12 Years a Slave opowiada prawdziwą historię Solomona Northupa, wykształconego i wolnego czarnoskórego mieszkającego w Nowym Jorku w latach czterdziestych XIX wieku, który zostaje uprowadzony, wywieziony na południe i sprzedany w niewolę. To film, który pobudza zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i intelektualnym. Chiwetel Ejiofor gra Solomona Northupa. Od jakiegoś czasu jest aktorem „tym facetem” – widzowie mogą znać jego twarz, ale nie imię. Po tym filmie jego nazwisko będzie znane. Po prostu daje najlepszą kreację czołowego aktora od czasów Daniela Daya Lewisa w „Będzie krew”. Ze względu na pozycję jego postaci jako niewolnika, zwykle nie jest w stanie mówić, co myśli, chyba że jest przygotowany na bicie. W rezultacie Ejiofor jest zmuszony używać mowy ciała i oczu, które stają się ogromnymi kałużami emocji, by wyrazić siebie przed publicznością. Jest zmuszony znosić straszne rzeczy, ale zawsze zachowuje pewną godność i szlachetność, co jeszcze bardziej wpływa na jego położenie. Jest to występ o niesamowitej subtelności, który może sprawić, że zaniemówisz i zachwycisz się. Micheal Fassbender daje najlepszy występ w swojej i tak już niezwykle imponującej karierze, bijąc nawet swoje wcześniejsze wysokie noty z filmów Wstyd i głód (obydwa wyreżyserowane przez Steve'a McQueena, który wyreżyserował także 12 lat niewolnika). Gra Edwynna Eppsa, okrutnego i demonicznego handlarza niewolników i być może najbardziej odrażającą i obrzydliwą postać, jaką kiedykolwiek pojawił się na ekranie. Gdyby dzisiaj żył, prawdopodobnie byłby pijakiem z poważnymi problemami z zarządzaniem gniewem. Na przemian żałosny i przerażający, ucieleśnia ostateczny koszmar głęboko wadliwego człowieka, któremu udzielono absolutnej władzy nad innymi ludźmi, a dzięki tej absolutnej władzy znajduje tylko szaleństwo, które prowadzi go do głębszego okrucieństwa. Zawsze jest groźny i złośliwy, nawet gdy nie jest na ekranie, ponieważ jego niewolnicy muszą być zawsze świadomi i przygotowani na jego pozornie przypadkowe ataki sadyzmu. Świetnie grają też inni aktorzy. Paul Giamatti, Paul Dano, Benedict Cumberbatch, Sarah Paulson, Alfre Woodard są świetni w stosunkowo niewielkich rolach. Ale w tym filmie o tytanach to ten, o którym prawdopodobnie nigdy nie słyszałeś, może stać ponad nimi wszystkimi. W swojej pierwszej roli w filmie fabularnym, Lupita Nyong'o, grająca ładną młodą niewolnicę Patsey – obiekt obłąkanych i przerażających uczuć Edwynna Eppsa oraz emocjonalny epicentrum całego obrazu, daje jedną z najbardziej druzgocących ról, jakie kiedykolwiek widziałem. . Portret nieznośnego smutku, jej postać jest lustrzanym odbiciem Salomona. Podczas gdy Salomon jest mężczyzną, który nie chce złamać i zrezygnować z godności, którą znał od urodzenia, ona jest osobą, która już dawno została złamana i która nigdy nie znała godności. Jej życie to piekło, zmuszona do znoszenia „miłości” Edwyna Eppsa i brutalnej zazdrości jego żony, jest uwięziona w strasznym trójkącie, z którego nie może uciec. Mimo to zachowuje poziom niewinności, który tylko potęguje tragedię jej postaci. Właściwie dochodzi do punktu, w którym samo patrzenie na tę postać może wystarczyć, aby doprowadzić cię do łez. To wstrząsające przedstawienie. Rozpoczynając karierę jako artysta wideo, zanim nakręcił pełnometrażowe filmy, Steve McQueen ma niesamowite wyczucie obrazów i kontrastu. Jest także bardzo cierpliwym twórcą filmów, wykorzystującym długie, stabilne pojedyncze ujęcia, aby podkreślić różne rzeczy. W jego poprzednich filmach wydawało się to wyborem czysto stylistycznym, tutaj jest to wybór skierowany bezpośrednio do naszego serca. Kiedy wydarzenia na ekranie stają się najbardziej przerażające i brzydkie, wtedy jego kamera staje się najbardziej niezachwiana. Czasami czujemy się, być może, jakbyśmy patrzyli poważnymi oczami ducha jakiegoś zamordowanego niewolnika, patrzącego w smutku i wściekłości. Jest to jednocześnie najbardziej przystępny i poruszający artystycznie film McQueena. Są też momenty oszałamiającego naturalnego piękna, z których Terrence Malick byłby dumny. Same te ujęcia mogłyby napawać podziwem, ale w kontekście tego filmu sprawiają, że czujemy się bardziej osamotnieni, jakby brzydota człowieka wdzierała się w naturalne piękno świata. Być może najbardziej godną uwagi rzeczą dotyczącą 12 lat niewolnika jest sposób, w jaki przedstawia samo niewolnictwo. Zamiast iść na łatwiznę i ograniczyć eksplorację tematu wyłącznie do niewolników, Steve McQueen zwiększa zakres i widzimy, jak wpływa to na tych, którzy na tym skorzystali. Weźmy postać Benedicta Cumberbatcha. Pozornie przyzwoity i opiekuńczy mężczyzna, który traktuje swoich niewolników z pewnym pozorem szacunku i życzliwości. Wychodzi jako stosunkowo dobry człowiek, który jest uwięziony w potężnych granicach instytucji niewolnictwa. W 12 Years a Slave niewolnictwo jest pokazane jako przerażający i destrukcyjny konstrukt społeczny, który wysysa ludzkość ze wszystkich, których dotknie, zamieniając dobrych ludzi w rozterki moralne, zamieniając niedoskonałych ludzi w potwory i zamieniając całą rasę ludzi w zwierzęta gospodarskie i narzędzia. Oglądanie 12 lat niewolnika to skonfrontowanie się z ponurą rzeczywistością niewolnictwa w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie robiono. Stwierdzenie, że jest to najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcono o niewolnictwie, wydaje się trywialne, ponieważ niewolnictwo jest tematem w filmie, który został pokazany z naiwnym romantyzmem w filmach takich jak Przeminęło z wiatrem lub głupie wyzyskiwanie z czegoś takiego jak Django Unchained. Obydwa służą do tego, aby temat był przyswajalny. Oglądanie 12 lat niewolnika to doświadczenie poziomu rozpaczy i nieszczęścia, które mogą stać się przytłaczające. To film o takiej brzydocie, tak dosadnej emocjonalnej traumie, że może prześladować cię przez wiele godzin, jeśli nie dni po jego obejrzeniu. Dlaczego więc miałbyś oglądać film, który mógłby cię oszaleć i zdewastować? Bo to także jedno z największych osiągnięć kinowych naszych czasów.
