabuła toczy się dalej, jak można się było spodziewać, a Alice ma teraz całkowitą kontrolę. Kabina, którą widzieliśmy przed metamorfozą Freda. Alicja znika. Tajemniczy Człowiek powraca, podobnie jak pan Eddy i Fred. Wszystko to w walce, podczas której postać diabła wręcza mu nóż, który pozwala mu pokonać Eddy'ego/Dicka Laurenta (jak odkryliśmy), aż w końcu wszystko obraca się w bzdury, gdy Fred wraca na autostradę z karą na jego ogon. Sprawy wyglądają beznadziejnie, a fantazja o ucieczce sprowadziła go z powrotem do punktu, w którym się pojawił. A potem Fred rozpoczyna kolejną metamorfozę, której nigdy nie widzimy ukończonej, i film się kończy. Czy to kolejna ucieczka fantazji, czy jego śmierć na krześle? Nie wiem, ile z tego się zgadza. Być może pewnego dnia ktoś przywiąże pana Lyncha do stojaka, nałoży elektrody na jego orzechy i wydobędzie szczegóły jego wspaniałych dzieł, linijka po linijce. Do tego czasu musimy się zastanawiać i martwić. I cud.
Aleksander Walczak
To pierwszy film wyreżyserowany przez Davida Lyncha, jaki widziałem, nie licząc Człowieka-słonia, który jest kolejnym świetnym filmem, ale jest outsiderem w jego karierze, ponieważ nie jest surrealistyczny. Ten film jest jednak pierwszym typowym filmem Lyncha, jaki widziałem. I szczerze nie jestem pewien, co z tym zrobić. Wiele słyszałem o filmach Lyncha przed ich obejrzeniem, ale wydaje mi się, że nie słyszałem wystarczająco dużo. Wszedłem do tego filmu z nadzieją na dobrą zagadkę, ciekawą zagadkę do rozwiązania. W miarę upływu napisów końcowych nie wiedziałem, co zrobić z tym, co właśnie zobaczyłem. Nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie, które zadawałem podczas oglądania; "O czym dokładnie jest ten film?". Jak tylko napisy się skończyły, przeczytałem jeden lub dwa komentarze fanów Lyncha... i prawda dotarła do mnie. To nie powinno być rozwiązane. To nie jest film, w którym na sam koniec wołasz „Ach! Teraz rozumiem!”. Ten film nie zapewni ci jakiegoś zakręconego zakończenia ani nie sprawi, że postać podejdzie do roli głównej i wszystko wyjaśni. Nie powinno to mieć sensu ani być łatwe do wytłumaczenia. To nie jest prawdziwe. To fantazja. Fikcja. Cały film jest jak sen, a właściwie koszmar. Film jest świetny; to po prostu nie dla mnie. Nie pozwolę jednak, aby wpłynęło to na moją ocenę. Był to doskonały przykład mistrzowskiego robienia filmów. Kierunek Lyncha jest wybitny, o czym świadczy fakt, że obserwowałem go, mimo że nie rozumiałem połowy tego, co się dzieje, ani nie potrafiłem sympatyzować z jakąkolwiek postacią (do czego jesteśmy zbyt przyzwyczajeni z filmów głównego nurtu). Oświetlenie jest świetne. Lynch naprawdę się tym bawi i zawsze jest ciekawie na to patrzeć. To również naprawdę dodaje nastroju, ładnie ustawionego przez staranną edycję i użycie muzyki. Gra aktorska jest bezbłędna i nie jest to określenie, którego używam lekko. W sumie cudownie udany film, ale na pewno nie dla wszystkich. Nie było w moim guście, ale podobało mi się, jak dobrze było wykonane. Polecam to raczej fanom filmów artystycznych niż konwencjonalnych. Fani Lyncha powinni się tym cieszyć. Bardzo surrealistyczne i luźne. 10/10
doc. Małgorzata Ziółkowska
Zapnij pasy: ten film to niezła zabawa. Jak to często bywa w przypadku filmów Davida Lyncha, „Zagubiona autostrada” nie zawraca sobie głowy tradycyjną narracją i kieruje się własną, senną (lub koszmarną) logiką. Jest to dzikie, ekspresjonistyczne dzieło sztuki i choć zaczyna się powolną, ponurą nutą, film wkrótce eksploduje w szaloną, brutalną podróż, która wciąga i nie daje za wygraną. Moja rada dla osób niezaznajomionych z pracą Lyncha jest taka: po prostu ciesz się doświadczeniem i daj się zanurzyć. Chociaż fajnie jest analizować filmy Lyncha, zwłaszcza te najbardziej surrealistyczne, nie są to zagadki, które wymagają rozwiązania, aby się podobać. Jeśli chodzi o sam film, tempo jest fantastyczne przez cały czas, zdjęcia znakomite, a obsada aktorów charakterystycznych, takich jak Bill Pullman, Robert Loggia i Patricia Arquette, to po prostu przyjemność oglądać (zwłaszcza Loggia błyszczy w cudownie przesadzonej części ). Kolejnym aspektem, o którym nie należy zapominać, jest muzyka. Oryginalna ścieżka dźwiękowa Angeolo Badalamenti (który jest dla Lyncha tym, czym John Williams dla Spielberga) jest zniewalająco piękna, ale równie ważna jest niesamowita ścieżka dźwiękowa – z udziałem takich gwiazd jak David Bowie, Lou Reed, Rammstein, Marilyn Manson, Trent Reznor i nie tylko – która idealnie dopasowuje się i poprawia obrazy na ekranie. Jeśli o mnie chodzi, to Lynch w swojej najlepszej formie. „Lost Highway” to mroczne, brutalne, surrealistyczne, piękne, halucynacyjne arcydzieło: 10 gwiazdek na 10. Ulubione filmy: IMDb.com/list/mkjOKvqlSBs/ Recenzja ulubionych programów telewizyjnych: imdb.com/list/ls075552387/ Mniej znane arcydzieła: imdb.com/list/ls070242495/ Ulubione filmy niskobudżetowe i filmy klasy B: imdb.com/list/ls054808375/
Sonia Sikorska
Uważam, że to legendarny Homer Simpson dał kiedyś idealny opis w produkcjach Davida Lyncha. Podczas oglądania odcinka „Twin Peaks” powiedział: „Genialne, ale nie rozumiem”. Zbyt prawdziwe, że kochasz to, co widzisz i chcesz być częścią tajemniczego wszechświata Lyncha! Czujesz potrzebę poszukiwania rozwiązań, chcesz rozwiązać zagadkę, jaką jest Zagubiona autostrada i desperacko próbujesz to zrobić, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że jest to zagadka, której nie da się rozwiązać. Dlatego moja rada brzmi: nie próbuj być Einsteinem i rozwijaj zbyt wielu „teorii”, po prostu daj się przytłoczyć Zagubioną autostradą i ciesz się mieszanką dziwności, przemocy i erotyki, którą zobaczysz. To niesamowite, co robi tutaj David Lynch! Służy absurdalnej i niemożliwej konstrukcji, która wiąże się z niewytłumaczalną metamorfozą głównego bohatera i faktycznie uchodzi mu to na sucho!! W międzyczasie przedstawia kilka dziwacznych, ale niezwykle fascynujących postaci, o których nie wiadomo, że są prawdziwe, lub po prostu wytworami chorego psychicznie umysłu. Lynch w doskonałym stanie, innymi słowy, zaczynasz podejrzewać, że śmieje się ze swoją publicznością. Jakość Lost Highway została podniesiona na jeszcze wyższy poziom dzięki świetnej oprawie muzycznej (Angelo Badalamenti), wybuchowej ścieżce dźwiękowej (Rammstein!) i wysublimowanej grze aktorskiej. Bill Pullman i Balthazar Ghetty znakomicie się uzupełniają, mimo że nie mają JEDNEJ sceny razem. A Patricia Arquette albo blondynka, albo brunetka, wygląda wspaniale. Nic dziwnego, że mężczyźni w tym filmie popadają w szaleństwo z jej powodu. Lost Highway to moja najlepsza rekomendacja, ale nadal wolę Davida Lyncha z późnych lat 70-tych i 80-tych. Naprawdę nie mogę podać rozsądnego wyjaśnienia tego. Filmy takie jak Blue Velvet i Eraserhead miały coś ekstra.
mgr mgr Lena Sikorska
Saksofonista jazzowy Fred Madison (Bill Pullman) jest żonaty z Renee (Patricia Arquette) i mieszkają w wygodnym domu. Fred jest podejrzliwy co do związku Renee z jej przyjacielem Andym (Michael Massee). Pewnego ranka Renee znajduje na progu swojego domu taśmę wideo, a kiedy obejrzeli nagranie, odkrywają, że ktoś włamał się, aby sfilmować do ich domu. Dzwonią na policję, ale dwójka detektywów nie znajduje żadnej wskazówki. Fred i Renee idą na imprezę w domu Andy'ego, a Fred ma dziwne spotkanie z tajemniczym mężczyzną (Robert Blake), który mówi mu, że spotkali się już wcześniej, a on jest w domu Freda. Zdenerwowany Fred dzwoni do Renee i wracają do domu. Następnego ranka Fred znajduje kolejną kasetę wideo, a kiedy ogląda film, widzi krwawą łaźnię z Renee zamordowaną z nim w łóżku. Zostaje uznany za winnego morderstwa pierwszego stopnia i skazany na krzesło elektryczne. Podczas oczekiwania w celi śmierci zmienia się w sprawnego mechanika Petera Raymonda Daytona (Balthazar Getty) i zostaje zwolniony z celi, ale za nim podąża dwóch detektywów. Pete naprawia samochód potężnego i niebezpiecznego gangstera, pana Eddy'ego (Robert Loggia), a kiedy spotyka swoją kochankę Alice Wakefield (Patricia Arquette), mają romans, a kobieta przekonuje go, by uciekł z nią od pana Eddy'ego i podróżował w inne miejsce. „Zagubiona autostrada” to jeden z najbardziej intrygujących, dziwacznych i wymagających kultowych filmów, który należy kochać lub nienawidzić, ale nigdy w pełni nie rozumieć. Uważam, że nawet David Lynch, który wyreżyserował i napisał „Zagubioną autostradę”, nie ma odpowiedzi na wszystkie tajemnice fabuły. Najlepszą i najbardziej prowokacyjną sceną jest sytuacja, w której tajemniczy mężczyzna mówi Fredowi, że jest w swoim domu i daje Fredowi komórkę, aby do niego zadzwonić. Film jest kręcony w stylu film noir, a Patricia Arquette jest „femme fatale”. Piękno półnagiej Patrici Arquette jest zdumiewające, a jej striptiz jest bardzo erotyczny. Ścieżka dźwiękowa z muzyką Davida Bowiego, Angelo Badalamentiego, Rammsteina, Lou Reeda i Toma Jobima (z Insensatez) jest spektakularna. Ostatni raz oglądałem ten film 23 grudnia 1999 r. Mój głos to dziesięć. Tytuł (Brazylia): „A Estrada Perdida” („Zaginiona autostrada”)
doc. inż. Iga Pawłowska
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco