Zanim dojdę do tego, czy podobał mi się ten film, czy nie, nauczyciel historii we mnie uważa, że bardzo ważne jest, aby ustalić porządek. Chociaż film jest dość dokładny, jeśli chodzi o karierę Jamesa Braddocka, bardzo nieprecyzyjnie przedstawia jego przeciwnika, Maxa Baera. Mistrz, Baer, jest pokazany jako sadystyczny palant, który zabił dwóch mężczyzn podczas boksowania – i naprawdę był zachwycony drwiąc z tego Braddocka. W filmie zły i plugawy Baer mówi Braddockowi, aby wycofał się z walki, ponieważ może być następnym, który zginie na ringu – i naprawdę wydaje się, że LUBIE dręczyć z tego powodu żonę Braddocka. W rzeczywistości Baer zabił jednego człowieka na ringu. To był straszny wypadek, który czasami zdarza się w boksie – taki, który najwyraźniej prześladował Baera do końca jego życia. W rzeczywistości pomógł zapłacić swoim zmarłym przeciwnikom, aby zdobyć wykształcenie i opiekować się tą rodziną – nie jest to akt sadysty. Rozumiem, dlaczego ludzie, którzy stworzyli "Cinderella Man" zmienili to, próbując stworzyć napięcie, ale historia NADAL działałaby świetnie, gdyby po prostu trzymała się prawdy. Poza tym pomyśl, jak ten film wpłynął na krewnych Baera, kiedy go zobaczyli. Max Baer Jr. („Jethro” z „The Beverly Hillbillies”) wiedział, że jego ojciec taki nie jest i jestem pewien, że zabolał go widok go tak źle przedstawianego. Jeśli chodzi o części filmu NIEBAEROWE, są świetne. Wygląd lat 30. jest wyjątkowy – znacznie bardziej realistyczny niż często widuje się w filmach. Również aktorstwo jest wspaniałe, film BARDZO wciągający, a historia Braddocka bardzo fascynująca. Bez błędnego przedstawienia Baera w historii, dałbym temu jedną 10. Naprawdę… to jest to przekonujące i wykonali świetną robotę. Aktorstwo, reżyseria, projekty... wszystko oprócz pisania było idealne. Nawiasem mówiąc, to nie tyle skarga, ile uwaga. W tym filmie, jak praktycznie w KAŻDYM innym filmie o boksie, w meczach bokserskich nie ma prawie żadnej obrony (takiej jak zablokowane strzały) - cios za ciosem, który ląduje na przeciwniku. Gdyby walki NAPRAWDĘ wyglądały tak, rzadko wychodziłyby poza pierwszą rundę!
doc. dr Olaf Czerwiński
„Człowiek Kopciuszka” zasługuje na umieszczenie obok innych świetnych filmów biograficznych, opowiadających o życiu i czasach wielkich bokserów. Do takich filmów należą: „Wściekły byk”, „Historia Joe Louisa”, „Ali”, „Huragan” i „Pierścień ognia: historia Emila Griffitha”. Filmy te łączy nie tylko dokumentalne podejście do boksu czy powierzchowna biografia. Przedstawiają także ludzką stronę współczesnego gladiatora i kulturę, która go wyprodukowała. W przypadku „Człowieka Kopciuszka” otrzymujemy szczegółowy i rozdzierający serce portret Wielkiego Kryzysu w języku amerykańskim. Historia dżentelmena-pugilisty Jamesa J. Braddocka jest tłem dla większego dramatu zmagań Amerykanów w latach 30. XX wieku. Russell Crowe przedstawia znakomitą interpretację Braddocka, ukazując przyzwoitość człowieka, którego kariera boksera wydawała się osiągać szczyt w nieodpowiednim momencie przed krachem 1929 roku. Po tym doniosłym wydarzeniu boks Braddocka podupadł, podobnie jak życie milionów Amerykanów. Sceny Braddocka i jego rodziny żyjących w nędznych warunkach iz niepewnością co do takich podstawowych rzeczy jak ciepło i elektryczność zostały starannie opracowane w filmie. Renée Zellweger była znakomita jako Mae, troskliwa, ale zadziorna żona Braddocka. Paul Giamatti był również doskonały jako prowadzący-menedżer Braddocka, Joe Gould. Joe stara się zachować pozory, nosząc fantazyjne ubrania. Ale w jednej odkrywczej scenie w filmie, kiedy widzimy wnętrze pozornie eleganckiego mieszkania Joe, nie ma żadnych fantazyjnych mebli poza eleganckim stołem i kilkoma cienkimi leżakami. Wszyscy są wstrząśnięci kryzysem. Przedstawiając masowe bezrobocie, „Hoovervilles” bezdomnych mieszkających w Central Parku i rozpaczliwą potrzebę Amerykanów na optymistyczną ikonę, taką jak Braddock, która podniosłaby ich na duchu, film naprawdę uchwycił tragedię Wielkiego Amerykańskiego Kryzysu. Reżyser filmu Ron Howard położył nacisk na zbliżenia w całym filmie z nierównymi wynikami. W wielu sekwencjach bokserskich zbliżenia i szybka edycja utrudniały odróżnienie zawodników. Zbliżenia kontynuowane były nawet w scenach domowych i sekwencjach plenerowych przedstawiających Braddocka pracującego jako doker. Mroczne kinematografia filmu oddawała ponure lata Wielkiego Kryzysu, ale działała przeciwko wydobyciu pogodnego ducha samego Braddocka i optymizmu, który zaszczepił innym. Jako reżyser, siła Howarda nie tkwi w kunszcie ani technice filmowej. Jak widać w tym i innych filmach, jego dar polega na opowiadaniu narracji i rozwijaniu dramatyzmu. Rzeczywiście, bohaterowie i historia były mocnymi stronami "Cinderella Man". Wiele zasług należy się Cliffowi Hollingsworthowi za scenariusz, który zawiera przemyślane dialogi, humor i wielowymiarowe postacie. Daniel Orlandi zasługuje również na pochwałę za wspaniałe kostiumy, które pozwoliły odtworzyć okres początku lat 30. XX wieku. Ale sercem tego filmu jest portret Braddocka na ekranie Russella Crowe'a. To kolorowy pisarz sportowy i gawędziarz Damon Runyan wymyślił dla Braddocka przydomek „Człowiek Kopciuszka”. Jednak prawdziwy James J. Braddock miał więcej niż szczęście. To jego siła charakteru na ringu i poza nim urzekła Amerykę. Jedną z najbardziej poruszających scen filmu była gorąca kłótnia między Braddockiem i jego żoną Mae, w której Braddock upiera się, że nawet w najtrudniejszych czasach odmówiłby rozstania z dziećmi. Jako bokser był nieustraszony. Wykazał się jednak jeszcze większą odwagą w walce o wartości rodzinne – z czego możemy się dzisiaj wiele nauczyć, zastanawiając się nad tym wrażliwym filmem.
mgr doc. Liwia Pawłowska
Obserwuj nas
Życzymy miłego seansu :)
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco