Po niepowodzeniu kasowym „Wyznań niewidzialnego człowieka” w 1992 roku zmusił go do pracy w telewizji (przy filmie „Body Bags”), reżyser John Carpenter powrócił do swoich korzeni w gatunku horroru i zaczął pracować w tym, co miało być powrócił na duży ekran z horrorem z 1995 roku „W ustach szaleństwa”, filmem, który stał się trzecią i ostatnią częścią jego trylogii Apocalypse (niepowiązanej serii horrorów, która rozpoczęła się od „The Thing”, a następnie "Książę Ciemności"). Wraz ze scenarzystą Michaelem De Lucą Carpenter stworzył film, który szczerze oddaje hołd pierwotnemu korzeniowi gatunku: słowu pisanemu. W filmie Sam Neill gra Johna Trenta, niezależnego detektywa ubezpieczeniowego wynajętego, aby dowiedzieć się, czy zniknięcie pisarza horrorów Suttera Cane'a (Jürgen Prochnow) jest częścią skomplikowanego planu marketingowego, ponieważ jest on obecnie najpopularniejszym pisarzem. Wydaje się jednak, że Cane naprawdę zniknął, ponieważ nawet jego wydawcy nie wiedzą, gdzie jest. Wraz z redaktorką Cane'a, Lindą Styles (Julie Carmen), Trent spróbuje dowiedzieć się, gdzie jest Cane, ale odkryje, że słynny pisarz horrorów skrywa głęboką mroczną tajemnicę w pozornie nie tak fikcyjnym miasteczku „Koniec Hobba”. Zainspirowany legendarnym pisarzem horrorów H.P. Lovecraft, historia De Luki to potężna podróż na ciemną stronę, gdzie znika granica fikcji i rzeczywistości. Tematy takie jak dwoistość rzeczywistości i fantazji oraz koncepcje Boga i wolnej woli są poruszane w niezwykle dobrze napisanym scenariuszu filmu, stając się jednym z najbardziej interesujących, inteligentnych i wnikliwych horrorów, jakie kiedykolwiek nakręcono. W hołdzie dla Lovecrafta De Luca oddaje atmosferę grozy i szaleństwa, która była tak charakterystyczna dla twórczości Lovecrafta i której nie udało się uchwycić żadnej filmowej adaptacji jego prac. Trafny powrót do formy, „W ustach szaleństwa” to znowu John Carpenter w swojej najlepszej formie, nadający formę pomysłowemu scenariuszowi De Luki z niesamowitym talentem i skuteczną dbałością o historię nie widzianą od czasu „The Thing”. Podczas gdy fabuła jest wyraźnie inspirowana twórczością H.P. Lovecraft, Carpenter dopełnił „hołd”, dodając niezliczone odniesienia do Stephena Kinga i Nigela Kneale (jego ulubionego pisarza), czyniąc „W ustach szaleństwa” hołd złożony pisarzom horrorów. Carpenter z wielkimi umiejętnościami tworzy film, który nigdy nie jest nudny ani męczący, a nawet udaje mu się przekazać uczucie, jakie można uzyskać, czytając książkę. Sam Neill znakomicie gra rolę Johna Trenta, który nie dowierzając talentowi Cane'a, wkracza w nieznane i odkrywa źródło popularności Cane'a. To bardzo naturalny i wiarygodny występ, który może przyprawić o dreszcze, ponieważ Neill sprawia, że jego postać jest tak łatwa do utożsamienia. Jürgen Prochnow i Julie Carmen również prezentują obie doskonałe role, chociaż ich bohaterowie otrzymują niewiele czasu ekranowego (nawet w przypadku ważnych ról drugoplanowych), ponieważ to naprawdę Neill sprawia, że film staje się głównym tematem opowieści. „W ustach szaleństwa” to nawiedzający horror, który jest zarówno inteligentny, jak i skuteczny dzięki doświadczeniu Carpentera jako reżysera, a ponad 10 lat po premierze trudno zrozumieć, dlaczego zawiódł w kasie. Chociaż nie jest to idealny film, jest znacznie lepszy niż przeciętny, i choć prawdą jest, że w ostatniej trzeciej części wydaje się, że traci trochę energii, zakończenie jest naprawdę jednym z najlepszych w historii horroru. Pomimo pewnych sporów z efektami specjalnymi (bo myślę, że Carpenter pokazuje o wiele więcej niż to, co było potrzebne), film jest ogólnie bardzo udanym filmem, który w swoich czasach zasługiwał na lepszy odbiór. Z doskonałą obsadą i wspaniałą fabułą, „W ustach szaleństwa” kończy się jako naprawdę pomysłowa historia, która udowadnia, że horror w filmie może dostarczyć tej samej kreatywności, co w literaturze. Inteligentna i pokręcona opowieść o horrorze, ten hołd dla horroru to naprawdę świetny film. Dla większości ludzi nazwisko John Carpenter jest (i zawsze będzie) związane z serią „Halloween”, ale osobiście uważam „The Thing” i ten film za najlepsze dzieła w jego karierze. 9/10
Łukasz Jabłoński
Cóż to była za gratka z filmu. Jest dowcipny, inteligentny i przerażający. Podstawowe założenie fabuły nie jest podstawowe, ponieważ granica między rzeczywistością a fantazją jest prawie nie do odróżnienia przez większość filmu. Co się dzieje? Kto tak naprawdę wie... Nie jestem pewien, czy wie nawet reżyser John Carpenter. Ale otrzymujemy grę w zgadywanie tego, co jest prawdziwe i nierzeczywiste, w bardzo stylowy, wyrafinowany, niemal dziwaczny sposób. Film rozpoczyna się w szpitalu psychiatrycznym, w którym bohater Sam Neill zostaje umieszczony w wyściełanej celi w kaftanie bezpieczeństwa. Ustawienie jest większe niż życie. Postacie wokół Neilla są w większości karykaturami. John Glover gra lekarza (Doktor Saperstein...możliwy hołd dla Dziecka Rosemary) z kompletnym obozem. David Warner, inny lekarz, zaczyna rozmawiać z Neillem i wypytywać go o to, co się stało. W dalszej części filmu szczegółowo opisano, co Neill pracował z zaginionym autorem o imieniu Sutter Cane. Fabuła jest znacznie bardziej skomplikowana i może wymagać kolejnych obejrzeń, aby w pełni zrozumieć CO można zrozumieć. Efekt końcowy jest co najmniej bardzo satysfakcjonujący, ponieważ Carpenter konstruuje historię przypominającą sen, która ma oczywiste korzenie zarówno w fikcji H.P. Lovecrafta, jak i Stephena Kinga. Aktorstwo jest wszędzie dobre... Neill jest doskonały jako John Trent. Robi bardzo wiarygodną obecność w morzu nierzeczywistości. Julie Carmen również jest bardzo dobra w swojej roli. Poszukaj Charltona Hestona jako wydawcy i Bernie Caseya w epizodzie. Uznanie dla pana Carpentera za ponowne przeniesienie jego wizji grozy na srebrny ekran. To może być jego najlepszy film... z pewnością najbardziej skłaniający do myślenia i wyrafinowany.
doc. Fabian Walczak
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco