Dobrą wiadomością jest to, że możesz żyć do stu lat. Zła wiadomość jest taka, że ​​społeczeństwo nie potrzebuje cię po sześćdziesiątce. Więc co zrobić z ostatnią trzecią częścią swojego życia? Louise i Frans mają plan. Louise (60 l.), silna, niezależna biolog molekularna i córka Doris (77 l.), postanawia zajść w ciążę i urodzić dziecko. Frans (60), właściciel galerii, dożywotni kawaler i ojciec Maxa (27), postanawia ponownie rozpocząć swoją karierę, odkrywając kolejną wschodzącą gwiazdę na współczesnej scenie artystycznej. Podczas walki o przedefiniowanie siebie, poprawianie błędów z przeszłości, nadrabianie straconego czasu i unikanie całkowitego ośmieszenia, ścieżki Louise i Fransa krzyżują się. Opętany obsesją na punkcie Romy'ego, swojego 27-letniego stażysty i regularnego partnera seksualnego, ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje Frans, jest zakochanie się w sześćdziesięcioletniej kobiecie z zamrożonymi komórkami jajowymi i dawcą nasienia. Ale on to robi. Mając obsesję na punkcie cofania zegara biologicznego i wreszcie dowiedzenia się, jak to jest trzymać własne dziecko w ramionach, ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje Louise, jest zakochanie się w ojcu jej „anonimowego” dawcy nasienia. Ale ona to robi.

Nie zawsze trzeba, żeby młodzi ludzie zakochiwali się w komedii romantycznej. Możesz to zrobić dla wszystkich grup wiekowych, z różnych środowisk. Chociaż to nadal wpisuje się w wiele stereotypów (chociaż od czasu do czasu naśmiewa się z nich, jako widok kobiety, podczas gdy wciąż ma ten „Macho” mężczyzna przez cały czas, nawet z małymi trzaskami tu i tam). Aktorstwo jest w porządku, scenariusz nie aż tak bardzo. Nie jest źle i aktorzy sobie z tym poradzą, ale podczas jazdy mamy więcej niż kilka wybojów. Wynik jest jasny od samego początku, chociaż muszę przyznać, że podobało mi się ostatnie zdjęcie/klatka wybrane przez film ... nawet jeśli trochę banalne ...

Angelika Sikorska

„Miss Sixty” to niemiecki 95-minutowy film z 2014 roku, a więc jeszcze dwa lata, zanim ten będzie obchodził swoją piątą rocznicę. Jest to jedyna reżyserska próba kariery autorstwa płodnej producentki Sigrid Hoerner, a autorką jest Jane Ainscough, w rzeczywistości płodna scenarzystka. I jestem zdumiony tym, jak kiepski okazał się ten film, biorąc pod uwagę fakt, że prawie w tym samym czasie pracowała nad naprawdę dobrze zrobionym scenariuszem do filmu „Eltern” / „Rodzice”. W każdym razie o tym już mówiłem, a teraz skupiamy się na „Miss Sixty”. Tytuł jest nawiązaniem do 60-letniej bohaterki Iris Berben, występującej w tym filmie. Ale jest to również nawiązanie do znanej firmy dżinsowej i oczywiście tym tytułem chcą nam powiedzieć, że postać Berbena wyglądałaby naprawdę ładnie w tych obcisłych dżinsach pomimo swojego wieku. Szczerze mówiąc, Berben jest aktorką, która prawie w ogóle nie ma zasięgu, gra dokładnie tę samą postać w każdym filmie, w którym jest, i zbudowała swoją karierę w ciągu ostatnich 20-25 lat na sobie, wyglądając dużo młodziej, niż jest w rzeczywistości. . I nadal jest jedną z najbardziej znanych i odnoszących sukcesy ze swojej grupy wiekowej tutaj w Niemczech, coś w rodzaju szefa organu Niemieckich Nagród Filmowych itp. Całkiem nierealne. Ale to filmy takie jak ten zmieniły ją w to, kim jest. Chce mieć dziecko w jej wieku, a to oczywiście pozwala jej również wyglądać młodziej. Aktorka grająca swoją mamę (Carmen-Maja Antoni) jest tylko o 5 lat starsza, choć wygląda pewnie na 20 lat. Główny bohater (mężczyzna w wieku 60 lat, również grany przez Selge) ma związek seksualny z kobietą poniżej 30 roku życia, ale postanawia ją zostawić dla postaci Berbena. Cały film ma na celu wyłącznie nauczenie nas, jaką atrakcyjną kobietą jest Berben pomimo swojego wieku. A najbardziej ironicznym momentem filmu jest prawdopodobnie moment, w którym w jednej scenie mówi, że nigdy nie dbała o wygląd, tylko o inteligencję i dowcip. Na to naprawdę mogę tylko potrząsnąć głową. Fabularnie film jest zupełnie nieciekawy i zawiera wiele momentów żałosnych. A ostatnim negatywnym zerwaniem umowy na końcu jest sytuacja, w której główna bohaterka nagle mówi coś w stylu „Och, chrzanić to”, po prostu nie będę miała dziecka znikąd, po tym, jak to wszystko, czego chciała w całym filmie. O tak, zapomniałem też, że męski bohater chce zaoferować postaci Berbena swoje nasienie na srebrnej płytce na samym końcu, ponieważ hej, to Berben (starszy, równie nieutalentowany odpowiednik Neubauera, Ferresa i Thomalla) jest najlepszą kobietą, na którą zakochują się wszyscy mężczyźni. Żal w bród! I oczywiście wtedy zdaje sobie sprawę, że kiedy w końcu ma to, czego chce, to nie jest to, czego naprawdę chce. I moim zdaniem stawia to wszystko przedtem pod wielkim znakiem zapytania i sprawia, że ​​istnienie filmu jest naprawdę przestarzałe. Z trudem przychodzi mi tu na myśl jakieś pozytywne czynniki. Może przez pierwszą godzinę był to po prostu słaby, nieciekawy film, ale nie do końca ten bałagan, w który ostatecznie się zamienił. Selge jest lepszym aktorem niż Berben, ale też nie jest świetny i cały czas ciągnie go do swojego poziomu. To naprawdę film, którego nie chcesz oglądać. Trzymaj się z daleka. I uwaga do pani Berben: trzymaj się z daleka od śpiewu, nawet jeśli to tylko podczas napisów końcowych.

dr Sara Czarnecka

Podobne filmy