Zofia Szymańska
Losowe i spotkanie doprowadziło Solomona Northupa od swobodnego życia w Nowym Jorku do porwania i sprzedania w niewolę w Luizjanie, gdzie został przekazany różnym właścicielom niewolników. Salomon jest tam świadkiem licznych aktów okrucieństwa, z którymi żaden człowiek nigdy nie powinien się zmierzyć. Kiedy z pełnym przerażeniem wpatrywałem się w ekran, cofałem się w pewnych scenach, których właśnie byłem świadkiem. Wcześniej były dobre filmy i programy telewizyjne o niewolnictwie i miały różne niuanse, jak radzić sobie z niewolnictwem. Ten film jest częścią wspomnianego odrodzenia tego podgatunku, który jest gorący po piętach „Django Unchained” i „Kamerdyner”. Ale podczas gdy ten pierwszy rezygnuje z rozrywki Spaghetti Western bardziej niż próbuje rozwiązać problem w politycznym świetle, tak jak ten drugi, „12 lat niewolnika” Steve'a McQueena zamyka te dwa, a być może cały podgatunek, na dobre. Wątpię, aby jakikolwiek przyszły film o tematyce niewolniczej był tak wstrząsający jak ten. Steve McQueen to nieustraszony filmowiec, kontynuujący pasmo niefiltrowanej brutalności w głębi człowieka. W skrajnym zbliżeniu kadruje twarze swoich aktorów, oczy wpatrzone w rozpacz, nozdrza wrzące agresją. Nagie ciała pokazywane są nie z powodu treści erotycznych, ale raczej z powodu desperacji i daremności. Długie ujęcia i szerokie ujęcia nie są rzadkością w jego filmach, a tutaj pokazują mnóstwo fantastycznych scen i przedstawień, które działają na widza tak bardzo, jak to tylko możliwe. McQueen nie tylko pozwala widzom walczyć z niewolnictwem, on patroszy publiczność i zostawia ją na konsekwencje. To niezwykle niewygodny film do oglądania. Pięknie nakręcone lokacje to miejsce na niepokojące sekwencje przed i po, rozważane przez przejmujący, a czasami przerażający wynik Hansa Zimmera. To wszystko działa, aby stworzyć koszmarny czas i miejsce, w którym piekło kroczy po Ziemi. Centralnym elementem tego wszystkiego jest występ Chiwetel Ejiofor jako Solomon. Ejiofor pokazuje, że w tym filmie jest naturalną siłą, z którą należy się liczyć, po dekadzie głównie drugoplanowych postaci. Oddala się w rozpaczy, gdy kamera zatrzymuje się na nim przez kilka minut, nie wypowiadając ani jednego słowa. Kolejna sekwencja przedstawia go w żałobie po śmierci współpracownika, w której śpiew otaczającej grupy zmusza go i wstrząsa nim do łez. Te sceny podążają za wcześniejszymi, kiedy jest eleganckim, wolnym człowiekiem w wyższych stanach, radośnie mieszając się z tłumem i uczestnicząc w fantazyjnych sesjach muzycznych. Jest to spektakl tour-de-force. Świetny zespół uznanych i dobrze zapowiadających się aktorów otacza Ejiofora w jego świetle reflektorów - Paul Dano, Paul Giammati, Alfre Woodard, Sarah Paulson, nawet Brad Pitt i Benedict Cumberbatch, ale żaden nie jest tak zaciekle jak regularny McQueen Michael Fassbender jak nikczemny, sadystyczny właściciel plantacji Edwin Epps. Tak doskonały i przerażający jest portret Fassbendera, przedstawiający tak bezlitosną i barbarzyńską osobę, że sam jego widok sprawi, że nieznani mu widzowie wzdrygną się. Zaniemówiłem, gdy napisy końcowe się potoczyły. Mniejszy film dodałby sentymentalizm/przesadę i polityczne frazesy. Nie ten. Jest to film do obejrzenia jako przypomnienie tego, jak potężny może dążyć ludzki duch i jak szczęśliwi wszyscy przeszliśmy przez ten straszny czas w historii. Pełnego tego efektu nie dało się wcześniej odczuć w filmach, aż do teraz.
mgr mgr Inga Duda
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco